Skocz do zawartości
Nerwica.com

chamer84

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia chamer84

  1. A może ja idealizuję słowo miłość: -nie spojrzeć się na inną kobietę,nie mieć myśli jakby było gdyby... -spędzać ze sobą czas godzinami i się nie nudzić sobą -mieć motyle jak tylko się ją widzi bo u mnie jest tak troche na odwrót od tego...fakt jest faktem ,że wiem,że z inną nie będę miał lepiej...tzn że inna nie będzie wstanie mnie tak kochać...bo ja naprawdę nie wiem co czuję chyba te wszystkie filmy mnie zepsuły i wierzę w jakąś ideologię
  2. A ja jestem pewny tego,że tak na dobrą sprawę milości nie ma...jak jedna strona się stara to druga jakoś tak nie koniecznie...a może to jest właśnie milość?Prześledźcie prosze swoje związki i swoich znajomych i się zastanówcie...
  3. Hmmm...to ja jestem popieprzony albo naprawdę jej nie kocham... -- 18 wrz 2012, 01:36 -- Agonista...hmmm myślę że po ślubie może przestanę o tym myśleć...bardziej mam obawy czy to ta...długie związki niczego dobrego nie wnoszą przed ślubem...boję się że to zwykłe przyzwyczajenie...a po ślubie jak nie wyjdzie to już będę kawalerem z przeszłością itp czasem to obwiniam ją za tą depresję...nie chcę tego ale jakoś tak mi podświadomość mówi...że z inną byłbym szczęśliwszym...z drugiej strony ona jest taka dobra dla mnie i wiem że lepszej nie znajdę...ech gonitwa myśli i nie wiem która słuszna...jutro wizyta u psycholog...ciekaw jestem co wypracujemy...pozdrawiam wszystkich
  4. A czy Wy tak macie że jak druga osoba się stara to Wy tego nie szanujecie..?? Wiem że to nie jest mądre ale ja tak mam...ona jest taka kochana a ja nie umiem tego uszanować...
  5. no i tu się nie zgadzamy...dla niej dla jej rodziny małżeństwo to podstawa... czyli ja muszę zmienić coś w swoim myśleniu
  6. od kiedy pamętam nigdy nie chciałem ślubu...nie widzę w małżeństwie nic fajnego...w mojej rodzinie nie ma żadnych pozytywnych wzorców odnośnie tego tematu...moja depresja,nerwica...wcale nie pomaga mi przy podjeciu decyzji...tym bardziej że jak zachorowałem uważałem że jeśli będę kochał to to będzie lekarstwo na moje zło...teraz mam taką myśl że jak nie ona to żadna inna...ale ta myśl czasem mi ucieka i myślę że z inna byłbym szczęśliwszym:( gubię się juz w tych myślach...((((((((((( -- 16 wrz 2012, 15:15 -- też tego się obawiam że stracę zainteresowanie...że po ślubie nadal będę miał te myśli czy ja dobrze zrobiłem...czy ja ją kocham...czy będę szczęśliwy...czy jej nie skrzywdzę bo odejdę czy jej nie zdradzę... -- 16 wrz 2012, 15:17 -- W życiu zawodowym nie mam takich problemów..idę jak tzws burza...nie mam tu rozterek...a moje życie prywatne stanowi w tej chwili rujnę!!! podziwiam ją że mimo tylu ciosów z mojej strony ona nadal jest przy mnie...chciałbym czuć do niej takie samo uczucie co ona do mnie...ona jest mnie pewna że chce ze mną być
  7. to nie takie łatwe...w mojej sytułacji nie wydaje mi sie to ani białe ani czarne...mam chwiejne uczucia...tez tak mysłałem rok temu że jak sie zastanawiam tzn ze to nie ona....ale...
  8. sleepwalker bardzo fajna rada...sam jej tak mówiłem,problem tkwi w tym,że ona nic nie mówi o tym ale ja wiem że tego bardzo potrzebuje...dramat w tym że ja nie jestem wstanie jej tego zagwarantować...odrazu zaczynam się denerwować,irytować...nie umiem się cieszyć z tego że jesteśmy....nie wiem czy nie lepiej jej dać wolną rękę...a ja będę kontynuować leczenie na terapii i jak bedę gotowy (jesli bedę gotowy) to dopiero do niej wrócić....szkoda że nie ma tych motylków...
  9. na innym założonym temacie zwróciłem uwagę że dużo było takich osób że przed ślubem zastanawiało się czy kochają...ciekaw jestem jak się u nich to skończyło
  10. Na chwilę obecną nie jestem wstanie podjąć takiej decyzji...ona stara sie mnie rozumieć...ale ja czuję presję, przed rostaniem byliśmy 10 lat..był przecież czas na poznanie...jej rodzice ciągle się dopytują co dalej..a ja wszedłem znowu z butami w jej życie zamiast dać jej szukać swojego szczęścia...najgorsze że nie jestem wstanie nic jej zagwarantować...Cała ta sytułacja, moje nerwy sprawiają że nie mogę się przy niej uspokoić...wiem czego pragnie...a ja nie moge jej tego dać...wywołuje to u mnie depresję, drażni mnie,upatruję w niej źródła mojego stanu...zaczynam się od niej znowu oddalać:////
  11. Candy dziękuję za zainteresowanie moim tematem...czuję na sobie dodatkowe obciążenie...juz raz uciekłem sprzed ołtarza...nie byliśmy rok...teraz po powrocie każdy spodziewa się ode mnie deklaracji...na moment jak błagalem ją aby do mnie wróciła byłem pewny że dam radę się zadeklarowac...wróciła a ja znowu lęki...dodam że mamy po 28 lat...ona chce stabilizacji dziecka...a ja czuję ze moge jej tego nie dac...zastanawiam sie czy nie uciec...nie dac jej wolnej reki...a sam kontynułować leczenia i psychoterapii...tylko jakie ja dam świadectwo o sobie??...kolejna ucieczka??
  12. To samo stwierdziłem...że problem tkwi we mnie...dla niej poszedłem na terapię...jestem po 3 wizycie...ale nie widzę zmian...robię coś wbrew sobie, coś na przekór siebie...dotychczasowe przekonania zawaliły się...dziś się widzieliśmy...moje lęki i nasilenie depresji odbija się na niej...upatruję w niej źródła moich myśli...znowu myślę że jej nie kocham...znowu chcę uciec. Chciałbym poznać kogoś kto miał takie same obawy przed ślubem...że po ślubie one minęły...w sumie nie wiem sam...czasem chciałbym aby ktoś za mnie podjął decyzję...wiem że nie znajdę lepszej...czuję że jestem teraz egoistą że powinna być szczęśliwa z kimś innym...a ża ją trzymam bo boję się samotności..gubię się już w natłoku moich mysli,obaw, czarnowidztwa... po tylu latach cieżko tu mówić o miłości...czasem się czuję że jest taką moją bardzo dobrą koleżanką...przepraszam że piszę tak bez ładu i składu,,,piszę to co w danej chwili myślę i czuję...tak bardzo chciałbym być z nią szczęśliwy...pomocy -- 15 wrz 2012, 23:27 -- Powiem jeszcze coś o sobie...zauważyłem że jak ona się oddala...robię dla niej wszystko...jak czuję że ją mam tracę zainteresowanie...zaczynam się nudzić..zastanawiać czy to faktycznie ona...jak się oddala nie mam takich wątpliwości wtedy jestem jej pewien...to jest głupie!!!
  13. Żeby mnie dobrze zrozumieć muszę zacząć od początku....jestem w związku 12 lat, do drugiej klasy liceum. Pamiętam jak szła korytarzem i już wtedy powiedziałem,że jak będą ją miał to zostanie moją dziewczyną...rzeczywistość i koleje losu sprawiły że ten związek miał swoje wzloty i upadki. Po 3 latach zerwałem będąc znudzony tym związkiem. po poł roku dopadła mnie nerwica lękowa, spotkałem, powiedziałem jej o tym...popłakała się, postanowiliśmy do siebie wrócić...przez pewien czas uważałem że ją kocham....egoistycznie powiem że liczyłem że znajdę kogoś przy boku kogo zapomnę co to depreska,nerwica...mimo tych myśli bałem się jej stracić...oświadczyłem się, przed ślubem dopadły mnie myśli ona nie ona...ona nie ona....oststecznym rezultatem tego było że nie spałem, nabawiłem się mysli samobójczych i nerwicy żołądka..nie dałem rady...odszedłem... tęskniłem za nią, kolejne próby powrotu wywoływały u mnie ponowne lęki przed ślubem...czy ja ją naprawde kocham....??dodam,że jak się spotykalem z kimś innym miałem wrażenie że ją zdradzam, nikt nie zrobił na mnie wrażenia takiego jak ona...dodatkowo dowiedziałem się że ona zaczyna się z kimś spotykać...poczułem że muszę działać,że tym razem dam radę i się ożenię,,,,czułem że ją kocham...odzyskałem ją...lęki wróciły...myśli o miłości do niej też?? nie rozumie tego ...cały rok panika...przypominanie sobie samych dobrych chwil...moment ślubu decyzji....nastepują wątpliwości...to jest straszne......przed chwilą zrobiłbym wszystko żeby ona ze mna była...teraz już po raz kolejny odwrót...podejmowanie decyzji...za chwile rezygnacja z niej...staRCH przed małżeństwem, przed zmianami...czy miał ktoś z Was podobne rozterki ??
×