Skocz do zawartości
Nerwica.com

smaksmoka

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez smaksmoka

  1. Ja mam podobnie z wyrzutami. Wcześniej wydawało mi się, że to są racjonalne wyrzuty sumienia i bardzo mnie to niszczyło. Nie miałem jak się bronić, skoro to moje sumienie/Bóg wskazywali mi na jakiś "grzech". Teraz wiem, że to są obsesje, które są nieracjonalne. Wiem, że nie wolno z nimi dyskutować. Trzeba pozwolić im odejść tak, jak przyszły. To jest jednak często cholernie ciężkie. Nieuleganie obsesjom to prawdziwy heroizm.
  2. smaksmoka

    Bonjour?

    Hej Shadyo! Ja miałem dokładnie tak samo. Kiedy tylko decydowałem się na pójście do specjalisty, zaraz miałem wrażenie, że jest lepiej i że nikogo nie potrzebuję. W moim wypadku to był mechanizm obronny nerwicy, który pojawiał się po to, żebym sobie nie pomógł. Prawdopodobnie w Twoim przypadku jest tak samo. Skoro te objawy do Ciebie wracają i robią w Tobie takie spustoszenie to zdecydowanie powinnaś pójść do psychiatry/psychoterapeuty. Choćby po to, żeby już nigdy nie wróciły. Mnie strasznie ciężko było uznać, że potrzebuję czyjejś pomocy, że mam zaburzenia psychiczne. Funkcjonują w nas głupie stereotypy - "wariat", "nienormalny", "psychol", "psychotropy". Teraz coraz bardziej akceptuję moją chorobę. Zresztą każdy ma jakieś psychiczne trudności. Myślę, że większości społeczeństwa przydałaby się psychoterapia. Bardzo wielu moich bliskich znajomych chodzi do psychologa, psychiatry, bierze leki psychotropowe. I to zazwyczaj są bardzo mądrzy i dobrzy ludzie. Prawdopodobnie Twoje problemy związane są z Twoją dużą wrażliwością. Ponoć specjaliści twierdzą, że tylko ludzie myślący mają tego typu problemy. Nie jest więc żadna ujma. Zachęcam Cię do przełamania się i pomocy sobie!
  3. Dzięki, przyda się! :)
  4. Witajcie! Mam na imię Przemek i choruję na nerwicę natręctw (OCD). Jakiś czas temu założyłem konto na tym forum. Przez kilka dni tu zaglądałem, po czym - uciekłem. Wszystko przez to, że nie potrafiłem przyznać się sam przed sobą, że mam problem. Druga przyczyna jest taka, że moja nerwica broni się, atakując wszystko, co może mi pomóc. Na a to forum na pewno jest pomocne. Pozwólcie, że w pokrótce opiszę moją drogę z nerwicą na głowie, a właściwie - w głowie. Obecnie mam blisko 26 lat. Jestem prawnikiem. Pierwsze symptomy OCD pokazały się u mnie na początku okresu dojrzewania, gdy miałem ok. 13 lat. Związane były z przymusem bardzo dokładnego sprzątania, tak, żeby nie pominąć żadnego kawałeczka podłogi/chodnika. Następnie przerzuciło mi się na sferę religijną. Gdy miałem 15 lat pojechałem na rekolekcje oazowe. W ich czasie zaczęły męczyć mnie natrętne myśli zarzucające mi różne grzechy. Mimo, że tak naprawdę nic złego nie zrobiłem, nie potrafiłem sobie z tymi myślami poradzić. Następnie nerwica opanowała całe moje życie religijne. Wciąż się za coś obwiniałem, zarzucałem sobie nawet rzeczy, których nie zrobiłem. Czułem przymus odmawiania określonych modlitw. Zaczęły pojawiać się też przymusy typowe dla OCD - konieczność omijania danych płytek chodnikowych, dotykania czegoś, sprawdzania czy drzwi aby na pewno są zamknięte. W klasie maturalnej miałem wszystkiego dość i dlatego przestałem przejmować się kwestiami religijnymi. Objawy pojawiały się u mnie tylko od czasu do czasu. Dobre samopoczucie miałem jednak tylko przez rok. Po roku ogarnął mnie straszny lęk, poczucie obcości, nierealności. Wtedy nie wiedziałem, że to objawy nerwicy. Do tego – nie miałem żadnej nadziei na poprawę i bałem się o tym mówić komukolwiek. Okres studiów, który miał być najlepszym w moim życiu, okazał się najgorszym, prawdziwym piekłem. Do psychiatry poszedłem dopiero po 2,5 roku. Leki pomogły opanować nieco gonitwy myśli, ułatwiły funkcjonowanie. Wciąż jednak bardzo cierpiałem. Bardzo też bałem się psychoterapii. Zaczynałem ją u bodajże 7 psychologów i uciekałem. Teraz wiem, że to był mechanizm obronny mojej nerwicy. Obecnie, od 8 miesięcy chodzę na indywidualną terapię psychodynamiczną. Myślę, że jestem na dobrej drodze – coraz lepiej rozumiem rządzące mną mechanizmy, docieram do skrywanych uczuć, do przyczyn moich problemów. Jest spora szansa, że od września zintensyfikuję terapię z 1 do 2 dni w tygodniu, co powinno przyspieszyć zdrowienie. W odwodzie zostaje jeszcze stacjonarny pobyt w ośrodku leczenia nerwic. Moje obecne życie wydaje się bardzo udane – niezła praca (mam nawet czas, by pisać na forum;), aplikacja, fajna dziewczyna. Nadal jednak nie odczuwam satysfakcji, radości. Mam w sobie lęk, napięcie, natrętne myśli, bezpodstawne wyrzuty. Wierzę jednak, że niebawem odzyskam spokój i smak. Również dzięki temu forum .
  5. Mi bardzo ciężko było się zebrać na pierwszą wizytę. Ogólnie to choruję na nerwicę natręctw od 6 lat. Zdecydowałem się pójść do psychiatry po 2,5 roku. Gdyby nie moja dziewczyna, może i do dziś bym nie poszedł. Bardzo się opierałem. Wydawało mi się, że wizyta u psychiatry to coś strasznego, że tam chodzą tylko "nienormalni". Cholernie bałem się przyznać, że coś mi dolega. Wizyta była dla mnie stresująca. Opowiedziałem psychiatrze o moich objawach, on stwierdził OCD i zapisał leki. Gdyby jednak nie tamta wizyta to do dziś czułbym się jakbym umierał, a może i odebrałbym sobie życie. Dziś wciąż się zmagam, ale małymi kroczkami idę do przodu. A zatem odwagi! Lekarz jest od tego, by pomagać i warto z tej pomocy skorzystać .
×