Skocz do zawartości
Nerwica.com

niewiadomoskad

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia niewiadomoskad

  1. nowy_franek, dobre pytanie. Generalnie trwa to juz od okolo 2 miesiecy, raz lepiej, raz gorzej. Kiedy cos robie, jestem z innymi ludzmi jest dobrze, kiedy jestem sam z automatu zaczynam myslec. Dzis myslalem, ze sie z tym pogodzilem, jednak znow to samo. Mialem dzis duza potrzebe zeby do niej zadzwonic, ale zrezygnowalem, bo co bym jej nowego mogl powiedziec... W zasadzie nic, tyle by to dla niej znaczelo. Zle to jest to, ze caly czas czuje, ze nie wszystko stracone, ze jest jeszce jakas iskra, to nie pozwala mi przestac wierzyc.
  2. nowy_franek, dobre pytanie. Generalnie trwa to juz od okolo 2 miesiecy, raz lepiej, raz gorzej. Kiedy cos robie, jestem z innymi ludzmi jest dobrze, kiedy jestem sam z automatu zaczynam myslec. Dzis myslalem, ze sie z tym pogodzilem, jednak znow to samo. Mialem dzis duza potrzebe zeby do niej zadzwonic, ale zrezygnowalem, bo co bym jej nowego mogl powiedziec... W zasadzie nic, tyle by to dla niej znaczelo. Zle to jest to, ze caly czas czuje, ze nie wszystko stracone, ze jest jeszce jakas iskra, to nie pozwala mi przestac wierzyc.
  3. nowy_franek, dzieki za slowo otuchy. Masz racje czas leczy rana, jednak oboje wiemy, ze latwo to przychodzi kiedy mowisz to drugiemu a nie sam muszisz w to uwierzyc. Mysle nad tym wszytskim, boli mnie zmiana drugiej osoby. Tak jak pisalem, popelnialem wiele bledow ale zawsze bylem pewny drugiej osoby, pierwszy raz bylem z kims kogo bylem 100% pewien. Nagle okazalo sie, ze tak nie jest. Malo tego, ze nie dawalem nic od siebie to jeszce sie izolowalem. Widze, ze teraz jak by chciala sie wyszumiec, zaczela duzo imprezowac, kiedys nic nie pila a od pewnego czasu jest tego wiecej, znacznie wiecej, to niestety za sprawa tej drugiej strony. Nie oceniam jej, tez taki kiedys bylem i wiem, ze to przemija, jednak najbardziej obawiam sie tego, ze moze to zbyt dlugo trwac- chodz wtedy bedzie to znaczylo, ze jednak nie byla to osoba dla mnie. Cuz, mozna by powiedziec, ze to jakas kara, chodz nie wierze w takie teorie.
  4. nowy_franek, dzieki za slowo otuchy. Masz racje czas leczy rana, jednak oboje wiemy, ze latwo to przychodzi kiedy mowisz to drugiemu a nie sam muszisz w to uwierzyc. Mysle nad tym wszytskim, boli mnie zmiana drugiej osoby. Tak jak pisalem, popelnialem wiele bledow ale zawsze bylem pewny drugiej osoby, pierwszy raz bylem z kims kogo bylem 100% pewien. Nagle okazalo sie, ze tak nie jest. Malo tego, ze nie dawalem nic od siebie to jeszce sie izolowalem. Widze, ze teraz jak by chciala sie wyszumiec, zaczela duzo imprezowac, kiedys nic nie pila a od pewnego czasu jest tego wiecej, znacznie wiecej, to niestety za sprawa tej drugiej strony. Nie oceniam jej, tez taki kiedys bylem i wiem, ze to przemija, jednak najbardziej obawiam sie tego, ze moze to zbyt dlugo trwac- chodz wtedy bedzie to znaczylo, ze jednak nie byla to osoba dla mnie. Cuz, mozna by powiedziec, ze to jakas kara, chodz nie wierze w takie teorie.
  5. Zrobilem wszystko co moglem, przeprosilem, obiecalem zmiane, wyznalem uczucia- absolutnie wszystko co moglem zrobic i nic. W dodatku nie zrobilem tego raz a kilka razy probowalem rozmawiac. Obecnie widze, ze jest bardzo mocna zauroczona w tej drugiej osobie. Kontaktu juz nie mam poniewaz widze, ze wszelkie moje proby tylko ich wzmacnialy, powiedzialem sobie, ze nie bede sie przez kilka ( w domyśle max 3) miesiecy odzywal bo naprawde nie chciala zupelnie ze mna rozmawiac. Ten brak kontaktu jest dla mnie bardzo trudny ale wiem, ze na ta chwile ciezko mi cokolwiek zdzialac. Mialem kiedys podobna sytuacje i bylem w stanie zimny sposob wyczekac, teraz przychodzi mi to bardzo trudno... Jest to osoba stala w uczuciach, ktora potrzebuje bardzo duzo bliskosci drugiej osoby, ja ze wzgledu na prace nie bylem nigdy w stanie az tak czesto sie spotykac, wiem, ze osoba z ktora jest teraz jest dla niej niemal caly czas i boje sie, ze to porownanie moze pozbawiac mnie calkowicie szans, co zreszta juz teraz nastapilo. Dzieki wszystkim za odpowiedz. pozdrawiam
  6. Zrobilem wszystko co moglem, przeprosilem, obiecalem zmiane, wyznalem uczucia- absolutnie wszystko co moglem zrobic i nic. W dodatku nie zrobilem tego raz a kilka razy probowalem rozmawiac. Obecnie widze, ze jest bardzo mocna zauroczona w tej drugiej osobie. Kontaktu juz nie mam poniewaz widze, ze wszelkie moje proby tylko ich wzmacnialy, powiedzialem sobie, ze nie bede sie przez kilka ( w domyśle max 3) miesiecy odzywal bo naprawde nie chciala zupelnie ze mna rozmawiac. Ten brak kontaktu jest dla mnie bardzo trudny ale wiem, ze na ta chwile ciezko mi cokolwiek zdzialac. Mialem kiedys podobna sytuacje i bylem w stanie zimny sposob wyczekac, teraz przychodzi mi to bardzo trudno... Jest to osoba stala w uczuciach, ktora potrzebuje bardzo duzo bliskosci drugiej osoby, ja ze wzgledu na prace nie bylem nigdy w stanie az tak czesto sie spotykac, wiem, ze osoba z ktora jest teraz jest dla niej niemal caly czas i boje sie, ze to porownanie moze pozbawiac mnie calkowicie szans, co zreszta juz teraz nastapilo. Dzieki wszystkim za odpowiedz. pozdrawiam
  7. Moze to tak wygladac, bo czuje teraz pustke ale, ze potrzebuje opieki to absolutnie nie, jestem osoba samodzielna, szybko podejmujaca decyzje i nie bojaca sie ich. Generalnie czuje cos w rodzaju nie dokonczenia czegos, nie wynagrodzenia drugiej osobie tego co dla mnie zrobila. Wiem, ze bylem nie fair, w jakim stopniu nie wiem, mam mentlik w glowie. Czy sie staralem, raczej srednio ale w ostatnich kilku miesiacach przed rozstaniem musze powiedziec, ze bylem troche lepszy. W sumie ja rozumiem, ze to zakonczyla i nie dziwie sie ale teraz naprawde chcial bym sie zmienic.
  8. Moze to tak wygladac, bo czuje teraz pustke ale, ze potrzebuje opieki to absolutnie nie, jestem osoba samodzielna, szybko podejmujaca decyzje i nie bojaca sie ich. Generalnie czuje cos w rodzaju nie dokonczenia czegos, nie wynagrodzenia drugiej osobie tego co dla mnie zrobila. Wiem, ze bylem nie fair, w jakim stopniu nie wiem, mam mentlik w glowie. Czy sie staralem, raczej srednio ale w ostatnich kilku miesiacach przed rozstaniem musze powiedziec, ze bylem troche lepszy. W sumie ja rozumiem, ze to zakonczyla i nie dziwie sie ale teraz naprawde chcial bym sie zmienic.
  9. To jest troche tak, ze bylismy zupelnie z innych swiatow, inne zainteresowania, podejscie do zycia ale cos nas laczylo. Ja mam bardzo duze ambicje, ona oczekuje jak by czegos innego. Co bylo plusem: bliskosc innej osoby, ktora zawsze wysluchala, paradoksalnie pozniej zaczynalem zamykac sie w sobie. Druga strona dawala duzo od siebie. W kwesti minusow: z czasem przestawalismy rozmawiac, kiedys doskonale sie rozumielismy, ponziej zaczolem sie zamykac, izolowac, dostrzegac wady, zbyt wazna stala sie dla mnie praca. ewaryst7, mysle, ze masz racje, bo faktycznie inaczej nie da sie tego wytlumaczyc, moze to podrazniona duma... Tak czy inaczej, zrobilem wszystko/duzo co moglem aby dostac druga szanse, na dzien dzisiejszy sie nie udalo... Poczekam kilka miesiecy i zobacze co bedzie dalej, chodz nie ukrywam, ze to dla mnie niezwykle ciezkie. Cuz, najmodrezjesze jak zawsze zdaje sie powiedzenie "czas pokaze".
  10. To jest troche tak, ze bylismy zupelnie z innych swiatow, inne zainteresowania, podejscie do zycia ale cos nas laczylo. Ja mam bardzo duze ambicje, ona oczekuje jak by czegos innego. Co bylo plusem: bliskosc innej osoby, ktora zawsze wysluchala, paradoksalnie pozniej zaczynalem zamykac sie w sobie. Druga strona dawala duzo od siebie. W kwesti minusow: z czasem przestawalismy rozmawiac, kiedys doskonale sie rozumielismy, ponziej zaczolem sie zamykac, izolowac, dostrzegac wady, zbyt wazna stala sie dla mnie praca. ewaryst7, mysle, ze masz racje, bo faktycznie inaczej nie da sie tego wytlumaczyc, moze to podrazniona duma... Tak czy inaczej, zrobilem wszystko/duzo co moglem aby dostac druga szanse, na dzien dzisiejszy sie nie udalo... Poczekam kilka miesiecy i zobacze co bedzie dalej, chodz nie ukrywam, ze to dla mnie niezwykle ciezkie. Cuz, najmodrezjesze jak zawsze zdaje sie powiedzenie "czas pokaze".
  11. Opowiem o sobie w skrocie, mam 26lat, dobra prace, skonczylem studia, znam jezyki, mam wiele pasji, jestem bardzo optymistyczna osoba. A teraz do rzeczy: W zyciu bylem kilka razy w zwiazkach, dluzszych, krotszych, nie wazne, kiedy sie konczyly nic sie nie dzialo, szedlem dalej i realizowalem swoje plany. Przez ostatnia 3 lata bylem w zwiazku z dziewczyna, w ktorej na poczatku mocno sie zauroczylem, pozniej to slablo az w koncu mialem jej dosc, nie ze wzgledu na to, ze robila cos zlego ale to, ze mialem malo powietrza, caly czas sie interesowala, dzwonila, chciala spotykac. Nie moge o niej zlego slowa powiedziec, bo jest naprawde dobra osoba ale nie potrwafilem dawac wiecej od siebie. Raz zerwalismy ( w zasadzie to ja powiedzialem, ze juz tego nie chce) potem wrocilismy do siebie i trwalo to rok. Po wspomnianym czasie mnie zostawila, co na poczatku mnie nawet ucieszylo, jednak po jakims czasie i zobaczeniu jej z innym chlopakiem calkowicie zmienilem swoj poglad. Moglbym miec pretensje, ze jest z kims innym, jednak to tylko na moje wlasne zyczenie. Brakuje mi jej troski, bycia przy mnie, wiem, ze zachowywalem sie w czasie trwania zwiazku zle. Teraz chcial bym to naprawic ale nie mam puki co z jej strony na to szans. Problem polega na tym, ze jestem caly czas przybity, smutny, nic mnie nie cieszy, caly czas o niej mysle. Powiedzialem sobie, ze sam siebie chyba nie znam, nigdy nie sadzilem, ze dotknie mnie cos takiego, czuje sie z tym po prostu fatalnie. Probowalem spotykac sie z kims innym, jednak i tak caly czas wracam myslami do niej. Niewiem czy to dobre miejsce ale mam nadzieje, ze ktos powie mi jaka jest tego przyczyna i co zrobic bo jak powiedzialem na podstawie tego dochodze do wniusku, ze sam siebie nie znam... Czuje mocna potrzebe naprawienia tego co zle zrobilem, chodz mam swiadomosc tego, ze kiedy zwiazek trwal sie dusilem ale przyczyna bylo chyba to, ze nie dawalem nic od siebie i nie widzialem swojej winy. Najdziwniejsze jest to, ze tak jak napisalem poczatkowo cieszylem sie z rozstania, jednak z czasem brakuje mi tego wszystkiego. Wiem, ze mi sie to nalezalo i moze powinien to zostawic jednak jak narazie nie jestem w stanie.
  12. Opowiem o sobie w skrocie, mam 26lat, dobra prace, skonczylem studia, znam jezyki, mam wiele pasji, jestem bardzo optymistyczna osoba. A teraz do rzeczy: W zyciu bylem kilka razy w zwiazkach, dluzszych, krotszych, nie wazne, kiedy sie konczyly nic sie nie dzialo, szedlem dalej i realizowalem swoje plany. Przez ostatnia 3 lata bylem w zwiazku z dziewczyna, w ktorej na poczatku mocno sie zauroczylem, pozniej to slablo az w koncu mialem jej dosc, nie ze wzgledu na to, ze robila cos zlego ale to, ze mialem malo powietrza, caly czas sie interesowala, dzwonila, chciala spotykac. Nie moge o niej zlego slowa powiedziec, bo jest naprawde dobra osoba ale nie potrwafilem dawac wiecej od siebie. Raz zerwalismy ( w zasadzie to ja powiedzialem, ze juz tego nie chce) potem wrocilismy do siebie i trwalo to rok. Po wspomnianym czasie mnie zostawila, co na poczatku mnie nawet ucieszylo, jednak po jakims czasie i zobaczeniu jej z innym chlopakiem calkowicie zmienilem swoj poglad. Moglbym miec pretensje, ze jest z kims innym, jednak to tylko na moje wlasne zyczenie. Brakuje mi jej troski, bycia przy mnie, wiem, ze zachowywalem sie w czasie trwania zwiazku zle. Teraz chcial bym to naprawic ale nie mam puki co z jej strony na to szans. Problem polega na tym, ze jestem caly czas przybity, smutny, nic mnie nie cieszy, caly czas o niej mysle. Powiedzialem sobie, ze sam siebie chyba nie znam, nigdy nie sadzilem, ze dotknie mnie cos takiego, czuje sie z tym po prostu fatalnie. Probowalem spotykac sie z kims innym, jednak i tak caly czas wracam myslami do niej. Niewiem czy to dobre miejsce ale mam nadzieje, ze ktos powie mi jaka jest tego przyczyna i co zrobic bo jak powiedzialem na podstawie tego dochodze do wniusku, ze sam siebie nie znam... Czuje mocna potrzebe naprawienia tego co zle zrobilem, chodz mam swiadomosc tego, ze kiedy zwiazek trwal sie dusilem ale przyczyna bylo chyba to, ze nie dawalem nic od siebie i nie widzialem swojej winy. Najdziwniejsze jest to, ze tak jak napisalem poczatkowo cieszylem sie z rozstania, jednak z czasem brakuje mi tego wszystkiego. Wiem, ze mi sie to nalezalo i moze powinien to zostawic jednak jak narazie nie jestem w stanie.
  13. Opowiem o sobie w skrocie, mam 26lat, dobra prace, skonczylem studia, znam jezyki, mam wiele pasji, jestem bardzo optymistyczny i zawsze usmiechniety. A teraz do rzeczy: W zyciu bylem kilka razy w zwiazkach, dluzszych, krotszych, nie wazne, kiedy sie konczyly nic sie nie dzialo, szedlem dalej i realizowalem swoje plany. Przez ostatnia 3 lata bylem w zwiazku z dziewczyna, w ktorej na poczatku mocno sie zauroczylem, pozniej to slablo az w koncu mialem jej dosc, nie ze wzgledu na to, ze robila cos zlego ale to, ze mialem malo powietrza, caly czas sie interesowala, dzwonila, chciala spotykac. Nie moge o niej zlego slowa powiedziec, bo byla naprawde dobra ale nie potrwafilem dawac wiecej od siebie. Raz zerwalismy ( w zasadzie to ja powiedzialem, ze juz tego nie chce) potem wrocilismy do siebie i trwalo to rok. Po wspomnianym czasie mnie zostawila, co na poczatku mnie nawet ucieszylo, jednak po jakims czasie i zobaczeniu jej z innym chlopakiem calkowicie zmienilem swoj poglad. Brakuje mi jej troski, bycia przy mnie, wiem, ze zachowywalem sie w czasie trwania zwiazku zle. Teraz chcial bym to naprawic ale nie mam puki co z jej strony na to szans. Problem polega na tym, ze jestem caly czas przybity, smutny, nic mnie nie cieszy, caly czas o niej mysle. Powiedzialem sobie, ze sam siebie chyba nie znam, nigdy nie sadzilem, ze dotknie mnie cos takiego, czuje sie z tym po prostu fatalnie. Probowalem spotkac sie z kims innym, jednak i tak caly czas wracam myslami do niej. Niewiem czy to dobre miejsce ale mam nadzieje, ze ktos powie mi jaka jest tego podstawa bo jak powiedzialem na podstawie tego dochodze do wniusku, ze sam siebie nie znam... Czuje mocna potrzebe naprawienia tego co zle zrobilem, chodz mam swiadomosc tego, ze kiedy zwiazek trwal sie dusilem ale przyczyna bylo chyba to, ze nie dawalem nic od siebie i nie widzialem swojej winy.
×