Witam,
napisałem na tym forum, gdyż już rozmowa z rodziną, przyjaciółmi nie pomaga . Problem mam mianowicie taki: tydzień temu, "zakuło" mnie serce. Ująłem to w cudzysłów, gdyż po prostu odczułem jakiś dyskomfort po lewej stronie klatki piersiowej. Wszystko było, by dobrze gdyby nie to, że zacząłem strasznie wariować na tym punkcie. Tzn. co chwilę łapałem się za serce i sprawdzałem czy bije, chociaż najbliżsi mówili mi, że gdyby serce przestało bić to nawet nie zdążył bym palcem kiwnąć. W końcu udałem się do lekarki. Ta zrobiła mi EKG, przebadała itp. Bardzo się ucieszyłem jak powiedziała, że wszystko jest dobrze, mam serce jak dzwon i w ogóle (ciśnienie 110 na 60). Wszystko było dobrze, aż do piątku (poszedłem do lekarki w poniedziałek). W czasie zajęć (informatycznych), nagle zrobiło mi się słabo i na 1 - 2 sekundy "zasnąłem" tzn. nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Najgorsze jest to, że gdy tylko wstałem, odruchowo złapałem się za serce, i z przerażeniem stwierdziłem, że mi nie "bije". Oczywiście, tylko mi się wydawało, gdyż zaraz poczułem przyspieszone jego bicie. Chodzi o to, że o tam tego czasu, znów zacząłem się "łapać" za nie. Co 3 minuty, sprawdzam czy bije, jak bije itp. Przyznam, że dziwnie to wygląda. Najgorsze jest to, że nie mogę przestać. Wmówiłem sobie, że jeśli nie będę go sprawdzał, to ono przestanie mi bić czy coś w tym rodzaju. Chciałem się spytać czy to jest nerwica sercowa czy lękowa (a może jedna i druga)?. Dodam, że inne objawy to częste uczucie gorąca na całym ciele, które podchodzi aż do głowy, wrażenie omdlewania, drętwienie itp. Czasami też wydaję mi się, że nie wiem co robię w danym miejscu itp.
Potrzebujący porady i wsparcia
Kuba