Skocz do zawartości
Nerwica.com

herm

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia herm

  1. Witam, postanowiłam zarejestrować się i napisać o moich problemach, dodam problemach o których nikt nie wie, może jedynie najbliższa mi osoba mama, która się domyśla. Rok temu podjęłam naukę na bardzo ciężkim kierunku studiów, wyjechałam z rodzinnego miasta i byłam w tamtym momencie najszczęśliwszą osobą na ziemi, duma mnie wręcz rozpierała. Tak naprawdę uciekłam z domu, od przyjaciół, byłego chłopaka, miałam dość, wszyscy mnie kiedyś mocno skrzywdzili, chciałam udowodnić że jestem coś warta, a nie tylko popychadłem. Zaczełam radzić sobie sama, mieszkać sama, byłam zdana tylko i wyłącznie na siebie. Ogrom odpowiedzialności, codzienny stres, który jeszcze na początku skutecznie eliminowalam. Podobało mi się, presja była ogromna, wyścig szczurów a ja brnęłam jak oszalała. Udało się, pierwszy semestr zdany, wiadomo egzamin czy jakaś sytuacja stresowa było mi lekko niedobrze przed, ale potem mijało. O dziwo przez ten czas nie odezwał się zespół jelita nadwrażliwego którego się nabawiłam przez byłego chłopaka. Nagle na 2 semestrze zaczeło się coś dziać, nowi prowadzący, nowe przedmioty, ze stresem zaczełam radzić sobie gorzej, ale nadal sobie radziłam, kończyło się jedynie na jakiś płaczach przed snem, i pojedyńczymi sytuacjami gdzie brało mnie na wymioty i biegunke. Im bliżej końca semestru, gdzie zbliżały się 2 najgorsze egzaminy tym było gorzej, przychodziłam z zajęc kładłam się spać, spałam, płakałam, myślę że była to depresja. Ale nic, dalej brnełam do przodu, aż udało mi sie pozaliczać ćwiczenia, jeden z egzaminów, i miałam 2 tyg wolnego na nauke do ostatniego egzaminu, wróciłam do domu, jak to w domu ciężko było się skupić, w między czasie pojechałam jeszcze do innego miasta poprawić maturę i to było apogeum mojej nerwicy? pomimo że nie zależało mi na poprawie bo podobał mi się kierunek na którym byłam, stresowałam się tak mocno że przez cała maturę było mi niedobrze, nawet nie wiem co w tych pytaniach było, po prostu chciałam jak najszybciej uciec. Ponieważ matura była przez 2 dni nocowałam u kuzynki w jej kawalerce, nawet u niej w domu byłam zestresowana bałam się ze zwymiotuje przy niej że się skompromituje że uzna mnie za wariatke, w nocy miałam takie dusznośći że nie mogłam spać chciałam uciec stamtąd również. No ale nic starałam się zapomnieć o tym przykrym doświadczeniu i wróciłąm do rodzinnego miasta by uczyć sie na egzamin, potem pojechałam na egzamin i przed egzaminem nie byłam w stanie niczego więcej się nauczyc(wróciłam 4 dni przed wiec chciałam coś powtórzyć) płakałam, miałam myśli samobójcze byłam pewna że tego nie zdam nie byłam w stanie sie nad tym skupić. Nadszedł dzień egzaminu, przed zwymiotowałam, potem juz wyluzowałam i zdałam, był ustny na szczescie nie mogłam myśleć że jest mi niedobrze etc. Zaraz po tym ogromnym stresie dostałam kolejną dawkę stresu, dowiedziałam się ze mój tata nie żyje. To wszystko spowodowało że przez całe wakacje nie mogłam funkcjonować, było mi niedobrze nawet jak miałam iść do sklepu, kościoła, duszno i niedobrze. Tłumaczyłam sobie że to przez stres jaki w ostatnim czasie doświadczyłam. Siedziałam w domu a każde wyjście było katorgą. Bałam się jak będzie gdy wróce na studia. Wróciłam i jest źle, miałam pierwsze zajęcia i było mi niedobrze do bólu, płacze sama w 4 ścianach, nie mam sił, boje się jutra, rodzice kupili mi mieszkanie tyle się poświecili, mama została sama, a ja najchetniej zniknełabym z tego swiata... Zaczełam myśleć nad psychologiem, ale nie wiem czy mam odwage się do niego udać, czuję że jestem sama z tym wszystkim.
×