Jestem na forum pierwszy raz, chciałam Wam przedstawić mniej więcej moją sytuację. Mam 23lata i moja miejmy nadzieję "nerwica" trwa ok. 3lat. Wszystko zaczęło się 3lata temu, kiedy to stosowałam dietę Ducana. W 12dniu diety miałam mocne kołatania serca i od razu znalazłam się na pogotowiu (zrobili EKG serca- wszystko ok) i od tego czasu zaczął się mój horror. Na samym początku
były tylko kołatania i mocne bicie serca oraz ciśnienie z nerwów (ok 140/90). Z biegiem czasu, gdy rozczytywałam się na ten temat w internecie (mój błąd!) pojawiały się coraz to nowsze objawy chorób (wystarczyło również jak ktoś mi powiedział, że ma jakąś tam chorobę a ja za kilka dni też ją miałam). Powoli zaczynam sobie z tym radzić aczkolwiek zdarza mi się zrywać ze snu przez rytm mojego serca. Mam dużo wmówionych objawów: drżenie rąk, zawały serca, wylew, drżenie całego ciała, ból za mostkiem, duszności, uczucie mocnego bicia serca. Słyszałam taką opinię, która mówi że grunt to nie wpadać w panikę, więc jak tylko "coś mi jest" to próbuje się wyciszyć, choć nie zawsze działa, a kończy się na płaczu z przerażenia (zazwyczaj wieczorem). Gdy nie mam ataków wiem że to nerwica i jest to dla mnie nawet zabawne, ale gdy dochodzi do objawów zaczynam myśleć że to na bank jakaś choroba (szczególnie zawał) i zaraz umrę. Właściwie powinnam iść do lekarza, ale boję się usłyszeć, że coś mi jest (głupie nie? :) ). Staram się być silna dla mojego 4miesięcznego syna dlatego też dni z atakami są do przeżycia, mam również wsparcie męża. Jest mi odrobinę lepiej, że wyrzuciłam to z siebie. Mam nadzieję, że doradzicie mi jak z tym walczyć.
Dziękuje z góry i pozdrawiam :)