Skocz do zawartości
Nerwica.com

mamucha

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mamucha

  1. pati - super ze chlopak rozumie, ze jest przy Tobie. za co kobieto przepraszasz???????????????????????????????? od tego jestesmy my i forum by sie wyzalic, by napisac co boli, bo to pomaga. pisz wiec droga pisz, i to jak najwiecej !!!!!!! bellatrix -gad, wspolczuje ze trafilas na takiego psychologa. ta kobieta w ogole nie powinna wykonywac swojego zawodu !!!!!!!!!!!!!!!!! mam nadzieje ze Twoja aktualna terapeutka nadal bedzie ok i pomoze Ci na dobre pozegnac sie z depresja :)
  2. uf, jestem, troszke humorek byl kiepski i nie mialam sily na nic. wzielam sie w sobie i poszlam do psychiatry. od dzis jestem na lekach. zobaczymy jak bedzie. bo ogolnie coraz gorzej ze mna bywa. wizyta pokazala mi co mnie najbardziej chyba doluje.. to nie gwalt powoduje moj stan, z tym jakos doszlam do ladu.. wczesniejsza terapia chyba mi z tym pomogla sie uporac, to z czym sie nie pogodzilam i nie przyznawala sama przed soba (nie pisalam rowniez o tym tutaj) to to ze..w jakis czas po gwalcie, moj facet z ktorym mieszkalam nie dal rady albo po prostu "mial chora glowe" i pobil mnie prawie do nieprzytomnosci, wstydzilam sie tego ze to bardziej wywarlo na mnie wplyw niz gwalt. wstydzilam sie ze bylam tak glupia ze z nim bylam, ze wczesniej nie zauwazalam jakim jest czlowiekiem. nie zglosilam tego i to byl BLAD ktory chyba bedzie mnie meczyl do konca. psychiatra powiedziala ze jak dol lekko sie zmniejszy to terapia jest niezbedna. pati - poplakalam sie bo u Ciebie "ten typ" lepiej czy gorzej ale z widzenia byl znany przykre a jak z tata po przeczytaniu Twojej kartki? bardzo sie ciesze ze cos zaczyna sie zmieniac a jak chlopakowi o wszystkim powiedzialas? jak on zareagowal? bellatrix, tahela - a Wy od jakiego czasu na teriapie chodzicie? od dawna sie z tym "meczycie"?
  3. mamucha

    niesmiale - heloł

    Candy - nie tylko lekami, chodzilam do psychologa i psychiatry na zmiane + leki wydaje mi sie ze z tym co bylo sie "pogodzilam". teraz sa nowe problemy.. i mimo ze juz cos podobnego przechodzilam nie wiem od czego zaczac.. do lekarza ide chyba po to by na glos uslyszec ze nie tylko wg mnie cos jest nie tak, mam nadzieje ze ona mi powie co dalej robic. Absinthe - nie chce bo boje sie, bo moze bym jednak sobie dala rade? glupie..
  4. mamucha

    niesmiale - heloł

    Absinthe, wznawiam, po kilku tyg wymowek zrobilam to i zapisalam sie do psychiatry. balam sie, i boje nadal zaczynac wszystko od nowa ale wiem ze musze. tylko zastanawiam sie jaki efekt to przyniesie bo ja sama tego chyba nie chce (ze strachu) , robie to dla rodziny, nie chce zeby musieli na mnie taka patrzec, nie chce "psuc" im soba zycia
  5. mamucha

    niesmiale - heloł

    witam, jestem tu bo znow wpadam w depresje, nie mam sily, nie mam wsparcia, nie mam nic.. gdyby nie moje dzieci, ktore jako jedyne chyba potafia wywolac u mnie usmiech to bym chyba.. kilka lat temu po przykrych wydarzeniach leczylam sie juz. myslam ze jest ok. zaszlam w ciaze. postanowilam odstawic leki, bo panicznie sie balam ze zrobie fasolinie krzywde. bylo ok i czulam sie naprawde dobrze. minely ponad 2 lata. w tym czasie urodzilam dwa slodkie urwisy. teraz znow sie zaczelo.. tylko ze teraz nie jestem juz sama. boje sie ze przestaje byc dobra mama.. nie ma wieczoru bym nie myslala o tym co by bylo gdyby.. a jak sie budze - wzdycham ze znow musze wytrzymac caly dzien
  6. jestem z tym zdarzeniem "oswojjona" (nie wiem jakim slowem to opisac) ale nadal jest to dla mnie przykre - choc teraz mam raczej podejsci - "bylo, minelo" - mam to za soba) pierwsze przesluchanie cale przeplakalam. do dzis pamietam, przesluchiwala mnie kobieta w krotkich wlosach i okularach, w pewnym momencie wszedl jakis policjant i powiedzial "nie placz , bedzie ok". chyba nadal bylam wtedy w szoku.. mowilam ale nie wiedzialam co sie tak do konca stalo..nie zdawalam soie z tego sprawy.. na rozprawie mimo ze minelo kilka mcy, tez plakalam - cale zeznania. na szczescie jego na ten czas wyprowadzili. sedzina nawet chciala dla mnie zrobic przerwe bo bylam tak roztrzesiona ale ja nie chcialam, bo co by to zmienilo? potem dalej bym plakala, a tak to przynajmniej mialam szybciej wszystko za soba. ani zeznania, ani przesluchanie mile nie bylo, ale bez tego - on jak gdyby nigdy nic chodzilby sobie "po miescie" i cwaniaczyl sie dalej.. a ja czulabym sie jak zastraszone zwierzatko i z domu bym sie bala wyjsc z obawy ze go spotkam nie chce wypisaywac tu zlotych rad ale...tylko to przemysl. pisalas ze masz chlopaka ze nie wiesz jak mu to powiedziec, chcialas zadzwonic. moze porozmawiaj z nim szczerze, to naprawde pomaga. on przeciez nie jest tak naprawde niczemu winny.. moze zwiazek teraz bedzie niemozliwy ale w koncu byliscie ze soba blisko, moze on Cie wesprze, pojdzie z Toba na policje i pozniej sprawe? obecnosc kogos bliskiego nawet milczaca jest niesamowicie wazna. ze mna na zeznania poszla kolezanka, na sprawie bylam z rodzicami - bez nich bym chyba ze stachu uciekla, albo zeszla na zawal jakbym go zobaczyla. pamietam ze w sadzie krzyczalam na nich bo mnie denerwowali, ale teraz jestem wdzieczna im za to ze zrozumieli moje zachowanie i byli przy mnie -- 21 cze 2012, 10:02 -- a co do drugiego pytania.. ;/ juz teraz nie powinnas sie wstydzic i miec poczucia winy ! latwo sie mowi, wiem. ale to ze ktos jest **** wcale nie obniza Twojej wartosci, nie jestes w niczym gorsza niz wczesniej !!!!!!!!!!!!!! a teraz doslownie Ci sie zapytam: czeo masz sie wstydzic - tego ze na swojej drodze spotkalac nieludzkiego ***????? czemu jestes winna? ze po swiecie chodza ludzie ktorym poskapiono rozumu??? ja pozno doszlam do siebie bo sama nie bylam w stanie zglosic sie do psychologa o pomoc, moi rodzice tez nie wiedzieli co ze mna zrobic bo na wszystko agresja reagowalam. w koncu po jakims czasie spuscilam z tonu i zrozumilam ze musze z kims porozmawiac i poszlam do lekarza.. nie wiem w jakim stanie jestes ale jedno co jest pewne to, to ze dobry psycholog Ci na pewno pomoze. ja po ok 4-5 spotkaniach czulam roznice.. -- 21 cze 2012, 11:40 -- cofnelam sie i przeczytalam z 10 ost stron. pati - poplakalam sie jak czytalam o piszesz.
  7. gad przeczytalam co napisalam i popelnilam gafe to stalo sie ok 6 lat temu, potem wpadalam w depreche, z 4,5 roku temu przezylam najwiekszy kryzys, zaczelam sie leczyc (rowniez farmakologicznie), myslam ze jest ok, wystaralam sie o 2 dzieciaczkow i teraz od nowa zaczynam "bajke" (ale chyba z innych powodow - tamto juz chyba jest za mna). ale wlasnie - do czego zmierzam terapia (bo czytalam ze bylas u psychologa) to cos wspanialaego - pozwolilo mi zapomniec ta date (jak widac) - Tobie tez sie uda musisz tylko myslec o tym co dla Ciebie bedzie dobre i nie zamykac sie na innych ludzi. nie jest latwo bo nikt kto tego nie przezyl - nie zrozumie w pelni. ja sama nie wiem czy od razu bym WTEDY zglosila, zrobila to za mnie moja kolezanka, bo widziala mnie zaraz "po" - nie potrafilam ukryc tego co sie stalo. prokurator mi powiedzial ze jak kazdy taki * twierdzil ze sama tego chcialam, i co najgorsze kazal mnie z aresztu pozdrowic (do dzis dziwie sie ze cos takiego mi ten prokurator przekazal!) troche chaotycznie pisze ale mam 150 mysli na minute
  8. witam, jestem tu nowa. mi "przydarzylo sie" ok 3,5 roku temu.. i jedno co powiem to - pati - zeznania sa masakrycznie ciezkie (u mnie byla tylko - albo az tylko szczegolowa opowiesc z mojej strony), sprawa ok pol roku pozniej - tez ciezka - myslalam ze mnie rozsadzi jak go zobaczylam..ale z drugiej strony - ciagle myslalam ze jak tego nie zrobie jemu ujdzie wsyzstko plazem. gdybym tego nie zrobila wiem ze teraz nie darowalabym sobie tego ze ten * moglby skrzywdzic pozniej jeszcze kogos innego. u mnie wyrok byl tylko 4,5 roku, ale mam nadzieje ze to bylo dluugie 4,5 roku - ze zaznal w tym czasie tego co ja, od "kolezkow" zza krat. -- 20 cze 2012, 21:31 -- aaa, i koniecznie przestan myslec ze "moglas sie bronic do konca, ze sie poddalas". wiesz jak ja zareagowalam? - stalam jak slup, po prostu mnie wmurowalo, mysli mialam 100000 jak z tego wyjsc ale cialo bylo sparalizowane. dopiero na terapii doszlo do mnie ze to byla normalna reakcja, jedni uciekaja, inni bija, kopia, inni krzycza, a inni "wylaczaja sie". jak przed tym zdarzeniem myslalm jak bym mogla reagowac w chwilach zagrozenia - to bylam pewna ze pierwsze co to kopniaki by poszly w ruch, potem jakiekolwiek "narzedzia" jakie mialabym przy sobie... no ale moja reakcja byla inna. po fakcie sama bylam zaskoczona..
×