Skocz do zawartości
Nerwica.com

greenfairy

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia greenfairy

  1. greenfairy

    pomocy...

    Rozważałam wiele razy...nie wiem czy moją kruchą psychiką nie robię mu większej krzywdy, sytuacja bardzo mnie boli co niestety widać a to musi generować w nim jeszcze gorsze uczucie że jest beznadziejny, zły itp upadać przy kimś jest trudno, być może jeszcze bardziej utrudniam...nie chcę się z nim rozstawać, bardzo go kocham, kiedy chorowałam bardzo,bardzo potrzebowałam bliskiej osoby...i jej nie miałam, teraz też potrzebuję wsparcia tyle że to własnie on jest mi najbliższą osobą, tak więc ja nie otrzymuję wsparcia i też nie mam siły go dawać
  2. greenfairy

    pomocy...

    Jestem pierwszy raz na forum poświęconym depresji, trochę mi tu chłodno i nieswojo. Nie wiem czy nie powinnam uderzyć wprost do jęczarni bo być może będzie to tylko kolejny krzyk rozpaczy jakich wiele na tym forum ale nadzieja umiera ostatnia, nadzieja na pomoc, wsparcie. No więc jestem... współchora. Od roku jestem w związku, od 8 miesięcy jest tragicznie. Jeden dzień, jedna chwila- pismo , początek upadku działalności chłopaka,brak kasy . To była reakcja łańcuchowa, z dnia a dzień obrót o 180, zobaczyłam obcego człowieka. Ma depresję... a ja sobie z tym nie radzę, nie jetem w stanie. Wszystko zmieniło się tak nagle, pękła nić porozumienia między nami, umarła bliskość. Przez pierwsze miesiące chodziłam po ścianach teraz nie mam siły. Jetem chodzącą frustracją która tylko od czasu do czasu wybucha płaczem albo złością. Czuję się taka bezradna, nie wiem jak mogę mu pomóc, co robić by nie zaszkodzić. Kiedy okazuję mu ciepło, chce bym przestała bo twierdzi że na to nie zasługuje, sam czasem stara się okazać trochę uczucia, no właśnie stara się bo wymusza to na sobie, żeby mnie uspokoić. Destrukcyjne.Trudno jest patrzeć na cierpienie bliskiej osoby w dodatku nie mając nadziei że ma się moc by zmienić ten stan. Zupełnie nie wiem co mam robić. Sama z przerwami od 6lat mam zaburzenia depresyjne, długi epizod z nerwicą i ed. Wiem jak to wygląda od środka, wiem co mi dawało siłę do życia...tylko zachowywanie się wobec niego w sposób w jaki ja chciałabym by się wobec mnie nie zachowywano okazuje się pomysłem poronionym...Czuje się małym, brzydkim i złym człowiekiem, mam ogromne poczucie winy, że nie daję rady mu pomóc widać nie jestem dostatecznym wsparciem i jeszcze się na niego denerwuję, kiedy widzę jak zalega w jednym miejscu wpatrzony w ten sam punkt coś we mnie pęka, tak, czuję się wtedy strasznym kurwiskiem że może rodzić się we mnie taka emocja jak złość. Nie mam już siły, nie byłam w stanie zaliczyć roku, wychodziłam z domu, siadałam na ławce i płakałam kilka godzin, nie byłam w stanie chodzić na zajęcia. Teraz nie mam już siły płakać, czasem jeszcze się udaje. Mam problemy ze snem i coraz bardziej natrętne myśli samobójcze. Wprowadzam w domu jeszcze gorszą atmosferę. Czy kogoś to spotkało? Czy ktoś sobie poradził? Czy się da?
×