Skocz do zawartości
Nerwica.com

bozuazja

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bozuazja

  1. Witam. Moja historia jest dość skomplikowana ale postaram się streścić.Ten rok w zasadzie od początku jest koszmarny , facet z którym byłam strasznie szczęśliwa mnie bezpodstawie zostawił na dodatek podejrzenia ciąży itp.Od 3 lat miałam bardzo dobrego kolege z którym chodziłam do liceum.W sumie w samej szkole jakoś niezwracaliśmy na siebie uwagi ale w momencie kiedy tak mi się to wszystko posypało on się pojawił i w jakimś stopniu pomógł mi się pozbierać bo tych zawodach ... Któregoś dnia doszło do czegoś więcej między nami ... Lubiłam się z nim spotykać , było w sumie niesamowicie , on się zakochał , ja w sumie patrząc z jakiejś perspektwy czasu mogę powiedzieć żę się zauroczyłam.Spotykaliśmy się ale ze względu na moje zachwianie w głowie które powstało po poprzednim związku nie mówiłam o tym "związek" przynajmniej bardzo uciekałam od tego... W końcu przyszedł czas by złożyć papiery na studia aw związku z tym przeprowadzić się - gdyż mieszkam w małym miasteczku.Poszukiwałam w tym czasie kogoś z kim mogłabym zamieszkać.Mój przyjaciel (koleżanki chłopak) również idzie do tego miasta edukować się dalej więc dogadaliśmy się żeby mieszkać razem.Mój "licealny chłopak" nie mając wcześniej planów na zmiane pracy i dalszą edukację zaskoczył mnie któregoś dnia z pomysłem że chce rzucić tu wszystko i iść tam gdzie ja.Nawet było mi to na rękę gdyż jest bardzo odpowiedzialnym człowiekiem więc dobrze mieć kogoś takiego na mieszkaniu.Życie jakoś toczyło się swoim tempem gdy nagle dostał możliwość wyjazdu (koniec maja) do pracy we francji.Niezastanawiając się pojechał ( też byłam tego zdania gdyż zawsze przyrobi się jakiś grosz)Nasz kontakt bardzo osłabł .Ja mam mase obobwiązków, pracuje w dwóch miejsach więc nwet nie było kiedy się kontaktować.Suma sumarum...on wraca w piątek a mnie ogarnia panika, czy napewno to dobra decyzja żeby mieszkać z nim razem w jednym domu , pokoju... Przez ten czas zrozumiałam że nie jest mi on aż tak bliski jak ja jemu.Biorę pod uwagę taki fakt że moze wszystko się zmieni , że to uczucie wróci aczkolwiek nigdy pewności nie mam.Nie chce żebym była pretekstem do zmieniania swojego życia, nie mogę mu zagwarantować że miedzy nami wyjdzie.Nerwowo już nie wyrzymuje boje się wszystkiego.Mieszkanie znalazłam przepiękne i za dobrą cenę , jest 2 pokojowe więc musiałabym mieszkać z nim.Nie wiem co robić.Watpliwości mnie zabijają a wspólne mieszkanie z kimś z kim na dobrą sprawę ażtak czasowo nie jest związana nie jest mi na rękę (coś więszego było między nami jakieś 3-4 miesiące)Proszę poradzcie mi co mam zrobić.
  2. no dokladnie tez mam takie poczucie.trzeba miec o czym porozmawiac i umiec rozmawiac. ja przy aktualnym partnerze znowu ucze sie czego innego.jestem dosc 'temperamentna' i zdarzy mi sie wybuchnac krzykiem kiedy juz brakuje sil ale przede wszystkim staram sie na spokojnie i powoli tlumaczyc.a z nim ciezko bo uparty jak osiol jest.czasem rece opadaja ..
  3. To widzę, mamusia się bardziej związała z twoim byłym niż ty. Znam to. Też sobie mój były z moją matką spędzali czas razem na papieroskach na balkonie, on ją odwiedzał w pracy, bo "miał do drodze". Uważam, że to chore. Niech sobie twoja matka poszuka innego obiektu westchnień, a od twoich facetów jej wara! Mieszkasz ciagle z matką? Jeśli tak, to wiej stamtad. Powiem lepiej , kiedyś stwierdziła że mogłaby za niego wyjść ... niestety jeszcze mieszkam z rodzicami choć w tym roku idę na studia i mam nadzieję że to wszystko ulegnie zmianie. matce do tej pory ciężko wybić z głowy mojego byłego.wiem że pewnie chodzi o moją troskę żebym nie wplątała się w takie bagno jak ona, ale uważam że i tak na tyle jestem silniejsza niż ona.Matka żyje z ojcem 40 lat i z wiecznymi nadziejami że w końcu on się zmieni ^^ -- 03 lip 2012, 22:35 -- Moja miala dokladnie takie samo zdanie...przemoc psychiczna byl to dla niej twor niezrozumialy..nie pije, nie bije, wyplate przynosi wiec amm byc zadowolona . Wytrzymalam 20 lat nie chce w życiu popełnić błędu , być z kimś dla rozsądku albo dlatego że zapewni mi lepszy byt.Pieniądze są ważne ale nie najważniejsze.Moja mama myśli tak samo.Przecież nie ma na co narzekać...
  4. z tego co piszesz to chyba nie wiesz jak wyglada normalny zwiazek i normalne relacje. Twoi rodzice raczej normalnego wzorca Ci nie przekazali. Nastawilabym sie na terapie DDA Chyba masz rację.Moja mama nie potrafi zrozumieć jak mogłam rozstać się z facetem który zaczął traktować mnie jak powietrze.Dla niej zły facet to ten który bije.Chyba gdyby jedynie doszło do przemocy mogłaby stwierdzić że zrobiłam dobrze.Dla niej pracował i zarabiał i tyle wystarczyło ,niestety jest to również cecha którą różni mojego ojca a mojego byłego. Gdzie odbywają się takie terapie ? Mieszka m małej mieścinie więc ciężko o cokolwiek..
  5. witajcie. w końcu zdecydowałam się napisać..na wstępie proszę o to żeby po tym co przeczytacie nie określać mnie w różny wulgarny sposób bo często spotkałam się z takim czymś a dla mnie osobiście jest to sukces że do jakiś wniosków doszłam.Sprawa rozchodzi się o moje życie partnerskie.Jako dość młoda dziewczyna zaczęłam "bawić" się w poważne związki,zawsze angażowałam się bardzo mocno i uczuciowo(nie potrafiłam inaczej) za każdym jednak razem po roku lub po dwóch wszystko się psuło,każdy facet zmieniał się a na mojej drodze pojawiał się ktoś inny.Najgorsze to co przechodze to "bóle" po ostatnim partnerze.Byliśmy razem 1,5 roku.Dzieliła nas odległość, mieszkaliśmy ok.150km od siebie i widzieliśmy się raz lub dwa na miesiąc.Wszystko było dobrze do momentu gdy skończył szkołę,podstawowym tematem i całym życiem zaczęła być jego praca.Nie twierdzę że to złe że był pracowity ale to było ogromną przesadą.Prosiłam,rozmawiałam,płakałam żeby coś się zmieniło i nigdy nic nie przynosiło rezultatu.Podczas imprez u znajomych siedział i oglądał ściany,sufity i zastanawiał się jak co jest zrobione,przez telefon wielokrotnie próbowałam tłumaczyć i rozmawiać (bo to był najczęstszy sposób na kontakt) to w chwili milczenia ni z gruch ni z pietruchy zaczynął mówić o pracy(taki filmowy przyklad pracoholika który po za tym świata nie widzi)Całkowicie stracił kontakt ze światem jedynie praca i komputer.Znajomych potracił a kiedy przyjeżdzałam do niego wiecznie leżeliśmy i oglądaliśmy filmy.W końcu co raz mniej się widzieliśmy a ja zaczęlam sobie zwyczajnie odpuszczać bo nie widziałam sensu wiecznie się prosić i tlumaczyć żeby oprócz pracy widział mnie.Na mojej drodze standardowo kiedy się coś psuje pokazał się facet któremu niestety uległam.Nie miałam już sił na odbudowanie niczego.Wszystko się rozpadło.Moja mama niestety bardzo przywiązala się do byłego i do tej pory (a minęło sporo czasu) robi mi awantury o to że się z nim rozstałam i obciąża jedynie mnie o rozpad,nosi jego zdjęcie w portfelu (przy czym mojego nie) Cała rodzina wiecznie wspomina jaki mój były był wspaniały i twierdzą że nigdy się nie ustatkuję.Jestem związana aktualnie z kimś innym lecz niestety z jednej skrajności znalazlam drugą.Najlepiej żebym nie wydziła nigdzie z domu bo czeka za rogiem potencjalny flirciarz na mnie albo kochanek.Cały czas problemu szukam w sobie,dlaczego na początku jest idealnie a później każdy facet tak się zmienia? Może to że zawsze każdemu próbuję dogodzić na każdym miejscu ? Możecie stwierdzić że pewnie jestem wybredna i nic mi nie pasuje.Może będziecie mieć rację ale ja próbuję uniknąć życia mojej matki która była bita na moich oczach,a ja jako dziecko od strony ojca pamiętam tylko wtedy zainteresowanie mną gdy był pijany.Mialam wiele okazji ratować swój związek ale nie miałam wystarczająco sił i ochoty.A zawsze wtedy ktoś inny pojawiał się w moim życiu.Nienawidzę się za to jaka jestem.Chciałabym być w normalnym związku w normalnych relacjach a boję się że jeśli problem się nie zmieni u mojego aktualnego partnera znowu się zniechęcę.Kiedyś sama doszlam do wniosku że szukam akceptacji wśród ludzi,brakuje mi akceptacji przez moje dzieciństwo i dlatego nawet kiedy w związku jest źle ratuję do pewnego momentu,przeważnie ta druga osoba za późno orientuje się co się dzieje a ja już odpuszczę zamiast walczyć.Sorry za takie rozpisanie ale dzisiaj nastąpił jeden z tych naprawde zlych dni a nie chcę więcej marnować waszego czasu.Napiszcie co myślicie.Pragnę tylko dowiedzieć się jak pracować nad samą sobą .
×