Skocz do zawartości
Nerwica.com

meggi26

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez meggi26

  1. Zaczęło się jakieś dwa lata temu.Był wieczór już kładłam się spać i nagle coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać.Robiło mi się słabo,krzyczałam że nie czuję bicia serca nie mogłam złapać oddechu,poprostu myślałam że umieram.Nie wiem jakim cudem położyłam się i zasnęłam.Rano cieszyłam sie że jest już wszystko ok.Ale niestety po dwóch dniach to poskudztwo znowu powróciło.Jednak tym razem bylo gorzej bo doszły drgawki i miałam ogromny ból w klatce.Mąż wezwał pogotowie,przyjechał lekarz dał zastrzyk na uspokojenie i po 15 min było ok ale wtedy juz bałam sie tak bardzo że coś poważnego mi jest że postanowiłam następnego dnia pójść do lekarza rodzinnego i podjąć jakieś leczenie.No i zaczęło się,badania krwi,hormony tarczycy,wszystkie badania kardiologiczne plus neurologiczne i co?nic wszystko wporządku.Lekarze rozkładali ręce.Przez jakieś pół roku byłam częstym gościem na izbie przyjęć w róznych szpitalach aż wkońcu została zdiagnozowana nerwica.Ucieszyłam się że wkońcu wiadomo co mi jest i będzie podjęte leczenie.Udałam się do psychiatry,zapisała mi leki coaxil i sulpiryd,brałam to 3 miesiące.Niestety nie było żadnej poprawy.Odstawiłam leki i powiedziałam dość,jeśli sama sobie nie poradzę to żadna chemia tego nie zmieni.I stał się cud,wróciłam do pracy i cieszyłam sie że ataki sie skończyły,czułam sie dobrze.to trwało 8 miesięcy.Niestety,któregos dnia byłam w pracy i znów mnie to dopadło,zabrało mnie pogotowie,na miejscu dostałam zastrzyk i juz po chwili było wszystko ok.Po tym zdarzeniu nie pracowałam przez pół roku.Przez ten czas nie brałam na stałe żadnych leków,stosowałam tylko doraźnie hydroxyzynę.Czasem to pomagało.Kiedy skończyło się chorobowe i musiałam wrócić do pracy to nawet się cieszyłam,pomyślałam że lepiej będzie jak będę wśród ludzi,nie będę tak myślała o chorobie.Jednak to świństwo okazało sie silniejsze.Tym razem pracowałam 3 miesiące.Teraz znów jestem na zwolnieniu chorobowym,ale chyba teraz mam najgorszy etap bo od trzech tygodni poprostu boję sie wychodzić z domu.Dobrze że chociaz mam męża który bardzo mnie wspiera i pomaga przejść przez to wszystko.Dzięki niemu czasem uda mi się wyjść do ludzi ale sama to bym tego nie zrobiła.Boję się chociaż wcale nie wiem czego.Wiem że teraz to już powinnam pójść po pomoc do specjalisty ale to jest właśnie dla mnie problem.Na samą myśl o wyjściu ogarnia mnie paniczny strach i obawa.Nie wiem jak to dalej bedzie,wiem tylko tyle że potrzebuję pomocy i chcę z tego wyjść.Wiem że to będzie trudna walka z samą sobą ale wierze że to pokonam bo warto.Życie jest piękne i jeszcze wiele przedemną,dlatego nie poddam się!
×