Skocz do zawartości
Nerwica.com

kachna31

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia kachna31

  1. Bardzo Ci dziękuję za info. Niestety jestem z Żoliborza, ale i tak spróbuję moze mi się uda. Wychodząc od psychologa z uczuciem, że znowu musisz liczyć tylko na siebie i swoje "silne" ja, to na początek chyba nie najlepsza pomoc w zwalczaniu nerwicy. Ale moze sie mylę.... Pozdroofka
  2. Witaj. W skrócie moja historia jest identyczna, z tą różnicą ze ja jeszcze latam po lekarzach (od października) i czekam aż mi w końcu powiedzą "nic pani nie jest ma pani nerwicę lekową". Byłam u przeróżnych lekarzy, doszukałam sie jakiś drobiazgów, ale pychiarta u którego byłam nie stwierdział u mnie nerwicy lękowej. Więc jestem w kropce. Bo chciałabym usłyszeć stanowcze stwierdzenie i wtedy by mi ulżyło. Tak jak Tobie (bo przynajmniej wiedzialabym w 100% na co jestem chora). pozdroofka
  3. Witam wszystkich. Właściwe mam pytanie do Natalie81 bo wiedzę, że jesteś z Wawy? Czy mozesz mi polecić tego lekarza do którego chodzisz? Ja mam (podobno, bo psychiarta tego nie stwierdziła tylko lekarz rodzinny )nerwicę lękową. Chodzę obecnie do psychologa, ale te sesje polegają na tym że sobie pogadam, popłaczę i wychodzę z nich z uczuciem niedosytu. Szukam lekarza, który prowadzi dialog i pomaga dostrzec to co powoduje u mnie nerwicę. Jeśli możesz to pomóż. Do PjK Spróbój się zapisać do specjalisty, co Ci szkodzi, Ty na tym nic nie stracisz a mozesz tylko zyskać, moze sie przekonasz a może Ci pomoże (ja na poczatku sie strasznie wstydziłam, no jak to ja i do psychologa??? a już psychiatra w ogóle nie wchodzil w rachubę. Teraz traktuje to jak normalną wizytę u lekarza. I wiesz co trochę mi lżej, i czasem sam fakt że wypowiem coś na głos powoduje, że dostaję olśnienia i że zaczynam rozumieć wiele rzeczy - mimo że ten sposób terapii nie do końca mi odpowiada). Pozdrawiam i trzymam kciuki.
  4. Bardzo Wam dziękuję. agapla moze tego właśnie potrzebuję, trochę czasu dla siebie (bo od urodzenia Kubusia nie miałam tego czasu, a nawet jak przychodził weekend to moja mama wzbudzała i nadal to robi poczucie winy , że zamiast się zajać synkiem, bo nie jestem w pracy to ja sobie np zdjęcia chce porobić). inez3 dzisiaj mam kolejną sesję i jeśli się nic nie zmieni i będzie jak dotychczas to sie zapytam tej psycholog czy to każda sesja ma tak wyglądać, a jeśli takie jest jej podejście do problemu to zmienię lekarza. Mnie jest potrzebna rozmowa i spojrzenie kogoś "mądrzejszego" na problemy jakie mam i z jakimi nie radzę sobie najwidoczniej (chociaż wydaje mi się, że wiem co, a właściwie kto jest moim największym problemem). Pozdrawiam
  5. agapla, biorę (już w pracy magnez na mnie mówią ). A co masz na myśli mówiac "bardziej zadbać niż inni"? Lekarka zaleciła mi też ćwiczenia typu pilates (???) muszę się zebrać zeby sie na nie zapisać moze to tez coś da. :) A co z tymi sesjami jak to wygląda?
  6. Dziękuję Wam wszystkim bardzo za rady i słowa otuchy. Już zapisałam sie do innego lekarza psychiatry. W sumie nie zaszkodzi skonsultować sie z kimś innym. Strasznie chę aby "TO" mnie w końcu opuściło (tym bardziej jak po ostatnich wydarzeniach zobaczyłam przerażenie w oczach mojego synka) Chodzę również na cotygodniowe sesje u psychologa, lecz zastanawia mnie czy te sesje to zawsze wyglądają tak , że tylko ja mówię? Ze nie ma pomiędzy mną a psychologiem dialogu? Gdybym chciała się tylko wygadać to mam przyjaciół, a ja oczekuję od psychologa pomocy (oczywiście nie mam na myśli rozwiązania za mnie problemu, lecz pomoc w dostrzeżeniu go). Podpowiedzcie mi ze swych własnych doświadczeń , bo może się mylę? PS. O wypadalności płatka właśnie słyszałam ,że jest niewielką wadą ale bardzo uciążliwą i dającą właśnie takie objawy co pewnie w połączeniu z nerwicą daje takie efekty. Tylko czy można to wyleczyć?
  7. Witam wszystkich. Dlaczego zdecydowałam sie tu napisać? Bo dosłownie nie wiem już co mam robić. Byłam już chyba u wszystkich możliwych lekarzy i każdy mówi co innego a ja czuję sie momentami fatalnie i jak mnie dopada to tracę zmysły. Ale moze od początku. Zaczęło się wszystko w zeszłym roku w październiku. Jechałam z meżem samochodem na działkę do naszego synka (opiekuje się nim moja mam, ma dwa lata i 9 miechów - synek , nie mama ). Normalny dzień ani bardziej ani mniej stresujący, ani zimny ani gorący. Nagle zaczęło mi się coś dziać, zawroty głowy, tachykardia, ból w klatce piersiowej, niemożność nabrania oddechu "do końca", z minuty na minutę uczucie spadania w otchłań, dretwienie najpier rąk, potem nóg. Zaczęłam panikować bo nie wiedziałam co sie ze mną dzieje, bezwłat, niemoc i brak powietrza z tym uczuciem przygniatania w klatce piersiowej. Zjechaliśmy na pobocze, wezwaliśmy karetkę (bo żeby było śmieszniej był gigantyczny korek). Karetka przyjechała, ekg wyszło ok, dostałam zastrzyk z relanium i zabrali mnie do szpitala. Podstawowe wyniki ok, tylko niedobór magnzu i potasu - diagnoza "pewnie Pani ma nerwicę". Kroplówka i do domu. Przez kolejnych kilka tygodni świat mi sie zawalił na głowę, ja która nigdy nie chorowalam i do lekarzy nie chodziłam, nagle nie jestem w stanie funkcjonować, duszność, przenikliwy ból w klatce piersiowej i uczucie niedotlenienia, niemożność nabrania powietrza, płuca wiecznie spragnione telu. Zaczęłoam robić badania, EKG serca - ok, tomografia głowy - ok, EEG mózgu - ok, spirometra - ok, jama brzuszna - ok, Holter - lekka arytmia, ECHO serca - wypadalnosć płatka zastawki mitralnej (ale niewielka), reszta badań z kri w miarę ok (niedogór magnezu i potasu), badania hormonu tarczycy - ok, ponieważ pojawiły się bóle brzucha wiec jeszcze badania na Helikobakter - ok, lambię -ok. Byłam z tymi badaniami u neurologa, rozkłada rece, u kardiologa - no tak ma pani wypadalnosć płatka, wada niewielka ale uciażliwa. Lekarz rodzinny upierał się że to nerwica lękowa . Poszłam do psychiatry - nie pa pani nerwicy ale prosze do psychologa pochodzić. pochodziłam nic nie lepiej. Od pażdziernika mam te swoje ataki, czasem mniejsze czasem większe, ale jakoś sobie z tym radziłam. Teraz znowu wszystko powróciło (od około 2 tygodni) Znowu lekarze, i znowu nie wiadomo co mi jest . Psychiatra twierdzi ze nie mam nerwicy, ale pramolan na wszelki wypadek mi dał.Rezonans magnetyczny głowy - ok, Rezonas kręgosłupa szyjnego - zwyrodnienie kręgów (ale chyba nic znaczącego bo nikt na to nie zwrócił uwagi). W tę sobotę wylądowałam znowu w szpitalu, karetka mnie zabrała z działki. Zaczęło sie od duszności, potem kołatanie serduca i ból w klatce piersiowej przeszywający na wskroś. Blokada która nie pozwala mi odetchnąć do końca, przy zamykaniu oczu koszmarne zawroty głowy i pogłębiające się uczucie niedotlenienia, aż w głowie czułam "prądki". Dla mnie jest to straszne, jak zaczęło mi sie to dziać, najpierw próbowałam zachować spokój, ale ponieważ nic mi nie przechodziło to powoli zaczęłam myśleć , że tym razem to cos poważniejszego, że zaraz zemdleję i że moze nawet umrę. Jedna myśl , żeby tylko zobaczyć jeszcze synka. Wiem że moze to wygląda na nerwicę lękową, ale ja normalnie nie mam lęków i się nie boję wyjść do ludzi, jeździć środkami komunikacji, mam cel i sens życia. Zaczynam panikować gdy zaczynam mieć te swoje "ataki" i ten dławiacy ból , paraliżujacy mnie i ta potworna niemożność odetchnięcia.A później jak mi to wszystko odchodzi to pozostaje uczucie jakby mnie ktoś kijem obił po klatce piersiowej i dochodzi ból pomiędzy łopatkami. Strasznie się rozpisałam, ale już naprawdę nie daję sobie rady, zaczynam czuć, że przez to że nie wiem co mi jest zaczne fiksować. Prosze pomóżcie mi, poradźcie a może podpowiedzcie mi coś. może macie namiar na jakiegoś lekarza (w Wawie) godnego polecenia . pozdrawiam Kachna PS. Proszę doradźcie mi coś . Czy ja już zaczyna wariowac??????
  8. No wiec ja tez już dostaję lekkiego "kołomyja". I nie wiem co mam robić. Dokończe chodzenie do lekarzy (mam jeszcz kilka wizyt) i za niecałe dwa tygodnie mam wizytę u psychiarty (przepisała mi pramolan - który nie za bardz na mnie działa) zobaczę czy mi coś innego przepisze i co w ogóle powie. Najgorzej, że nie wiem już jak sobie radzić gdy zaczynam mieć "atak". Strasznie się wtedy boję (mimo iż wiem, że badania są ok, to boje się że przez ten ciagły stres moje serducho siadzie )
  9. Witam wszystkich. Dlaczego zdecydowałam sie tu napisać? Bo dosłownie nie wiem już co mam robić. Byłam już chyba u wszystkich możliwych lekarzy i każdy mówi co innego a ja czuję sie momentami fatalnie i jak mnie dopada to tracę zmysły. Ale moze od początku. ] Zaczęło się wszystko w zeszłym roku w październiku. Jechałam z meżem samochodem na działkę do naszego synka (opiekuje się nim moja mam, ma dwa lata i 9 miechów - synek , nie mama ). Normalny dzień ani bardziej ani mniej stresujący, ani zimny ani gorący. Nagle zaczęło mi się coś dziać, zawroty głowy, tachykardia, ból w klatce piersiowej, niemożność nabrania oddechu "do końca", z minuty na minutę uczucie spadania w otchłań, dretwienie najpier rąk, potem nóg. Zaczęłam panikować bo nie wiedziałam co sie ze mną dzieje, bezwłat, niemoc i brak powietrza z tym uczuciem przygniatania w klatce piersiowej. Zjechaliśmy na pobocze, wezwaliśmy karetkę (bo żeby było śmieszniej był gigantyczny korek). Karetka przyjechała, ekg wyszło ok, dostałam zastrzyk z relanium i zabrali mnie do szpitala. Podstawowe wyniki ok, tylko niedobór magnzu i potasu - diagnoza "pewnie Pani ma nerwicę". Kroplówka i do domu. Przez kolejnych kilka tygodni świat mi sie zawalił na głowę, ja która nigdy nie chorowalam i do lekarzy nie chodziłam, nagle nie jestem w stanie funkcjonować, duszność, przenikliwy ból w klatce piersiowej i uczucie niedotlenienia, niemożność nabrania powietrza, płuca wiecznie spragnione telu. Zaczęłoam robić badania, EKG serca - ok, tomografia głowy - ok, EEG mózgu - ok, spirometra - ok, jama brzuszna - ok, Holter - lekka arytmia, ECHO serca - wypadalnosć płatka zastawki mitralnej (ale niewielka), reszta badań z kri w miarę ok (niedogór magnezu i potasu), badania hormonu tarczycy - ok, ponieważ pojawiły się bóle brzucha wiec jeszcze badania na Helikobakter - ok, lambię -ok. Byłam z tymi badaniami u neurologa, rozkłada rece, u kardiologa - no tak ma pani wypadalnosć płatka, wada niewielka ale uciażliwa. Lekarz rodzinny upierał się że to nerwica lękowa . Poszłam do psychiatry - nie pa pani nerwicy ale prosze do psychologa pochodzić. pochodziłam nic nie lepiej. Od pażdziernika mam te swoje ataki, czasem mniejsze czasem większe, ale jakoś sobie z tym radziłam. Teraz znowu wszystko powróciło (od około 2 tygodni) Znowu lekarze, i znowu nie wiadomo co mi jest . Psychiatra twierdzi ze nie mam nerwicy, ale pramolan na wszelki wypadek mi dał.Rezonans magnetyczny głowy - ok, Rezonas kręgosłupa szyjnego - zwyrodnienie kręgów (ale chyba nic znaczącego bo nikt na to nie zwrócił uwagi). W tę sobotę wylądowałam znowu w szpitalu, karetka mnie zabrała z działki. Zaczęło sie od duszności, potem kołatanie serduca i ból w klatce piersiowej przeszywający na wskroś. Blokada która nie pozwala mi odetchnąć do końca, przy zamykaniu oczu koszmarne zawroty głowy i pogłębiające się uczucie niedotlenienia, aż w głowie czułam "prądki". Dla mnie jest to straszne, jak zaczęło mi sie to dziać, najpierw próbowałam zachować spokój, ale ponieważ nic mi nie przechodziło to powoli zaczęłam myśleć , że tym razem to cos poważniejszego, że zaraz zemdleję i że moze nawet umrę. Jedna myśl , żeby tylko zobaczyć jeszcze synka. Wiem że moze to wygląda na nerwicę lękową, ale ja normalnie nie mam lęków i się nie boję wyjść do ludzi, jeździć środkami komunikacji, mam cel i sens życia. Zaczynam panikować gdy zaczynam mieć te swoje "ataki" i ten dławiacy ból , paraliżujacy mnie i ta potworna niemożność odetchnięcia.A później jak mi to wszystko odchodzi to pozostaje uczucie jakby mnie ktoś kijem obił po klatce piersiowej i dochodzi ból pomiędzy łopatkami. Strasznie się rozpisałam, ale już naprawdę nie daję sobie rady, zaczynam czuć, że przez to że nie wiem co mi jest zaczne fiksować. Prosze pomóżcie mi, poradźcie a może podpowiedzcie mi coś. może macie namiar na jakiegoś lekarza (w Wawie) godnego polecenia . pozdrawiam Kachna [ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:33 pm ] Witam ponownie. Proszę doradźcie mi coś . Czy ja już zaczyna wariowac??????
×