Skocz do zawartości
Nerwica.com

yurusenai92

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez yurusenai92

  1. hej, nie wiem czy powinnam to pisać tutaj bo nie chcę nikomu przerywać wątku ale znowu zakładając nowy temat niepotrzebnie zaśmieca się forum, a wiem że to moze być dokuczliwe więc pisze tutaj. W zasadzie nawet nie wiem co mi jest, lekarz neurolog stwierdził mi zaburzenia nerwicowe i sugerował udanie się do psychologa bądź psychiatry, tylko że pan doktor nawet nie zwracał najmniejszej uwagi na to co mówię po trzy razy wypytywał o te same objawy więc czy mozna brac jego diagnozę na poważnie? kiedy rodzice usłyszeli że chce się wybrać do psychologa (o psychiatrze nawet nie wspomniałam bo po prostu mi głupio od razu zrobili by ze mnie czubka) no nie przyjeli tego zbyt dobrze, mama nadal sądzi że gdybym miała problemy to po prostu bym przyszła do niej pogadac a ona jak wróżka sprawiłaby że nagle wszystkie sie rozwiążą, tyle że ona tego nie rozumie, że odczuwam lęk przed najmniejszym zadaniem które się przede mną postawi. Mam wrażenie że jeżeli nie sprostam jej oczekiwaniom, świat się zawali, rodzina mnie wydziedziczy a ja skończe gdzieś na ulicy bez grosza. Skąd te podejrzenia? Zaczeło się wszystko jakoś przed maturą moja najlepsza przyjaciółka która była dla mnie jedynym oparciem i której mogłam powiedziec dosłownie wszystko w pewnym momencie znalazła sobie nowych znajomych a ja stałam się już niepotrzebna. do dzisiaj obwiniam się za to że nie jestem zbyt ciekawym człowiekiem aby znalazła się choc jedna osoba która nie uciekłaby ode mnie. Z tego powodu ledwo co zdałam maturę, większość dni przepłakałam usilnie wpatrując się w notatki i nie mogąc się na nich skupić, moje myśli były po prostu wszędzie tylko nie tam gdzie powiny, no ale jakoś dałam rade, rodzice w koncu byli ze mnie dumni tylko musiałam po szkole wrócić na półroczne wakacje do mojego rodzinnego domu. nie dość że nie miałam już kontaktu z moją byłą przyjaciółką to nie miałam wokół siebie praktycznie nikogo do kogo mogłabym się odezwać. moim marzeniem była szkoła teatralna ale niestety ciągle myślałam o tym że juz nigdy nie zobaczę jej, moich znajomych z liceum, o tym że teraz zostałam kompletnie sama i nawet nie mam osoby z którą mogłabym się podzielić tym co wtedy czułam. nie zdałam egzaminów , nawet nie nauczyłam się porządnie tekstów które miałam recytowac płynnie z pamięci więc niby jakim cudem mieliby mnie przyjąć? ale pojechałam na eliminacje dla świetego spokoju, żeby nikt mi potem nie wypominał że poddałam się na starcie. Poza aktorstwem nie było żadnego kierunku studiów który by mnie w jakiś sposób interesował. Dostałam się do Kalisza na kierunek muzyczny ale ze starchu że już nigdy nie bede miała okazji odnowić starych znajomości w Poznaniu wpadłam w histerię bo nie wiedziałm co mam robić, nie chciałam tam iść, nie znałam tam nikogo, byłabym tak daleko od wszystkiego co miało dla mnie znaczenie, rodzice byli wściekli bo wydali peiniądze na rekrutacje, na moje szczęście z odwołania przyjeli mnie na filologię polską, kierunek ciężki i nudny ale tylko z polskiego byłam w miarę dobra a studiować musiałam nie było innej opcji. Właśnie zawaliłam 1 rok, zdarzyło mi się to pierwszy raz w życiu zawsze byłam bardzo dobra w szkole, za dwa tygodnie mam 6 poprawek i wiem że powinnam się uczyć ale nie mogę! codziennie budze się z myślą że zawaliłam, że mija kolejny dzien a ja nadal nic nie umiem, teraz też siedze tutaj a zeszyt leży obok mnie i na serio chciałabym to zaliczyć mieć świety spokój, miec jakąś szansę na przyszłość, wiem że to nie przekracza moich możliwości ale nie wiem dlaczego tak się dzieje. a każdym razem jak słysze "ucz się!' mam przeklęte poczucie winy bo właśnie marnuje swoje życie, bo przecież tak niewiele mi pozostało zeby zaliczyć cały rok na dobrej uczelni a ja po prostu odpuszczam. dwa dni temu wprowadziłam się do nowego mieszkania, wynajmuję tutaj pokój a oprócz mnie mieszkają w mieszkaniu jeszcze 4 inne dziewczyny i co? znowu boję się wyjść do kuchni, bo nie chce im przeszkadzać, nie mam pojęcia o czym zagadać, wczoraj wpadła do mnie moja kuzynka ze znajomymi, troche wypiliśmy i teraz mi głupio, niby nie było ciszy nocnej ale mogłyśmy przeszkodzić tamtym w nauce czy czymkolwiek bo cichutko też tu nie było, boję się spojrzeć im w twarz , nie chce żeby na starcie wszyscy sie ode mnie odwrócili, wzieli za alkoholika czy coś w ten deseń. jeszcze moja mama wywiera na mnie presję że jesli nie skonczę studiów to bede musiała na stałe wrócić do domu rodzinnego co przekreśla moje szanse na normalne życie bo tam ciągle jestem osądzana i zostaje sama ze sobą i swoimi myślami. Teraz jest już chyba najgorzej, codziennie myśle o tym że zmarnowałam swoje życie, nie potrafie iść do miasta załatwić najprostszych rzeczy, wolę zrezygnowac z obiadu byle by tylko nie isc do kuchni i nie przeszkadzać, boję sie napisac maila do wykładowców z pytaniami odnośnie egzaminów, bo znów pokarzę jaka jestem niekometentna że nie rozumiem najprostszych spraw. Nie chcę wieść takiego życia, chciałabym się w końcu usamodzielnić, być zdolna do tego do czego byłam zolna kiedyś, ale czasy liceum już nie wrócą. Czy w ogóle jakiś lekarz byłby w stanie mi z tym pomóc? zastanawiam się jakim cudem byłabym w stanie umówić się na wizytę ii to chyba jest najgorsze bo po prostu nie wiem jak to sie robi, kiedy ktoś kogo nie znam odbiera telefon zaczynam się jąkać i w rezultacie nie dopytuje do konca o istotne sprawy. moze są jakieś domowe sposoby na walkę z moimi lękami? rodzice nie dadzą mi żyć jeśli zawalę studia, jeśli nie zdam na kolejnym kierunku, a jesli z tego nie wyjdę to tak właśnie będzie. nie chce im mówić o żadnych wizytach upsychiatry czy psychologa ale po prostu nie wiem jak sama mogłabym cokolwiek z tym zrobić. na dodatek wszystkei moje stare i te nowe znajomości również urywają się lawinowo, nie wiem co jest we mnie takiego co odstrasza ludzi ale zazwyczaj konczy się tak, ze ludzie wolą przystawać z moją kuynką bądź po prostu znajdują sobie nowe znajomości, chyba wolałabym żeby wykrzyczeli mi w twarz że nie chcą się zadawać z takim nieudacznikiem niż kiedy olewają tak bez słowa jak gdyby nigdy nic sie nie stało. moja inna kuzynka stwierdziła że zachowuje się jak jakaś zbuntowana 13 latka z pretensjami do całego świata o byle głupotę. Wstyd mi że w wieku 20 lat nadal nie potrafię się ogarnąć, być bardziej odpowiedzialna, czy tego można się w jakikolwiek sposób nauczyć? co ma robić?
×