Witajcie, mam ogromną nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda i może mi pomoże. Mam 21 lat i jakieś 2 lata temu zapaliłam ze znajomymi trawkę, i miałam słaby film... Myślałam, że to jednorazowe zdarzenie, więc gdy ok 2 miesiące temu miałam okazję, postanowiłam znów zapalić. Niestety uczucie powtórzyło się. To był ostatni raz gdy zapaliłam, postanowiłam skończyć z trawą, ogólnie w życiu zapaliłam jakieś 4 razy, nie więcej.
Mieszkam sama na stancji, już wcześniej przeszkadzało mi, że mieszkam na niej sama, ale nie do tego stopnia, żeby popadać w depresję. Ogólnie jestem bardzo aktywna, ludzie kojarzą mnie jako osobę wiecznie uśmiechniętą i silną psychicznie. Wszyscy moi znajomi podziwiali mnie zawsze, że podchodzę do wielu rzeczy z takim luzem. To egzaminy na uczelni, a nawet życie prywatne. Coś mi się nie układało, a ja wciąż potrafiłam się cieszyć życiem. Zwłaszcza, że 2 miesiące temu zaczęłam się z kimś spotykać i tym samym odnalazłam swoją bratnią duszę. Znalazłam pracę na sezon, dobrze płatną co prawda 12 h dziennie, ale tryb siedzący. Fakt, że musiałam wcześnie wstawać, późno chodzić spać, a ostatnio zaniedbałam swoje odżywianie, i sypianie. Zdarzało się, że nie piłam w pracy w ogóle wody, żeby nie robić sobie później dodatkowych przerw na skorzystanie z toalety. Pierwszy objaw to taki, że zaczęły mi się trząść ręce.. od zawsze mi się trzęsły, ale ostatnio tak, że nie mogłam utrzymać kubka z kawą. Wiele osób mówiło mi że mogę mieć problemy z tarczycą, bo jestem strasznie chuda, a jem bardzo dużo, pocę się, trzęsę, mam kołatanie serca. Któregoś dnia wróciłam do domu z pracy i nie mogłam wysiedzieć w miejscu. Poczułam się właśnie tak jakbym paliła marihuanę. Zaczęłam się trząść, poczułam wewnętrzny lęk, niepokój, miałam wrażenie że jestem nierealna, jakby ktoś wyssał całą radość z mojego życia. Wzięłam lek uspokajający i udało mi się zasnąć. Jednak następnego dnia znów tak się poczułam i mój tata zabrał mnie do lekarza rodzinnego. Ten, powiedział, że to stres i przemęczenie, że mam lekką depresję i przepisał mi hydroxyzynę i brać 2 tabletki na noc. Jednak jak wróciłam do domu pojawiły się znów lęki i strach przed niczym. Nawet po zażyciu leku strach i lęk nie przechodził. Więc postanowiliśmy pojechać na pogotowie. Tam pan potraktował mnie w ten sposób, że machnął ręką i powiedział, że muszę brać hydroxyzynę w syropie rano i wieczorem i zwiększoną dawkę. Wróciłam do domu, po zażyciu kolejnej dawki jakoś mi troszkę się polepszyło, udało się spokojnie usnąć, ale nie wyspałam się. JUestem non stop na środkach uspokajających bo inaczej nie mogę funkcjonować. Nie wiem co mam robić, do kogo się zgłosić, kto mógłby mi pomóc... Mam wrażenie, że będę musiała się już z tym męczyć do końca życia.. Ciągłe uczucie lęku, chcuiałoby się wyjść z własnej skóry a nie można... Proszę powiedzcie mi gdzie mogę szukać pomocy? Boję się, że jestem wariatką i zmkną mnie w psychiatryku...
-- 21 lip 2012, 15:38 --
Witajcie, mam ogromną nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda i może mi pomoże. Mam 21 lat i jakieś 2 lata temu zapaliłam ze znajomymi trawkę, i miałam słaby film... Myślałam, że to jednorazowe zdarzenie, więc gdy ok 2 miesiące temu miałam okazję, postanowiłam znów zapalić. Niestety uczucie powtórzyło się. To był ostatni raz gdy zapaliłam, postanowiłam skończyć z trawą, ogólnie w życiu zapaliłam jakieś 4 razy, nie więcej.
Mieszkam sama na stancji, już wcześniej przeszkadzało mi, że mieszkam na niej sama, ale nie do tego stopnia, żeby popadać w depresję. Ogólnie jestem bardzo aktywna, ludzie kojarzą mnie jako osobę wiecznie uśmiechniętą i silną psychicznie. Wszyscy moi znajomi podziwiali mnie zawsze, że podchodzę do wielu rzeczy z takim luzem. To egzaminy na uczelni, a nawet życie prywatne. Coś mi się nie układało, a ja wciąż potrafiłam się cieszyć życiem. Zwłaszcza, że 2 miesiące temu zaczęłam się z kimś spotykać i tym samym odnalazłam swoją bratnią duszę. Znalazłam pracę na sezon, dobrze płatną co prawda 12 h dziennie, ale tryb siedzący. Fakt, że musiałam wcześnie wstawać, późno chodzić spać, a ostatnio zaniedbałam swoje odżywianie, i sypianie. Zdarzało się, że nie piłam w pracy w ogóle wody, żeby nie robić sobie później dodatkowych przerw na skorzystanie z toalety. Pierwszy objaw to taki, że zaczęły mi się trząść ręce.. od zawsze mi się trzęsły, ale ostatnio tak, że nie mogłam utrzymać kubka z kawą. Wiele osób mówiło mi że mogę mieć problemy z tarczycą, bo jestem strasznie chuda, a jem bardzo dużo, pocę się, trzęsę, mam kołatanie serca. Któregoś dnia wróciłam do domu z pracy i nie mogłam wysiedzieć w miejscu. Poczułam się właśnie tak jakbym paliła marihuanę. Zaczęłam się trząść, poczułam wewnętrzny lęk, niepokój, miałam wrażenie że jestem nierealna, jakby ktoś wyssał całą radość z mojego życia. Wzięłam lek uspokajający i udało mi się zasnąć. Jednak następnego dnia znów tak się poczułam i mój tata zabrał mnie do lekarza rodzinnego. Ten, powiedział, że to stres i przemęczenie, że mam lekką depresję i przepisał mi hydroxyzynę i brać 2 tabletki na noc. Jednak jak wróciłam do domu pojawiły się znów lęki i strach przed niczym. Nawet po zażyciu leku strach i lęk nie przechodził. Więc postanowiliśmy pojechać na pogotowie. Tam pan potraktował mnie w ten sposób, że machnął ręką i powiedział, że muszę brać hydroxyzynę w syropie rano i wieczorem i zwiększoną dawkę. Wróciłam do domu, po zażyciu kolejnej dawki jakoś mi troszkę się polepszyło, udało się spokojnie usnąć, ale nie wyspałam się. JUestem non stop na środkach uspokajających bo inaczej nie mogę funkcjonować. Nie wiem co mam robić, do kogo się zgłosić, kto mógłby mi pomóc... Mam wrażenie, że będę musiała się już z tym męczyć do końca życia.. Ciągłe uczucie lęku, chcuiałoby się wyjść z własnej skóry a nie można... Proszę powiedzcie mi gdzie mogę szukać pomocy? Boję się, że jestem wariatką i zmkną mnie w psychiatryku...