Horyzont mgłą zaszedł.
W ponurym świetle
Gdzie nawet ćmy nie przylatują,
gdzie nie widać słów w książce..
Żyjemy w ponurym świetle.
Nie widzę oczu,
dłonie niewyraźne.
Twarz zmazana.
Spada deszcz,
tysiące kropel,
kule gradu niszczą spojrzenie,
obraz sieje. Życie przestaje istnieć.
Niebo spadło mi na plecy,
Zgarbiona sylwetka,
dzwonnikiem z wieży jestem.
Biegnę za życiem,
naszym istnieniem.
A gdybym tylko chwilę mogła złapać
i uśmiech Twój zatrzymać w ramach,
Dogoniłabym szczęście.
Twoja kobiecość i ja.
W czterech światłach z luster duszy
Blask Twój jaśniał zorzą o poranku.
Blask oczu Twych, tych gwiazd, błyszczał każdego mego wieczora.
W dobie każdej Twój obraz w mych snach i myślach.
Najpiękniejsza niewiasta pod słońcem, pod księżycem.
I lęku nie znam kiedy Twój blask otula moje serce.
Jaśniej mi gwiazdo, do końca tego wieczoru, do końca tego roku,
do konca mego życia.
I nad brzegiem morza piękniejsza jesteś od tego widoku,
piękniejsza od zachodu słońca, które zatapia sie w tej wielkiej wodzie.
Metryka
To ja
W cieniu życia
We mgle
Się skrywam
To ja
Ta za znakiem
Ta za kamiennym
Uśmiechem
To ja
Ta widzialnie
Niewidzialna
Ta znajomie
Nieznajoma
To ja
Ta, którą
Prawdziwą
Znasz tylko
Ty