Witam, od paru lat mam ze soba duzy problem, niekontrolowane wybuchy agresji, podczas ktorych mam mysli samobójcze(mysle o tym, ale wiem, ze nie bylbym w stanie tego zrobic) Lecz od pol roku wszystko zaczelo sie nasialc i krzywdzi nie tylko mnie, ale moja dziewczyne, z ktora jestem wlasnie od tego czasu. Na poczatku ograniczalo sie to do lekkich klotni z byle powodu, teraz wiem, ze bardzo przesadzam. Wczoraj zrobilem jej wielka klotnie o to, ze...zapalila papierosa, a obiecala, ze tego nie zrobi. Od razu wmowilem sobie, ze mnie wielce oklamala i sie zaczelo. Krzyki, przeklinanie, mowienie, ze juz mnie nie zobaczy, zerwalem z nia z takiego powodu, wzialem swoje rzeczy i pojechalem do domu... Porozmawialem z nia, z jej mama i nie wiem co dalej, wydaje mi sie, ze moje zachowanie jest spowodowane przeszloscia(10lat z ojcem alkoholikiem, teraz mam 20, a dziewczyna 17).
Chcialem sam sobie z tym poradzic, ale nie potrafie. Rozmowa z mama i innymi ludzmi tez mi nie pomogla. Chce isc do psychiatry, lecz boje sie, ze naszpikuje mnie on z tego powodu jakimis psychotropami i bedzie jeszcze gorzej..
Najgorsze jest to, ze wczoraj sie tak zachowalem i dzisiaj bardzo tego zaluje, ze lzami w oczach... Mam wrazenie, ze wczoraj nie kontrolowalem soba ja, tylko inna osoba. bo normalnie jestem podobno cudownym, zabawnym chlopakiem, a gdy sie denerwuje to... Niestety wszystko psuje. Boje sie, ze z powodu wczorajszej klotni juz nie odzyskam najwazniejszej osoby w moim zyciu(ojca tak naprawde nie mam, matka siedzi za granica).
Jak mam jej wytlumaczyc moje zachowanie, co powinienem teraz zrobic ?
Prosilbym o jak najszybsza pomoc.
Pozdrawiam