Witam serdecznie! Mam 25 lat,moje problemy zaczęły się już dawno,dawno temu-choć na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Pochodzę z biednej rodziny,gdzie ojciec to alkoholik-sięgając do wspomnień pamiętam pijackie awantury,płacz matki,moje błagania-małej dziewczynki-by noc przebiegła spokojnie i żeby "dziś" wrócił do domu w normalnym stanie...
Nie przelewało nam się,gdy zaczęłam dorastać-uświadomiłam sobie,że nie mam tego co inne koleżanki-fajnych ciuchów czy kosmetyków-czułam się gorsza. Nadrabiałam w nauce-tu musiałam być zawsze najlepsza,często na 1.miejscu. Zaczęłam kraść,później spotykać się za pieniądze-nie widziałam w tym nic złego,wręcz przeciwnie-wolałam w ogóle nie oceniać,pełna demoralizacja...
Około 3/4 lata temu zaczęły się moje problemy z odżywianiem-wpadłam w bulimię,zresztą z przerwami trwa ona do teraz. Bulimia,anoreksja na przemian z przeróżnymi tabletkami,kuracjami wykańczają mnie psychicznie i fizycznie już od dłuższego czasu...
Mogłabym opisać wszystko bardziej szczegółowo,ale...nie wiem,czy jest sens...ogólnie-PROBLEMY TOŻSAMOŚCIOWE,brak akceptacji siebie czy niemożność poradzenia sobie w życiu-idę na skróty do teraz.
2 miesiące temu wzięłam narkotyki-na początku mefedron(mieszany z kokainą),później amfetaminę. byłam w ciągu 2 miesiące-do wczoraj. Nie wezmę więcej,bo chłopak zagroził odejściem,a raczej zerwaniem kontaktu-już od kilku miesięcy było między nami źle,łudzę się do teraz,że wszystko jeszcze wróci do normy-będzie tak,jak na początku-nie byłam wreszcie sama,czułam, że mnie kocha, że jestem ważna-ale to raczej niemożliwe:(
Twierdzi,że strasznie się zmieniłam,nie jestem tą samą osobą,że teraz-przy okazji narkotyków,pokazałam swoje prawdziwe oblicze...wcześniej udawałam,"grałam". Czy może mieć racje? Czy narkotyki zmieniają człowieka/zachowanie? czy po odstawieniu jest szansa powrotu do "normalności"? Zależy mi na nim bardzo-albo...po prostu nie chcę być sama z tymi wiecznymi problemami,pewnie to ta kwestia biorąc pod uwagę poprzednie związki-był już koniec a ja usilnie i za wszelką cenę próbowałam zatrzymać danego faceta przy sobie...chore:(
POMOCY!co radzicie mi zrobić?mam po raz kolejny faszerować się lekami,które jedynie otępiały i nie pomagały nawet w najmniejszym stopniu...już feta była lepsza! czy chodzić na beznadziejne psychoterapie i tylko tracić pieniądze...
jestem załamana...na zjeździe...poza tym sama-on do końca tygodnia ma dać znać,czy chce jeszcze utrzymywać kontakt.
Poza tym to chyba depresja,prawda? ...a nie uzależnienie od jedzenia czy narkotyków;/ jak myślałam na początku-leczyłam się pod kątem bulimii.
Co dalej...?
Pozdrawiam serdecznie!