No i rok szkolny rozpoczęty. Na dzień przed oczywiście ból i mdłości, dzień później to samo. Ale od środy czułem się naprawdę dobrze. Mh, do wczoraj... Zjadłem sobie na kolacje serek i chleb. Niby nic, czułem się dobrze, aż mnie zgięło. Na pewno nie był przeterminowany ani nic, bo datę sprawdzałem 2 razy i "niuchałem" czy na pewno jest okej. Siedzę, boli mnie żołądek, mdli jak cholera, no ale trzeba iść. Pomału sam doszedłem co wywołuje u mnie takie ataki. To jest jakby strach przed ważnymi dniami, ale nieco inny. Zauważyłem, że nie stresuję się tym, że np. Jutro mam sprawdzian i jak go napiszę, że matury są w maju i jak one mi pójdą. Nie, do tego mam zdrowe podejście, bo wiem, że jak się przygotuje to dam radę, a jak coś pójdzie gorzej to nic się przecież nie stanie. Ja boję się tego, że na te ważne dni po prostu nie dojdę. Przez refluks nie będę w stanie iść do szkoły, czy gdziekolwiek bo będę się źle czuł. Że zaprzepaszczę wszystko nie brakiem wiedzy, czy strachem przed samym testem, a tym, że fizycznie nie będę w stanie tam się pojawić. Oczywiście jest tylko gorzej jak o tym myślę i przez to czuję się naprawdę źle. Niczego nie ułatwia także tata, który na co dzień jest naprawdę świetnym człowiekiem, ale kiedy przychodzi jakiś ból czy jak w poprzednim roku zostaję w domu bo nie jestem w stanie iść, robi wielkie awantury. Że olewam naukę, że jestem leniem, że jak będę się tak zachowywał to do niczego nie dojdę. W I LO miałem ogromne problemy z matmą, ale korki, systematyczna praca i w 2 LO gdyby nie zawalenie ostatniego sprawdzianu to i 3 bym miał. On niestety, wszystko sprowadza do kwestii "nie nauczyłeś się, dlatego nie idziesz" i potem wywody, że co ja w życiu z sobą zrobią. Sam się nad tym zastanawiam i jeszcze bardziej mnie to przeraża. Wiem, że jak nie pójdę do szkoły to nic się raczej nie stanie, ale praca? Tu nie ma przebacz, a wiadomo, że trzeba się przecież któregoś dnia usamodzielnić. Wykańcza mnie to, bo nawet gdy wiem, że umiem i nadchodzi ten lęk, że nie dam rady dojść do tej szkoły on niczego nie ułatwia. Wtedy nie chcę też zostać w domu bo mam świadomość, że jak tylko wróci z pracy to będą wyrzuty co ja z sobą robię etc. Ale w jednym miał rację, że moje bóle to jest w większości stres, a nie refluks żółciowy...