Skocz do zawartości
Nerwica.com

suede

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez suede

  1. Bardzo dziękuję Wam za te informacje, jutro idę do psychologa przegadać temat, może pozwoli mi ta rozmowa lepiej spojrzeć i zrozumieć poczynania mamy.
  2. Czy warta jest coś rozmowa, że nie żyjesz tylko dla siebie?
  3. Wybaczcie mi ale nie rozumiem tego stanu, dla mnie osoba bliska obojetnie jaka nie była zła czy dobra, jest zawsze tą osoba bliską a najważniejsze, że ona jest. Teraz z każdym słowem zaczynam nabierać przekonania, ze jest to bardzo egoistyczne spojrzenie. Ale pomimo 38 lat jestem jej dzieckiem i reaguje być może jak dziecko, bo ma zabraknąć matki.
  4. *Wiola*, tak leczyła się, chodziła do psychiatry, ale za każdym razem gdy tylko poczuła się lepiej odstawiała leki, nie chciała iść na psychoterapię i ciągle mówiła, że robimy z niej wariatkę. Przecież tak nie było, widziałam co się z nią dzieje, jak gaśnie. Czułam, że psychoterapia może jej pomóc a nie same leki. Dowiedziałam się również w szpitalu, że to nie była pierwsza próba mojej mamy a trzecia. To dobiło. Czy byłam ślepa? Niewrażliwa na nią?
  5. Zalogowałam się i postanowiłam napisać na tym forum ponieważ nie potrafię sobie poradzić z problemem, którym jest próba samobójcza mojej mamy. Jestem osobą dorosłą, przynajmniej wiekowo - 38 lat. Moja mama jest od 4 dni w szpitalu psychiatrycznym z powodu zażycia dużej ilości tabletek nasennych. Próbowała odebrać sobie życie. Czuję się pełna winy, bo musi być bardzo samotna i nieszczęśliwa. Nigdy nie miałam z mamą dobrego kontaktu ale też nie byłam wychowywana w kulcie matka-córka przyjaciółki mówiące sobie o wszystkim. Raczej byłam zostawiona sama sobie i wychowywało mnie podwórko. Teraz otrzymuję informację jak rozczarowałam moją mamę, jak całe życie ją rozczarowało. Do dzisiejszego poranka byłam pełna zrozumienia i empatii dla jej stanu umysłu i emocji lecz w którymś momencie to pękło i wypłynęła wściekłość dlaczego chciała to zrobić? Czy samobójstwo nie jest aktem totalnego egoizmu? Czy choroba aż tak zamyka jej świat, że ani przez chwilę nie pomyślała, z czym zostawia osoby jej bliskie? Z czym zostawia mnie-swoją córkę, swojego męża, wnuki? Że będzie to miało konsekwencje na całe życie innych ludzi? Pomimo średniego między nami kontaktu nie wyobrażam sobie, że może jej nie być. Jest dla mnie bardzo ważna częścią życia, łączącą mnie z dzieciństwem, poczuciem może nie do końca beztroski ale czymś ulotnym co zarezerwowane jest tylko dla dzieciństwa. Wiem, że brzmi to równie egoistycznie. Proszę Was o radę jak mam z nią rozmawiać, jak nauczyć się patrzeć z jej perspektywy nie pogrążając siebie. Wszyscy wokół mnie czują winę, zastanawiają się czy w którymś momencie nie zawiedli. A jeśli nawet, przecież to ludzkie. Sama próba jest już jak samobójstwo. Nie wiem jak mam pomóc mamie. Nie wiem jak mam pomóc sobie.
  6. suede

    Witam

    Witam serdecznie wszystkich forumowiczów
×