Hej! Dołączam się do wątku. Sama jestem neurotyczką, na dodatek z osobowością masochistyczną -każdy stan, który wywołuje we mnie neurotyzm, masochizm uwielbia podtrzymywać. Cholerne błędne koło...
Nie wiem już sama tak naprawdę czego się boję. A boję się wiecznie i przez cały czas. Głównie właśnie o sprawy sercowe. Miałam wielu facetow, każdy związek kończył się porażką. No i w końcu stwierdziłam, że to moja wina. Wina...tak, tego słowa zabronił mi używać mój terapeuta. Bo jak wina to i kara, tak? A że ja się karać lubię, no to trzeba się tego pozbyć.
Neurotyzm to chyba największy dar i największe przekleństwo...mój lekarz mowi, że to cecha jak najbardziej pozytywna. Ale jak pozytywna cecha charakteru może tak negatywnie oddziaływać na życie? Czasem mi się wydaje, że zdrowe funkcjonowanie z tym jest po prostu niemożliwe.
Boję się, że to, że kogoś kocham, to tak naprawdę nie miłość. Tylko moja gigantyczna potrzeba bezpieczeństwa. W niektóre związki wchodziłam w zasadzie z nie do końca wiadomego mi powodu. Niby miłość, a niby niemiłość. Podobno w neurotycznej miłości tak to jest, że nie ma stałości uczuć, że jeśli coś nie idzie po naszej myśli to potrafimy z dnia na dzień przestać coś do kogoś czuć. Miałam tak wiele razy. Aż teraz nadszedł czas, że moje uczucie się nie kończy...
Związałam się niedawno z chłopakiem, z którym byłam dawnych latach. Rozstaliśmy się raczej przez różnicę wieku i doświadczenie, teraz ta różnica w zasadzie...nie robi różnicy. Tylko, że on postanowił zrobić sobie przerwę. Moja ciągła zazdrośc, podejrzenia, brak dystansu do wszystkiego co się dzieje, i to wieczne poczucie, że on robi za mało. No i na dodatek strach przed odrzuceniem, który w końcu doprowadził do tego, że mnie odrzucił.
Niby to tylko przerwa. Pisze do mnie, że nie ma nikogo na boku, tylko że prostuje swoje sprawy, i że ja też powinnam zająć się swoimi sprawami. To takie bolesne. Ufam mu całą sobą, a naprawdę ciężko mi to przychodzi. Ale ten mały wstrętny gnom, który siedzi mi w środku, ciągle trzęsie się jak galareta. A co będzie w przyszłości? A może on kłamie? A może on tak z litości? A może to nie jest przerwa i już nigdy nie będziemy razem?
Aż w końcu zdaje sobie sprawę z tego, co znowu dzieje się w mojej głowie i myślę sobie: matko...jak on ma ze mną wytrzymać? Przecież to jak całe życie na rollecoasterze!
Podobno neurotycy potrzebują wsparcia, ciepła, wsparcia, ciepła...i tak w kółko. Ale w moim wieku (mam 20 lat) naprawdę trudno znaleźć partnera, który nie pomyślałby sobie 'A ch*j, przecież znajdę inną'. No bo po co komu ktoś z zaburzeniami osobowości, na dodatek neurotycznego...
Ciężko z tym żyć. Tylko drugi neurotyk może to zrozumieć.