Skocz do zawartości
Nerwica.com

piotreksnk

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez piotreksnk

  1. cześć wszystkim, mam problem, ale wpierw nakreślę swoją sytuację. Jako, że nerwicę ze swego życia chyba raczej przegoniłem (brak objawów od bardzo długiego czasu do czego doszedłem m.in. dzięki temu forum)zakończenie toksycznego związku (ona nie dopuszczała myśli o mojej nerwicy = brak wsparcia) , zacząłem nowy etap w swoim życiu (wyjazd za granicę dla innej kobiety), rozpadnięcie nowego związku, ponad rok samotności i dochodzenia do siebie. W ostatnie wakacje tak jakoś wyszło, że z urlopu w Polsce wróciłem już nie jako singiel, a jako ta 1/2 całości. Przemęczyłem dwa miesiące ogarniając dom dla nas itp. Ona dotarła do mnie we wrześniu. Młode dziewczę; 20 lat, ja 27 więc jest jakaś tam różnica wieku między nami. Podkreślę, że nie znamy się od tych wakacji tylko od kilku tam lat. Na początku było fajnie, choć nie powiem ciężko było i jest jej tłumaczyć jak wygląda życie w Anglii, wszystko wychodzi codziennie w praniu. Ja pracuje normalnie, mam permanent contract więc nie muszę się bać o to, że nagle zostanę zwolniony. Ona po dziś dzień nie pracuje bo nie potrafi się przełamać, ogólnie nie podoba jej się tutaj i chce wracać do Polski. Teraz jest jeszcze w Polsce bo poleciała na "urlop od UK" więc siedziałem tu sobie sam jak palec. W PL stwierdziła, że pójdzie do jakiejkolwiek pracy byleby tylko "mnie odrobić to co na nią wydałem i pomóc mi finansowo do końca umowy na mieszkanie" (czyli do 27 lutego, bo podpisałem umowę na pół roku). Po tym wyjedzie, bo jej źle. Co rozumie pod tym, że jej źle. Brak znajomych itp. takie przyziemne rzeczy. Z pewnością chodzi też o to, że na nią łoże i źle jej z tym. Ponieważ miałem chwilę czasu pod jej nieobecność, chciałem jej coś wykombinować fajnego. Ona bardzo ładnie rysuje i maluje, pochwaliłem się jej pracami z "lokalną bohemą artystyczną" i parę osób jest jej pracami zainteresowane i chciałyby podjąć z nią współpracę (komiksy, indie game design itp.) powiedziałem jej dzisiaj o tym, że jest taka możliwość, po czym ona stwierdziła, że nie będzie rysować za pieniądze i że rysuje tak na prawdę tylko dla siebie i swojej satysfakcji. Ogólnie namawia mnie na powrót z nią do PL co mi się kompletnie nie uśmiecha bo wiem jak wyglądało moje życie na własny rachunek w PL czyli od 1wszego do 1wszego i ciągła kombinatoryka stosowana. Mówiłem jej o moich obawach już nie raz, ale ona się uparła, że wraca. Tak o to rozdarty jestem, bo bardzo mi na niej zależy bo ma naprawdę szczerozłote serce i wnosi wiele szczęścia w moim życiu ale też nie chcę zostawiać tego co tu osiągnąłem przez te niecałe dwa lata. Co mam robić? Nie chce jej stracić ale też nie chce wracać z UK do Polski bo nie ma to dla mnie najmniejszego sensu ani prawa bytu, a chciałbym jednak upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
  2. no i jestem z powrotem, nowy, lepszy. Tatuaż wykonany, serce wroga zjedzone. Powiem tak, bolało, czasami nawet bardzo, chwilami chciałem powiedzieć dość, ale nie dałem się. Ból który towarzyszył mi przez te 6,5 godziny był bardzo oczyszczający. Jeszcze nigdy tak trzeźwo nie myślałem, otworzyłem wrota swojej psychiki wcześniej przede mną ukryte i zamknięte, mogę nawet powiedzieć, że poznałem się na nowo. Śpię i zasypiam jak normalny człowiek, nie budzę się z bólem głowy, nie ma ataków paniki, jestem tylko i wyłącznie ja, nawet papierosy palę już tylko dla przyjemności. Zakończył się dla mnie tragiczny rozdział życia, teraz czekam tylko na pozytywną odpowiedź z Islandii by móc tam wyjechać i zacząć nowe życie z dala od mentalnej zgnilizny w której tkwiłem przez wiele lat która doprowadziła mnie do tego czym się stałem. Tym bardziej dumny jestem z tego, że wyszedłem z tego praktycznie sam. Jedyne co mnie łączy z przeszłością to potężny tatuaż na piersi który ma mi przypominać by nie bać się życia. Polecam wszystkim cytat z Diuny Franka Herberta, którym zacząłem się kierować podczas trwania nerwicy i kieruje się nadal. Nie wol­no się bać, strach za­bija duszę. Strach to mała śmierć, a wiel­kie unicestwienie. Sta­wię mu czoło. Niech przej­dzie po mnie i prze­ze mnie. A kiedy przej­dzie, od­wrócę oko swej jaźni na je­go drogę. Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. Jes­tem tyl­ko ja.
  3. Mono.o dokładnie o to chodzi, pamiątka po pokonanym wrogu, coś jak zjadanie serca pokonanego wroga przez prymitywne ludy wiesz głównie chodzi o stres związany z wykonywaniem samej dziary niż o jej tematykę, gdyż dziewicą jestem w tym temacie (a za tatuaż zabieram się już 5 rok, teraz przynajmniej będzie miał on naprawdę głębszy przekaz) i samą sytuacją bardziej się stresuję. A co do wiosny to pewno masz rację, choć cieszy mnie fakt, że mogę teraz siedzieć przy otwartym balkonie i słuchać wesołego ćwierkania wróbli i innej ptasiej świty. Najgorzej to fakt, że po atakach robię się senny i leniwy jak to u większości z nas
  4. Witam, trochę mnie tu nie było, z czego rad jestem, bo myślałem że już po wszystkim (prawie 4 miesiące spokoju!) gdy nagle od paru dni czuję się tragicznie, znowu ataki lęku które muszę rozchodzić i znów myśli, że może rzeczywiście jestem chory na coś co powoduje te stany + nowy objaw uczucie mrowienia w małym i serdecznym palcu i boku prawej dłoni przez ostatnie pare dni, dziś już tego nie ma. Zastanawiam się czy to jest spowodowane przesileniem wiosennym czy też faktem iż w sobotę jadę robić sobie tatuaż, związany właśnie z nerwicą(dla zainteresowanych w załączniku wzór,maski poczynając od lewej to ból, lęk, przerażenie, niemoc, chłopiec z misiem to natomiast moja skołatana psychika). W zasadzie tatuaż miał być zwieńczeniem walki z chorobą i pamiątką przypominaczem. Może po prostu jest jeszcze jakaś cząstka tej cholery która mi jeszcze wbija szpilkę w mózg od czasu do czasu. Aha piłem ostatnio po prawie roku czasu red bulla! i nawet spokojnie to zniosłem :) ogólnie patrząc na mój stan to nie korzystając z psychologów i psychiatrów naprawdę bardzo dużo osiągnąłem sam i też dzięki Waszym radom i przeżyciom (na początku był problem z wyjściem do sklepu, bo zaraz ogarniała mnie panika, teraz co weekend chodzę normalnie na imprezy i mogę się spokojnie napić piwa i to nie jednego bez żadnych skutków ubocznych poza kacem na drugi dzień) i przede wszystkim bez zażywania piguł wszelkiej maści, ograniczyłem się tylko do picia melisy.
  5. siema, od paru dni, a w zasadzie od poniedziałku, mam dziwne objawy, nie wiem czy związane z nerwicą czy z czym, dlatego, zanim pójde truć dupe lekarzowi który patrzy na mnie jak na wariata to wole zapytać się tutaj. A mianowicie, dzieje mi się tak, że na przemian czuję raz jedną raz drugą stronę ciała. Co rozumie, przez słowo czuję: noga jakby słabsza wraz z ręką i ucisk na twarzy raz po jednej raz po drugiej stronie, raz trzyma to cały dzień, raz pół, raz chwile, i tak np. przez ostatnie 3 dni czułem prawą stronę, dziś czuję lewą. Dodatkowo standardowo, lęk nad którym uczyłem się panować(intensywnie wmawiam sobie, że nic mi nie jest i po pewnym dość krótkim czasie puszcza) no i zawroty głowy i uczucie, jakby mi się miała ziemia z pod nóg osunąć, albo ktoś bawił grawitacją. By uprzedzić pytania, miałem ekg i serce jest ok, średnie ciśnienie to 130/80 tętno waha się pomiędzy 60 a 80, dzisiaj mam wyjątkowo niskie bo 120/75 za to dość wysokie tętno bo 85bpm. Jeżeli nic mi nie przejdzie do poniedziałku to znowu nawiedze rodzinnego...
  6. dziwnych objawów ciąg dalszy - mam dosyć siema, od paru dni, a w zasadzie od poniedziałku, mam dziwne objawy, nie wiem czy związane z nerwicą czy z czym, dlatego, zanim pójde truć dupe lekarzowi który patrzy na mnie jak na wariata to wole zapytać się tutaj. A mianowicie, dzieje mi się tak, że na przemian czuję raz jedną raz drugą stronę ciała. Co rozumie, przez słowo czuję: noga jakby słabsza wraz z ręką i ucisk na twarzy raz po jednej raz po drugiej stronie, raz trzyma to cały dzień, raz pół, raz chwile, i tak np. przez ostatnie 3 dni czułem prawą stronę, dziś czuję lewą. Dodatkowo standardowo, lęk nad którym uczyłem się panować(intensywnie wmawiam sobie, że nic mi nie jest i po pewnym dość krótkim czasie puszcza) no i zawroty głowy i uczucie, jakby mi się miała ziemia z pod nóg osunąć, albo ktoś bawił grawitacją. By uprzedzić pytania, miałem ekg i serce jest ok, średnie ciśnienie to 130/80 tętno waha się pomiędzy 60 a 80, dzisiaj mam wyjątkowo niskie bo 120/75 za to dość wysokie tętno bo 85bpm. Jeżeli nic mi nie przejdzie do poniedziałku to znowu nawiedze rodzinnego...
  7. jak już pisałem w pierwszym poście, ze swoim lekarzem rodzinnym nie wygram, nie chce dać mi skierowania bo twierdzi, że nic mi nie jest i to tylko moja wyobraźnia i odsyła mnie do psychiatry
  8. najpierw muszę się do niego dostać, a ten najlepszy w mieście jest okupowany przez miriady ludzi i trzeba chwilę poczekać na swoją kolejkę (czytaj ok. miesiąca), potem poczekać na swoją kolej do neurologa i potem ewentualne czekanie na badania, nie mam pieniędzy na leczenie prywatne i jestem skazany na nfz
  9. Witam, Nie mogłem się doszukać w sieci więc pytam tutaj - proszę tylko o konkretne odpowiedzi najlepiej podparte własnym doświadczeniem. Czy PSYCHIATRA może skierować do NEUROLOGA jeżeli stwierdzi, że objawy nie są przyczyną nerwicy tylko choroby somatycznej? Proszę bardzo o odpowiedź, bo z lekarzem rodzinnym nie wygram i skierowania dać mi nie chce bo twierdzi, że nic mi nie jest
  10. witam, nie pisałem chwile, bo mi na jakiś czas przeszło, nie leczyłem się farmakologicznie ani nic takiego, po prostu zaparłem się w sobie i wmawiałem sobie, że jestem panem swojego ciała, a to co mi się dzieje to wytwór głowy, która jest moja i ma się mnie słuchać i skoro ja wiem, że nic mi nie jest to nic mi nie jest i głowie nic do tego. Objawy oczywiście chyba standardowe miałem, jak większość, nieuzasadniony niczym lęk, strach przed śmiercią, wariujące serce, chodzące czasem ręce. Udało mi się nad tym w końcu zapanować, potem pojawiało się już tylko sporadycznie i znikło... i byłaby to historia z happy endem gdyby nie nawrót lęków, dzieje się to od paru dni, wiem co mi dolega i staram się to ignorować, tyle, że moja sytuacja się zmieniła o 180 stopni. Przez ostatnie 3 lata mieszkałem w innym mieście, ot chciałem się usamodzielnić, teraz trafił mi się wyjazd do niemiec, na stałe. Wróciłem do rodzinnego domu, by nie płacić bezsensownie za mieszkanie które wynajmowałem w innym mieście. Ponieważ, nie żyje w zbyt dobrych stosunkach z ojcem (uważa mnie za pasożyta choć głośno o tym nie mówi) jestem cały czas napięty, nie jestem w stanie się zrelaksować, wychodzenie z domu nic nie daje, bo przecież musze do niego wrócić po pewnym czasie. Dzisiaj obudziłem się o 4 rano, miałem jakiś poryty sen i w sumie zasnąłbym z powrotem, lecz pobudce towarzyszył lęk. Tak więc przeleżałem w łóżku do godziny 8 rano i jakoś zasnąłem z powrotem i znów sen i znów podobna tematyka. W pierwszym śnie który obudził mnie o 4 kłóciłem się ze swoją lubą, chodziło o jej studia, że ona jest w krakowie, ja jestem tu, że ja pojade do niemiec, podejrzewam, że to po prostu wewnętrzna obawa, przed tym co będzie jak pojade do tych niemiec, drugi sen też był o kłótni, tym razem w rodzinie, nie pamiętałem o co chodzi, ale nie była to miła kłótnia, jeżeli wogóle kłótnia może być miła. Obudziłem się kolejny raz, znowu lęki, przeleżałem w łóżku do 11. Poszedłem na spacer z psem i jednocześnie do garażu coś sprawdzić, byłem już tak poddenerwowany tym, że TO wróciło, że brakowało kropli bym wybuchnął. Wracały jakieś chłystki z pobliskiej zawodówki. Roześmiane, głupie, prymitywne twarze, wiedziałem już że będzie jakaś niesmaczność z tego powodu, w sumie nawet na to liczyłem. Jeden z nich szurnął do mojego psa i mi to wystarczyło, coś tam zacząłem do nich, że jak takie kozaki są to niech szurną do mnie bla bla bla popatrzyli na mnie jak na świra, nerwowo się zaśmiali ale żaden odwagi nie miał, chyba rzeczywiście miałem twarz furiata. Ale do czego zmierzam, pomogło mi to, nagły skok adrenaliny, poczułem się lekko, świeżo i przyjemnie jak z nowymi wkładkami carefree nie wiem czy to normalne, ale najprostszy akt agresji jakim była monologiczna pyskówka z mojej strony pomogła mi rozładować napięcie, lęk znikł, teraz pozostał tylko ten mało przyjemny ucisk w głowie który też powoli zaczyna mijać.
  11. ogólnie polecam lounge do relaksu, nie jest to infantylna muzyka jak typowa muzyka relaksacyjna jak http://www.youtube.com/watch?v=Nn-48q9XUTo tylko np.
  12. no to nie miło, nie wiem co mogłoby Ci pomóc? Jakieś ziołowe uspokajacze? Postaraj się jakoś nastawić pozytywnie, wiem po sobie, że to trudne, ale czasami się udaje. Postaraj sobie wmówić że będzie zajebiście, że nic Ci się dziać nie będzie, powtarzaj sobie jak mantrę, ja tak robię jak mam atak, że staram się wyregulować oddech by był głęboki i spokojny i mówie do siebie na głos, że nic mi nie jest, że to moja wyobraźnia, poza tym jeżeli mam lustro pod ręką to wtedy się w nie wpatruję i mówię do tego w lustrze, zazwyczaj pomaga po chwili. Jak już będziesz na miejscu, staraj się nie myśleć o tym, że jesteś poza domem, a dla totalnego uspokojenia powiem Ci, że jakby coś Ci się działo, będziesz w szpitalu szybciej jakbyś był w Warszawie, bo w Sanoku jest LPR (Lotnicze Pogotowie Ratunkowe) i wystarczy, że dzwoniąc po karetkę poprosisz o wysłanie śmigłowca . Bieszczady są fajne, postaraj się nie myśleć, tylko podziwiaj, świeże powietrze na pewno Ci nie zaszkodzi :)
  13. ja planuje jechać za tydzień na weekend, moje rodzinne strony trochę sobie wypocznę. Chłopie nie łam się, ja tam jade co jakiś czas baterie naładować, a jak stresujesz się podróżą to postaraj się ją przespać ewentualnie się czymś zajmij, mi pomagają książki, a jak nie to ostro smsuj :) jeżeli masz telefon w plusie to polecam pakiet smsów i funkcje fun skan . Tylko nie idź na połoninę wetlińską, masa ludzi jak na autostradzie, smerek dużo lepszy albo tarnica. Polecam też jeziorka duszatyńskie, łatwy szlak i genialne widoki
  14. na razie łykać jej nie będe, wole mieć ją doraźnie jak aspiryne, mówiłem lekarzowi o pracy. Ogólnie nie chce się przymulać bo nie lubie takich stanów. Do specjalisty wybiore się najwcześniej po weekendzie, zależnie od tego na kiedy mnie zarejestrują, w poniedziałek mam dzwonić do poradni, bo czynna jest tylko do 15, a ja byłem akurat na 15 zapisany do rodzinnego. Dziś sobie jednak odpuszczę hydro, bo nie czuję się jakoś zaszczuty, wręcz zrelaksowany, może dlatego, że mimo lęków pośmigałem sobie troche po mieście na nogach(!) i odwiedziłem starą znajomą. Poza tym nie chce mieszać leków, bo biorę ketanol i antybiotyk bo jestem po wyrwaniu zęba, Bóg jeden wie co sie może namieszać z takiego czegoś. Ogólnie nie lubie łykać jakichkolwiek piguł, tak samo było przed moimi lękami, wole pozbyć się problemów w sposób naturalny, gdyż uważam, że chemia to ostateczność. Przede wszystkim to co mogę sam dla siebie z samego siebie zrobić i to co dała matka ziemia czyli zioła i inne cuda natury. Jeżeli komuś to pomoże to polecam aronię np w formie naparu (25 torebek ok 4 złotych) nie dość, że pomaga na zbicie ciśnienia i spowalnia oszalałe serducho to znakomicie smakuje zimna jak i na gorąco. Pije ją 3 razy dziennie i od tego czasu ciut mi się polepszyło. Też doktorowi o tym wspominałem
  15. mam w formie tabletek. Zjazd tzn? źle mi sie to słowo kojarzy
  16. byłem dzisiaj u lekarza rodzinnego, opowiedziałem mu o swoim problemie, zapisał mi Hydroxyzinum VP 10mg, kazał brać jedną na spanie i jedną rano. Powiedział, że jeżeli mi nie pomogą to mam zgłosić się do specjalisty tj. psychiatry, między czasie próbowałem z pozytywnym skutkiem treningu autogennego Schultza (pomaga, albo to po prostu autosugestia, ale czuje się po tym lepiej). Moje pytanie co do leku jaki posiadam, czy fest on przymula, tj. czy jest się fest ospałym, przytępionym itp, czy po prostu uruchamia się taki typowy mamtowdupizm? Pytam osób które to brały.
  17. Witam, Od maja br. po wizycie w szpitalu (omdlenie w pracy, wyniki w normie itp. zdrowyś pan tylko duchota i dlatego tak) męczy mnie coś. Opisze to tak: moge cały dzień przepracować (aktualnie pracuje na budowie) i nic mi nie jest, wracam do domu, siadam przed komputerem etc. i czuje sie jakby miało mi się coś złego stać(zawał, wylew etc.), zaczynam być niespokojny, nerwowy, wydaje mi się że coś mi strzela w głowie, zalewają mnie poty, serce bije szybciej. Atak taki jeżeli to tak moge nazwać trwa od 5 do 30 minut, czasami aż mną telepie ze strachu/stresu/lęku. Boje się wtedy, że jak coś mi się nagle stanie to nikt mi nie pomoże albo będzie już za późno na pomoc albo albo albo... Po pewnym momencie przechodzi i jakby nigdy nic. Między atakami tego lęku, mam czasem taki lęk przed lękiem, szczególnie o określonych godzinach (dajmy na to: ostatni atak miałem o 20, więc kolejnych dni następnych dajmy na to 3 od 19 do 21 siedze jak trusia i czekam czy się coś wydarzy czy mnie dorwie dzisiaj też). Czasami dzieje mi się tak z rana, czasem w ciągu dnia. Wyrobiłem też sobie dziwny tik z tego powodu, dotykam się palcami po uszach (to z jedno to drugie, by sprawdzić czy nie leje się krew, szczególnie jak boli mnie głowa) Z tego powodu zacząłem omijać sklepy wielkopowierzniowe (np. do auchana nie wchodze wogóle, jedyne co mnie ratuje to biedronka bo ma niskie sufity i czuje się w niej bezpieczniej?) o dziwo ten problem nie występuje na budowie np. gdy jestem na dachu 12 piętrowego bloku. Zazwyczaj pomaga mi wtedy kilka papierosów wypalonych pod rząd lub jakieś zajęcie (jeżeli jestem w stanie się czymś zająć, jeżeli nie czekam, aż przejdzie, ew. dzwonie do kuzyna, bo jest ratownikiem medycznym i zawracam mu głowe, wie o moim problemie i mnie uspokaja po 5 minutach rozmowy). Ataki takie zdarzają się 2-3 razy w tygodniu, czasami wcale. Boje się też zażywać jakichkolwiek leków (szczególnie jak poczytam sobie rozdział o efektach ubocznych, zaraz je mam, szczególnie te w które oddziałują na głowe typu bóle, zawroty, ew. nudności). U specjalisty jeszcze nie byłem, chce się wybrać, jednakże chce spróbować najpierw jakiejś mniej inwazyjnej metody domowej . Jeżeli ktoś by pytał, neurolog mnie badał, z głową wszystko w porządku więc mój problem tkwi w psychice. Pewno wielu to co napisałem rozbawi, ale mi to już powoli żyć nie daje, jedyne miejsca gdzie czuje się w miare bezpiecznie to samochód(gdy prowadzę), praca, dom. Mam 25 lat.
×