Skocz do zawartości
Nerwica.com

wilczurka

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez wilczurka

  1. Gdyby tu chodziło tylko o mnie, to by było łatwiej, gorzej jest z nakłonieniem do tego kogoś, kto jeszcze w dodatku musi najpierw porozmawiać o tym z rodzicami... Staram się go namówić, najpierw na psychologa, bo to dopiero on może dać skierowanie do psychiatry, ale też ciężko jest znaleźć coś sensownego. Sama przez kilka chwil chodziłam do psychologa i nic to nie dało, bo nie można się tak hop-siup otworzyć, nie łatwo powiedzieć o co chodzi... Dlatego też się martwię... mam relacjonować to, co się dalej dzieje?
  2. Rozmawiałam z nim dopiero niedawno, bo mieliśmy przerwę. Cóż. Z rozmowy i zachowania wydaje mi się, że Peter miał rację, tu chodzi o derealizację. Zadałam mu kilka pytań, z których wynikło, że nie "ogarnia" tego, co się dzieje, jakby w tym nie uczestniczył, rozmawia, ale nie wie, że to on rozmawia, czasami dziwnie mu, kiedy patrzy się w lustro. Powiedział jeszcze: "Czuję się samotny, mimo że są wokół mnie ludzie, czuję się zmęczony, mimo że dopiero co wstałem, nie umiem jednoznacznie określić tego, co czuję" Czy macie jakieś rady? Czy myślicie, że jeśli "spnę tyłek", uda mi się go z tego wyciągnąć bez pomocy leków, czy psychologa(na którego go namawiam)?
  3. Jak mogę mu w takim razie pomóc? Wydaje mi się, że to może być nawet moja wina... Jest romantyczny, a ja tego po prostu nie lubię, nie sprawiam mu tych małych przyjemności jak chociażby mówienie do mnie "kotek", nie lubię przezwisk dla mnie, sama nazywam go raczej mało miło, bo zazwyczaj "Młody", "Tomek", albo "Małpa"... Ostatnio niechcący wyrwało mi się "Misiu" i dopiero teraz jak przypominam sobie tą sytuację, to widzę jak on się ucieszył przez to jedno słowo... Nie przytulam się do niego przy znajomych, nie okazuję specjalnych uczuć, kiedy się witamy, zachowuję się, jakby mi zależało tylko i wyłącznie na "jednym"... Cholera jasna, teraz mi się przypomniało jak mówił "Oglądałem ostatnio na YT taką parę, która gra razem w wowa. On się jej na jednym filmiku zapytał po angielsku, czy go kocha, a ona z takim uczuciem "Awww, oczywiście, że tak" [...] dzielą swoje pasje...", na co ja "Ja też z tobą gram"... Wybaczcie, że to teraz piszę, ale dopiero do mnie dotarło jakim ja wielkim idiotą jestem... Czy dałoby się to zwalczyć bez leków? Co muszę zrobić, poza zauważaniem jego uczuć, jeśli jeszcze nie jest za późno?
  4. Tomek ma 17 lat, dalej mieszka z rodzicami. Niby nie ma żadnych problemów w domu, ale jest bardzo, bardzo delikatny. Nie zawsze otrzymywał tą delikatność od rodziny, nie dlatego, że są niedobrzy, czy coś takiego. Po prostu u nich w domu tego nie widać. Czysto, schludnie, miło, wesoło, ale nie ma takiego uczuciowego wychowania, czy czegoś, a on tego potrzebuje... To samo ode mnie. Jesteśmy razem ledwo 2 lata, ale i tak mnie zmienił. Sama byłam znieczulona, właśnie wtedy "nie widziałam", ale to chyba on mnie z tego wyrwał. cały czas jestem męska i raczej niespecjalnie okazuję uczucia. Skąd wiem, że nie widzi? Bo mi to powiedział. Dokładnie opisał swoje odczucia, co brzmiało prawie tak samo, jak ja się czułam 2 lata temu. Przykre wydarzenia? teraz dwójka moich przyjaciół się chyba rozstaje i to też na mnie wpływa, ale poza tym, że jestem smutna, to widzę i czuję. Racja. Derealizacja była, przynajmniej w moim przypadku, kiedy przypominam sobie te najgorsze stany, przez które przechodziłam, ale gdy tak wspominam, wydaje mi się, że jego problem jest trochę mniejszy. Że on po prostu nie czuje, ale mogę się mylić. Najgorsze jest to, że nie można normalnie porozmawiać często, bo na wiele pytań odpowie "Nie wiem" i to może doprowadzić go nawet do łez...
  5. Witam. Nie jestem pewna, czy to dobry podtemat do pisania, nie wiem nawet, czy ktokolwiek pomoże mi na tym forum, ale jestem zrozpaczona. Nie chodzi o mnie, a o mojego chłopaka, osobę, która jest moim najlepszym przyjacielem. Nie mogę niczego zrobić, nie mam pojęcia, jak mu pomóc... Dobrze, ale o co chodzi? Nie wiem, czy znieczulica to dobre określenie, ale chodzi o to, że on... Nie widzi. Bynajmniej nie chodzi tu o wzrok, nie odczuwa uczuć, czuje, jakby był statystą i nie uczestniczył w tym, co się dzieje. Być może mój opis jest dość dziecinny, bądź głupi, ale jestem wykończona psychicznie tym wszystkim. Nie czuje, niczego nie czuje, jakby w tym nie uczestniczył... Sama miałam podobny problem, też nie wiedziałam, co się dzieje, nie czułam, cały czas było tak, jakbym była wyrwana z głębokiego zamyślenia, ale przeszło, nie pamiętam jak... Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co się dzieje? Powiedzieć, jak mogłabym mu pomóc? Proszę zadawać pytania, jakiekolwiek, jakiekolwiek pomysły, błagam. Jestem zdesperowana...
×