cześć,
rok temu zmarł mój tato, doskonale pamietam uczucie które mam do dzisiaj. Poczułam sie jak mała dziewczynka, którą opuscił ukochany tatuś. Wielki obcy, wrogi świat i ja taka maleńka. Mam dwoje dzieci, meża w ciągłych delegacjach i wiecznie zmęczonego by mnie wysłuchać i zrozumieć . Cały rok starałam się dac sobie rade z tym uczuciem, a dzisiaj... . Pękła cała bariera, która miala mnie chronić. osoba ktoraej nie nawidzę z całego serca zdjeła tablice z jego grobu i powiesiła swoją bo przeszkadzał jej napis "ukochany tatuś i dziadek", wróciła wsciekłośc na śmierć, że odebrała kogoś ukochanego. Bezsilność wobec zła i zniechęcenie. Staram się żyć normalnie i udaje że jestem silna, przed dziećmi, bo przed sobą już nie mogę. czekam wieczora, żeby poszły spać, kiedy zostaję sama ze swoimi myślami i nieudolnymi próbami zrobienia czegoś z tą czarną dziurą