Witajcie!
W dzieciństwie byłam na ekg. Postawiono mi diagnozę: nerwica. I tyle. Nikt mnie nigdy nie leczył, nie tłumaczył mi, na czym polega moja choroba, jak sobie z nią radzić. Teraz jestem nerwicowcem na całego, byle co potrafi doprowadzić mnie do szału, często miewam "bicia serca", dretwieję, cierpię na chandry. Chodzę na terapię, nie przyjmuję leków, szczerze mówiąc, boję się ich, boję się uznać, że nad czymś nie panuję, że już tak ze mną źle. Dwa lata temu miałam załamanie nerowe, chyba tak mogę to określić. Nadmiar obowiązków, wybujała ambicja doprowadziły mnie do stanu, w którym nerwy mnie zawiodły. Nie mogłam wyjść z domu, bo miałam potworne ataki lęku. trzęsłam się jak galareta. Nie brałam leków. Siłą woli doszłam do siebie. Mam bardzo silną wolę. Ale teraz wszystko bardzo mnie męczy, łatwo opadam z sił psychicznych. Czuję, jakbym była wrakiem....