Witam, u mnie ostatnio pojawiło sie znowu coś nowego, mianowicie lęk przed śmiercią. Nie mam tak, jak co niektórzy tutaj, że boję się iż śmierć dopadnie mnie w danym momencie, np. rano się nie obudzę, tylko, że w ogóle, kiedykolwiek umrę. Wtedy czuję taki atak paniki, jakby kogoś z klaustrofobią zamknąć w bardzo ciasnym pomieszczeniu. To jest baaardzo nieprzyjemne uczucie. Zdaje sobie sprawę, że jestem zbudowana z ciała, które MUSI się kiedyś rozłożyć i chcę wtedy z niego uciec.
Najśmieszniejsze jest to, że przez ostatnie około 5 lat myślałam całkiem odwrotnie, mianowicie miałam dosyć częste myśli samobójcze (tzn. mam teraz "depresyjne" myśli, oprócz właśnie samobójczych) Kiedyś mówiłam sobie, że od śmierci jeszcze jest wiele gorszych rzeczy, które mogą się wydarzyć za życia i że nie należy zbytnio cieszyć się chwilowymi lepszymi stanami bo i tak będzie na pewno gorzej.
Powiem Wam, że teraz wydaje mi się, że gdybym miała wybór, to wolałabym mieć nadal te myśli samobójcze
Pozdrawiam.