Skocz do zawartości
Nerwica.com

pixi

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pixi

  1. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Może dla tego trudno podjąć mi decyzję bo nie wiem czego się spodziewać po terapii? Terapeuta nie mówi mi co mam robić, ale czy nakierowuje? Jaka jest jego rola? Wyobrażam to sobie, że słucha. I co dalej? Ktoś z autopsji to zna? Wie? -- 03 wrz 2012, 22:14 -- Jesteś nie tuzinkową osobą! To komplement. Tak mało słuw a aż włosy na karku mi się zjeżyły. Właśnie dla dzieci chcę najleprzych warunków do rozwoju. Chyba muszę wyzbyć się lęku, egoizmu, bo "trudna droga' jest bolesna a kto ją za mnie przejdzie jak nie ja? Nie ma na kogo zwalić... Trzeba ...dorosnąć... Wstyd mi nawet za to...
  2. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    1- nie ufam ludziom obawiam się "wycieku" tego co mówię na meetengach a to byłyby ciekawe opowieści 2-ok zgadzam się 3- jeśli to nie opieka medyczna- jak to pojmuję to na czym polega rola psychologa? 4- nie piszę o popłakaniu, nikt się nie popłakał 5- dobra propozycja 6- 8 lat temu byłam, w tedy na bezrobociu dziś NFZ bym szukała a ostatecznie prywatnie. Wiem, że tylko odemnie, mojej współpracy zależą postępy. Zaczęłam przedstawiać swój problem jako swój. To ja czuję wewnętrzny smutek, nie on, choć często do tego się przyczynia. Rozumiem, że chcesz mi dać do zrozumienia coś w rodzaju "on się dla/przez ciebie nie zmieni a to i tak by nic nie zmieniło w moim postrzeganiu rzeczywistości bo coś nawala u mnie". Z tym bym się zgodziła. On czuje się szczęśliwy, ja z jakiegoś powodu, mimo szczęścia które mnie otacza, nie potrafię tego poczuć. To mnie wkurza, nie mam prawie powodów do nażekania ani poważnych problemów a nie potrafię się cieszyć. W ciąż noszę jakąś żałobę w sobie i nie potrafię jej pożucić. Tylko życie z kimś kto ciebie nie rozumie, bo jest wszystkowiedzący i ocenia wszystko przez własny pryzmat, kiedy nie jest tolerancyjny na twoje inne postrzeganie świata a go kochasz- jest bolesne. Jeśli zdefiniuję siebie jako kogoś z jednostką choroby psychicznej/zaburzeniami osobowości to będzie dawało mu prawo do traktowania mnie jak kogoś "nienormalnego", niewiarygodnego i gorszego. Z resztą i tak zbyt często tak czuję w kontakcie z nim. Tu problem. Jeśli zacznę dbać o swoje zdrowie psychiczne z pomocą dr. to da mu to prawo do traktowania mnie ...nie wiem jak to nazwać. On ignoruje, gardzi chorymi psychicznie, homoseksualistami, upośledzonymi- ludźmi niedoskonałymi. W tym się różnimy. Obawiam się, że stracę w jego oczach. Ktoś odpisze:"to pogoń go". Ale skoro sam chce bym była na terapii to może dało by mu to jakiś spokuj, że wszystko jest nadzorowane przez specjalistę i jest szansa na moją równowagę psych.? Koło się zamyka. Taki mój proces myślowy. Szala przechyla się w stronę terapii indywidualnej. Jak widzę każda wypowiedź jest wartościowa, nawet ta niewygodna o emocjonalnym zabarwieniu.
  3. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Myślę, że tak najlepiej jeśli już. Gożej, że on ma się za wzór i doskonałość. Powinien w związku z tym nie bać sie konfrontacji z prawdą, ale pewnie będzie wymigiwał się brakiem czasu... Jest taki skryty, że na torturach nie wyciągnie się z niego jeśli nie chce... Będę nad tym się jeszcze długo zastanawiać. Wizyta u psychologa to nie spa... Dziękuję wszystkim za podpowiedź.
  4. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Dziękuję. Masz na pewno rację. Trudno mi jednak się odważyć. Jeśli podejmę decyzję w tej kwestii, to zrealizuję. Mój facet powiedzaił, że weźmiemy ślub, ale ja muszę iść do psychologa. Z nerwów parsknęłam śmiechem i pół żartem pół serio odpowiedziałam, że chyba na terapię małżeńską. On też ma problem, ale się nie przyznaje. To pracocholik, który uzależnia swoją wartość od posiadanych środków materialnych. Też jest DDA... Czasem trudno nam się zrozumieć. Czuję się osamotniona w związku. Myślałam, że ten facet jest anty-ojcem, a jest tak do niego charakterem podobny! Może to mnie zraża? Może brak pełni harmonii w związku i zwalanie odpowiedzialności za to przez partnera na mnie powoduje mój dylemat? Ze związku nie zrezygnuję.
  5. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Svafa, masz mądre motto "nie trać czasu dla tych co nie mają go dla ciebie..." A co jeśli się kocha, ten ktoś nie ma czasu, ale nie potrafisz zrezygnować z tej miłości? To moja patologia rodzinna. Rodzice nie mieli czasu dla mnie a partner jest wybrany podświadomie na ich podobieństwo. Czy można wyrwać się z tego "zaklętego koła"? Dla mnie za późno. Chyba muszę tylko zmienić sposób myślenia. -- 02 wrz 2012, 11:36 -- Essprit. Jestem nowa w swojej miejscowości. Centrum to małe miasto. Wszyscy się znają. Wolałabym nie uczestniczyć w grupie anonimowych "terapeucjuszy". Pewnie o anonimowość w tej mieścinie bardzo trudno, a nie chcę by ludzie poznali mnie od tajemnic. Raz byłam u psychologa. Wysłuchała, w połowie się popłakała. Nic nie doradziła właściwie. Nie było mnie stać na wizyty i nie zaproponowała nikogo za darmo. Teraz to piszę widzę, że to dziwne z jej strony. Może nie wymagałam "opieki". Dla tego? Dylemat polega na tym, że nie chcę LECZYĆ się latami a za razem zatrówać innym życie też latami. Mimo wszystko jestem wdzięczna partnerowi, że ze mną wytrzymuje.
  6. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Do Kaja123. Lekarz a pacjent to czasem inne doświadczenia. Pacjenci wiedzą czy to coś daje, a lekarze wiedzą czy w takim momencie życia jak mój warto podejmować czasem długoletnią terapię- tego się obawiam- rozdrapywania ran i ciągłego skupienia na swoich problemach, a może można inaczej?
  7. pixi

    Powinnam się "leczyć"?

    Od zawsze radzę sobie sama. Mam problem z proszeniem o pomoc i wierzę, że tylko ja potrafię sobie pomóc. Jednak czasem mój powrót do formy przedłuża się i może w ogóle nie wracam do "normy". Podejrzewam u siebie osobowość schizofreniczną, nerwice, depresję, DDD/DDA. Boję się być zdiagnozowana, uznana za czóbka. Ostatnio też borykam się ze swoimi paranojami, obniżonym nastrojem, i totalnym poczuciem osamotnienia. Samotnie wychowywałam dziecko, jestem w ciąży i też właściwie samotnie przyjdzie je wychowywać. Czasem wszystko mnie przeraża, ale nie chcę, by przez stworzenie teczki psychiatry/psychologa kiedyś ktoś odebrał mi prawa rodzicielskie. Chcę też by moi bliscy dostawali miłość i spokój, który ja bużę swoimi zbyt emocjonalnymi reakcjami, nieadekwatnymi do sytuacji. Proszę więc o wskazówkę. Iść do psychologa/psychiatry? Rodzę za 3 miesiące. Czuję, że i tak będę mieć bałagan w życiu, ale może będę potrzebować wsparcia. Jego najbardziej mi brak... Jeśli odpiszesz napisz proszę czy jesteś pacjętem, studentem psychologii, pasjonatem psychologii/psychiatrii, pracujesz w służbie zdrowia. W jakimś sensie to dodatkowa podpowiedź.
×