Witam. Zastanawiam się nad swoim zachowaniem już od dłuższego czasu. Jest ono... bardzo dziwne, tak jakby na niczym mi nie zależało. Zacznę może od przedstawienia swojej, krótkiej- bo 16-letniej historii. W dzieciństwie zawsze byłem dosyć mocno płaczliwy, w szkole kiedy coś mi się nie powodziło przyjmowałem to bardzo ciężko. Moja matka jest lekko nadopiekuńcza, ojciec zawsze był w stosunku do mnie sceptyczny i również- raczej obojętny, lekceważący. Zacząłem się dziwić nad moim zachowaniem praktycznie od razu, kiedy to zauważyłem- w pierwszej klasie gimnazjum, kiedy umarł mój dziadek. Wydawało mi się, że byłem z nim dość mocno związany- a jednak nie potrafiłem go nawet opłakać kiedy inni to robili. W gimnazjum przestałem się przejmować ocenami, choć uczę się dobrze i nie mam problemów z żadnym przedmiotem. Moi rodzice są rozwiedzeni- stało się to niedawno. Przyjąłem to z zupełnym brakiem zainteresowania, na gruncie: ,,Aha...". Ojca nigdy nie lubiłem, więc to rozumiem. Jest to jednak jakaś dziwna moja właściwość. Ostatnio, jak mi się wydawało, zakochałem się w dziewczynie, ale kiedy dowiedziałem się, że nic z tego nie będzie (dodam, że wobec niej nigdy nie zachowałem się obojętnie, zawsze jakoś mnie interesowała, jako jedna z nielicznych osób istniejących wokół mnie (druga to moja siostra)), ale kiedy ustaliliśmy, że nic z tego nie będzie na początku myślałem co ze mną nie tak. Później o tym właściwie zapomniałem. Nie czuję przywiązania do ludzi, mam nieliczną grupkę przyjaciół, z którymi rozmawiam, ale zawsze jakoś chłodno. Kiedy widzę człowieka, nawet mi znajomego czuję, jakbym widział szarą plamę, nic nie znaczącą. Obawiam się tego, jak się zachowuję i co czuję, a właściwie nie czuję do świata. Dodam, że jestem pesymistą- w 100%. Czy ktoś się z czymś takim spotkał i o co we mnie chodzi? Jak ja działam?