mój tata to człowiek o dwóch twarzach. zawsze taki był. dusza towarzystwa, roześmiany, wszyscy go lubili, ale w domu zmieniał się nie do poznania. wpadał w ataki furii, znęcał się nade mną psychicznie, poniżał mnie. ale kiedyś jeszcze miał kontakt z rzeczywistością. teraz od paru lat jest na rencie, ponieważ ma bardzo słaby wzrok, przeprowadziliśmy się do innego miasta i praktycznie nie wychodzi z domu. tylko żeby wynieść śmieci albo do sklepu. jego stan się coraz bardziej pogarsza, często sam mówi do siebie, jakby z kimś rozmawiał. cały czas wspomina jakieś czasy młodości, ma świetną pamięć wsteczną, ale nie pamięta za bardzo co było parę dni temu. często jest bardzo zgryźliwy, wszystko bierze do siebie i odnosi od siebie. potrafi zrobić awanturę o byle co, jego jedyną formą obronną jest krzyk i wyzywanie innych.
w rodzinie czasami próbujemy delikatnie zasugerować jakąś wizytę u psychologa, ale w ogóle on nie chce o tym słyszeć. ogólnie nakłonienie go do pójścia do okulisty jest trudne. nie wiem już co robić, jestem bardzo zmęczona życiem w wiecznym strachu, życiem zależnym od tego w jakim humorze będzie mój tata.
co można zrobić, żeby wysłać go do lekarza lub na leczenie? dodam, że nie jest ubezwłasnowolniony