Skocz do zawartości
Nerwica.com

Karmana

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Karmana

  1. Chyba źle opisałam moją kochaną. W. przede wszystkim nie oczekuje, ze za cokolwiek będę płacić, przeciwnie, broni niezależności i czasem upiera się oddac mi głupie 50zł, które dla niej jest znacznie więcej niż dla mnie, bo jest na utrzymaniu rodziców a ja pracuję. Z wakacjami chodzilo o to, że nie mogłyśmy jechać, nie była zła, że nie mogłam zapłacić, nawet jakbym mogła to by się nie zgodziła. Jestem na 99,9% pewna, że mnie nie zdradza z nikim (0,1% to rozsądny dystans ) i obie miałyśmy wcześniej partnerki, nie tylko przygody z kobietami, ale związki. Ciężko powiedzieć, że ma roszczeniową postawę. Wprawdzie ma ciągle o coś wonty, ale nie chce ode mnie prezentów, fundowania czegoś czy konkretnych zachowań. Problemem są głównie jej pretensje, wybuchy i to przewalanie winy na każdego. Nigdy się nie spotkałam z osobą, która na wszystko ma przygotowaną odpowiedź i niezależnie od tego, co zrobi wina zawsze jest tej drugiej strony. Nawet jak na niej to przyznanie do winy wymuszę i dostanę przeprosiny, to na drugi czy trzeci dzien jakby zupełnie nie pamięta o sytuacji. Dlatego proszę o pomoc osoby, które albo były w związkach z takimi osobami albo same się tak zachowywały.
  2. Albo? Zakochanie bez pożądania to tylko u dzieci, chociaż patrząc na siostrzeńca i to już chyba nie :D Wg mnie to dobrze, że kreują. Moją babcie bił i zdradzał dziadek, a ona przy nim była i jeszcze tłumaczyła, bo mężczyźni tak mają. A mogła odejść, pracowała sama i nieźle zarabiała.Myślę, że babcia nie wiedziała co to orgazm, a seks był dla niej małżeńskim obowiązkiem, bo nie da mu ona to da inna. Teraz mało ktora kobieta da sobie wmówić, że to normalne i powinna to znosić, bo zawsze może pogadać o tym z innymi kobietami i zobaczy, że jednak można lepiej. Kiedyś myślałam, że miłość to zaufanie, takie zrozumienie bez słów, pełna akceptacja, namiętność, taka zwykła radość, że się widzi ukochaną osobę, teraz tego wszystkiego nie ma, a mnie ciągle zależy więc chyba ciągle kocham.
  3. Witam Z góry przepraszam jak piszę w złym dziale. Mam trudny okres, wiele problemów, które powodują, że zyję w stałym stresie i przez to nie moge spać. W dzien się trzymam, ale w nocy jest fatalnie, wszystkie lęki wychodzą. Praca pozwala mi spać w dzien, ale przez to nie wyrabiam sie z wieloma rzeczami i to powoduje kolejne problemy, a w dzien spie plytko, urywanie i ciągle jestem zmęczona. Kupiłam sobie sedomix, taka ziolową nalewkę, ale ona raczej zmula niż usypia, czy jest może jakiś srodek bez recepty, który mozecie polecić? Pozdrawiam K.
  4. Witam Was Nie wiem jak zacząć, bo pierwszy raz piszę w osobistej sprawie na forum, ale mam problem z dziewczyną (ja też jestem dziewczyną i od razu proszę sobie darować wszystkie rady o dopchnięciu przez faceta jak w sąsiednim wątku). Jesteśmy ze sobą niecaly rok, ja mam 28 lat, ona 23. Na początku było pięknie, ale od paru miesięcy mamy poważne problemy. Zawsze miała zmienny charakter, potrafiła od melancholii szybko przechodzić do śmiechu i odwrotnie, łatwo się denerwowała i wszystko za bardzo brała do siebie, ale teraz to wszystko przybrało tak bardzo na sile, że nie wiem, co robić. Zaczęły się, kiedy moja Ukochana nie zdała kilku egzaminów na studiach. Najpierw była załamana, ale potem postanowiła je zmienić (iść do prywatnej szkoły na całkiem inny kierunek) i humor jej się poprawil. Niestety okazalo sie, że przez to nie możemy jechać na wymarzone pierwsze wakacje do Hiszpanii (mnie nie było stać, żeby zapłacić za nas obie). Zaczęla wiekszość czasu przesiadywać w domu ze słuchawkami na uszach. Od czasu do czasu wychodzilyśmy gdzieś na koncert czy potańczyć. Ja jestem typem domatora, źle się czuję w takich miejscach, wiec w koncu zaczęła wychodzić częściej gdzieś z jakimiś znajomymi. Ja nie mam nic przeciwko temu, ale zauważylam, że z czasem zaczely dla niej istniec tylko dni kiedy klubowala i kiedy pojawiala sie okazja, wszystko rzucala. Na początku powiedziala, ze jesli chce, żeby została, wystarczy, ze powiem, ale kiedy raz ją poprosilam, żeby posiedziała tym razem ze mną, wprawdzie zostala, ale siedziala struta, zla przez cały czas. Mówiła, że wszystko gra, ale dała do zrozumienia, że popsułam jej wieczór. Na tych wyjściach najczęściej się upijała, czasem dzwoniła do mnie, żebym po nią pojechała, przez telefon mówiła straszne rzeczy - że ktoś ją chce napaść, zgwałcić, że się boi. Kiedy przyjeżdżałam okazywało się, że jest pępkiem całej imprezy i każdy dookoła niej skacze. Często wtedy też ma do mnie pretensje ale właściwie nie wiem o co, potrafiła być agresywna, rzucać się, wyrywać. Ostatnio byla taka sytuacja. Chcialam ją wziać do domu, nie, uciekala jak dziecko po całym klubie, pijana oczywiście. Zaczepiala obcych ludzi i mówiła, że chcę jej coś zrobić a przy tym śmiała się (na szczęście, więc jej nie wierzyli). Ale kiedy ja się wkurzyłam i powiedziałam, że wracam sama, to poszła za mną i zaczęła wyzywać. Zapytałam się, czy chce zostać ale razem ze mną - też nie. Siedziala, poplakala sie, nie dala sie dotknąć ic hciała iść na piechotę ze Środmieścia na Bemowo, chociaz bylam samochodem. Następnego dnia nie chce o tym rozmawiać, mowi, że to pzrze alkohol i nic nie znaczy. Jak ma zly dzien dosłownie wszystko potrafi ją wyprowadzić z równowagi, potrafi wściec się, że przyjdę w złym momencie, albo ze o coś zapytam, kiedy ona gra na komputerze. Innym razem zachowuje sie całkiem normalnie, nie wścieka się, przytula, śmieje, ale ja za każdym razem boje sie odezwać, że powiem coś nie tak. Kiedyś sprzeczki wyjaśniałyśmy w parę h teraz w parę dni i zwykle przy okazji jednego powodu znajduje sie tuzin kolejnych powodów, błachych które rosną do wielkiej skali (np. że mma nie taki ton głosu). Dwa razy chciala sie zabic. Raz tylko o tym mowila (szarpala sie ze mna przed pubem i krzyczała, że skoczy z mostu), a drugi raz już wymachiwała nożem kuchennym, który musiałam jej wyrwać. Naciskałam na nią, żeby poszła do psychologa, ale nie chce o tym słyszeć, uważa, że sama da radę. W domu też ma nieciekawą sytuację (nie mieszkamy razem, ona mieszka z mamą), ale ciągle tylko słyszę, że to wina mamy (bo czegoś nie powiedziała, albo powiedziala, ale nie dość jasno) W ogóle moja W. jakoś dziwnie podchodzi do winy - najpierw zawsze winny jest ktoś inny albo coś innego. Egzaminy oblała przez mamę, sprzeczki ja prowokuję, więc jej zachowanie jest normalne i usprawiedliwione. Ona nigdy niczego nie prowokuje, bo zawsze ma dobry powód. Dopiero kiedy doprowadzi mnie już do krzyku i łez czasem odpuszcza i przeprasza, ale to nie znaczy, że parę dni później znow mi nie powie, że to jednak ja zawiniłam i ma o to żal. Na początku miałyśmy rewelacyjny seks, ale najpierw ona jakoś przestała mieć na niego ochotę (chociaż całowała się), teraz ja też już nie chcę, bo bardzo tę sytuację przeżywam. Zarywam całe noce, bo nie mogę spać a rano nie mogę się skupić, ciągle czuję taki ucisk w głowie, wyskoczyły mi jakieś krostki, które nerwowo nieświadomie drapię, wszystkie objawy stresu. Boje się, że wpadnę w jakąś nerwicę. Mam też problemy z zaufaniem. W. jest bardzo atrakcyjna, podoba się i mężczyznom i kobietom i sprawia jej to przyjemność, a jednocześnie ma kompleksy, ciągle chce coś poprawiać w swoim ciele, nie podoba się sobie, bez makijażu nie wyjdzie nawet do sklepu na dole bloku. Ostatnio nawiązała wiele internetowych znajomości na różnych portalach, również z Wawy i co jakiś czas słyszę o jakimś koledze czy koleżance. Ciągle ich manipuluje, żeby jej mówili, że jest piękna, a mnie mówi, że to nic nie znaczy. Raz jej powiedziałam, że mi się to nie podoba i dałam argument, że podobno nie wie co robi po alkoholu, ale się na mnie wściekła. Na koniec przeprosiła, ale to ja kilka dni musiałam zapewniać, że kocham i ufam i mi zależy. Powoli nie wytrzymuję napięcia. Kiedy zapytałam się, czy jest jej źle i chce się rozstać, oskarżyła mnie, że to ja chcę odejść i była awantura. Kiedy powiedziałam, że musi zmienić swoje zachowanie, bo nie wytrzymuję znow to samo, praktycznie ze mną zerwala, potem przeprosila, potem znow byla obrazona. Mowi, ze jej zależy i się stara, ale nie chce nawet porozmawiać z moja koleżanką psychologiem o wizycie w poradni nie mówiąc. Kiedy jej wypaliłam, że ma jakieś zaburzenie stwierdziła, że jestem psychopatką i nią manipuluję. Nie mogę nic powiedzieć co jej się nie spodoba bez odbicia piłki w moją stronę i konczu się na tym, że ona jest ofiarą a ja agresorem. Czytałam w internecie o różnych zaburzeniach i borderline bardzo pasuje. Przeczytałam ten tekst: http://bpd.szybkanauka.net/ i zrobiło mi się bardzo przykro. Nie znam nikogo z tym zaburzeniem. Czy dobrze rozumiem, że to co robi, to nie jej wina? Jak w takim razie mam z nią postępować, żebym sama nie cierpiała? Nie radzę sobie z tym i boję się że po prostu niewytrzymam. Bardzo ją kocham i zależy mi na tym związku, więc nie piszcie "zerwij i znajdź normalną", bo że tyle mogę zrobić wiem już sama. Dziękuję za wszystkie konstruktywne rady K.
×