Skocz do zawartości
Nerwica.com

HDg

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia HDg

  1. Aranjani, fajne jest to, że napisałaś że potrafisz oderwać się od swoich złych myśli, właściwie nie czytam dokładnie tego forum, bo przyszedłem tu jakoś przedwczoraj z pewnym problemem, więc nie wiem dokładnie co Ci doskwiera, ale jeśli chodzi o to co napisałaś tutaj -bardzo fajnie by było jakbyś znalazła inny sposób na ulżenie sobie, nawet jeśli to jest sporadyczne, nawet jeśli to są myśli, nie dopuszczaj ich do siebie, postaraj się nie brać tego nawet pod możliwość. Ja wiem, że to jest wszystko takie niby oczywiste i jakby to było proste do zrealizowania to nie było by tego co teraz piszę i tego co Ty napisałaś, ale po prostu... Im więcej jest takich działań, a nawet im więcej jest takich myśli, tym bardziej to wchodzi w umysł i tym się bardziej to wszystko nasila. I tak w kółko. Dlatego fajnie bardzo by było jakbyś jakoś to dusiła w zarodku, jakby zamiast tej myśli była inna, że można taką ulge uzyskać inaczej niż akurat w ten sposób. I napisałaś jeszcze coś takiego, że sobie nie radzisz czasem w życiu, ale nie ma w tym nic złego tak naprawde, absolutnie. Nie ma żadnego powodu tak naprawdę żebyś czuła się źle z tego powodu. Źle w taki sposób. Oczywiście ja rozumiem, że możesz odczuwać swoje potknięcia czy porażki (jak zwał tak zwał) bardzo dotkliwie, ale zastanów się czy naprawdę jest powód żeby czuć się tak źle zeby się w pewien sposób kaleczyć? Nie oceniam tutaj czy jest czy nie jest, bo nie mam pojęcia, nie oceniam Cie w żaden sposób, chce Ci zaoferować tylko pewną rzecz do przemyślenia. Zastanów się czy jest powód by się by czuć się tak jak się czujesz i by myśli prowadziły do kaleczeń gdy odnosisz jakieś niepowodzenie. Zastanów się, tak naprawde - musi Ci się potknąć noga żeby udało Ci się gdzieś dojść, jeśli chodzi o cokolwiek, czy to jest miłość czy to jest pasja czy to jest cokolwiek, w pewnym momencie potknie Ci sie noga i teraz - możesz zrozumieć dlaczego tak się stało, wyciągnąć wnioski i iść dalej i robić tak żeby było lepiej. Czasami potknięć jest sporo, wiadomo, ale nie ma w tym nic dziwnego. Ja potykam się codziennie, hehe I teraz twoje emocje mogą nie przyjąć tego łatwo, że możesz działać w ten sposób, wnioski i idziesz dalej, bo możesz za każdym razem czuć się tak samo, mieć jakieś gorsze myśli, mimo, że będziesz wiedziała, że jakby nie powinnaś. Ciężko jest się przestawić z gorszych emocji na lepsze. Postaraj się do każdego wydarzenia, tego złego, pakować te dobre emocje, nawet jakby to miało być ciężkie, doceniać to, że udało Ci się wyciągnąć dobre wnioski i iść dalej, doceniać siebie, nawet się cieszyć z tego co Cię spotkało, że mogłaś się czegoś nauczyć. To na początku może być ciężkie, zależy, nie znam Ciebie i nie wiem dokładnie jak to z Toba jest, ale jeśli będziesz konsekwenta w tym co robisz, to z każdym dniem będzie lepiej i łatwiej będzie Ci przychodziło docenianie tego co się dzieje wokół Ciebie i nie traktowanie "nieradzenia" sobie w ten sposób, że będzie Cie to skłaniało do autoagresji. Tak samo jeśli byś ciążyła wokół myśli tych z kaleczeniem się, to mogłoby być takich wydarzeń coraz więcej i tych myśli również. I w sumie poradzenie sobie z swoimi emocjami i potknięciami w ten sposób rozwiązałoby też problem z ulżeniem sobie, bo tak naprawde przestałby wtedy istnieć. I uśmiechaj się duuużo, to zawsze pomaga ^^ To wszystko ; ) Nie wiem czy post jest adekwatny do twojej sytuacji i problemów, dlatego może potraktuj go jako po prostu rzeczy do przemyślenia, myślę, że tak będzie najlepiej ; > Na koniec tylko powiem, że jeśli ton tego postu jest zbyt natarczywy to przepraszam, a jeśli jakakolwiek rzecz którą tutaj napisałem Ci pomoże w jakikolwiek sposób to się bardzo cieszę :)
  2. Witam : ) Właściwie nie przychodzę tutaj z dokładnie swoim problemem. Bardzo bliska mi osoba bardzo ucierpiała w ostatnich tygodniach i właściwie potrafię odnieść to do siebie, bo przechodziłem coś bardzo podobnego już sporo czasu temu. Człowiek jakby stracił kompletnie całą chęć i motywację do życia, przestał cokolwiek odczuwać, właściwie jedyne co czuje to poczucie winy i upokorzenie, ból, nic do niego nie dociera, bo nic na niego nie oddziałuje tak jak wczesniej, wszystko jest jakby skrzywione, cały obraz świata, wydaje się, że jedyne co potrafi odczuć to winę i to co z niej wynika. Sam przez to przechodziłem i teraz myślałem, że będe w stanie mu pomóc. Właściwie ja z swojego stanu wyszedłem sam, wszystko co mnie otaczało napełniało mnie właśnie taką winą i poczuciem pustki, byłem na lekach, byłem na oddziale, co było mocno traumatycznym przeżyciem, leki nic mi nie pomogły, czułem się coraz gorzej, próbowałem z sobą skończyć podczas ich brania i różne złe rzeczy sobie robiłem. Piszę to wszystko bo boję się, że gdyby on dostał się tam gdzie ja i był na tym co ja, to spotęgowałoby tylko to co czuje, tak samo jak u mnie. Ten oddział to była umieralnia. Najgorsze jest to, że on już dawniej miał bardzo złe, ostateczne zamiary w stosunku do siebie, ale jakoś się ułożyło, a teraz to wszystko dzieje się bardzo szybko i sytuacja jest bardzo tragiczna. Nie mogę, a przynajmniej nie powinienem go nakłaniać na oddział nawet w celach ochrony, bo wiem jak tam jest i wiem, że go to tylko pogrąży i wiem jak tam "leczą". Ja sam wyszedłem jakoś z swojego stanu w końcu, przestałem brać te leki, udało mi się wyrwać z tej jakiejś skrzywionej rzeczywistości ciężką pracą, po prostu udało mi się tak jakby zauważyć, że tak nie musi być i powoli, stopniowo udało mi się wyjść o własnych siłach i dzisiaj jestem szczęśliwym człowiekiem. Problem jest taki, że ja nie potrafię do niego dotrzeć, bo wydaje mi się, że to nie jest możliwe w obecnym jego stanie, a nie chcę go narażać na jakąś krzywdę, boję się o niego strasznie. I po prostu ja pamiętam, że po prostu niemożliwe było do mnie dotrzeć w pewnym czasie i ostatecznie musiałem sobie sam poradzić i przetrwać to, ale boję się o niego, że może nie przetrwać. Wiem, że ludzie są różni, ale my zawsze byliśmy jak bracia, zawsze i po prostu, to co się dzieje z nim jest lustrzanym odbiciem tego co się działo z mną i dlatego tak to wszystko odbieram. Dlatego proszę Was bardzo serdecznie o wszelkie możliwe sugestie jakby można dotrzeć do niego albo żeby mu pomóc, cokolwiek :) Przepraszam za możliwą chaotyczność tekstu i z góry dziękuję za odpowiedzi : )
×