Skocz do zawartości
Nerwica.com

EugenN

Użytkownik
  • Postów

    16
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez EugenN

  1. EugenN

    Pomocy.

    Posłuchajcie, przypomnialo mi sie dokladnie nad czym rozkminialem przed chorobą i w czasie gdy zaczelo sie to wszystko. Czesto tak o rozkminialem jak to jest mozliwe ze wszechswiat powstal a przed nim nie bylo niczego, i taka rozkmina jak moglo nie byc niczego skoro zawsze musialobyc cos i pozniej jak to cos bylo zawsze, czyli ze nie mialo poczatku. I zawsze po takiej glebszej rozkminie chyba kazdy czlowiek czuje uczucie takiego stlumienia, strachu bo nie moze tego rozkminic. I robilem tak pare razy, jakos tak dla zabawy... -.- I podczas jazdy tym autobusem wiem ze to byl owtedy ale zawsze opowiadalem ze to byly inne rozkminy ale teraz sobie przypomnialem wszystko, wtedy tez rozkminialem o tym bo nudzilem sie w autobusie zapatrzylem sie w to co sie dzieje za szyba i rozkminialem. I zamiast uczucia chwilowego stlumienia ogarnal mnie niepokoj, dlugie stlumienie takie rozmycie, bicie serca. I w sumie trwa to do dzis, i kolezanka ma racje, ze rozkminiam i sie nakrecam, co nie znaczy tez ze po czesci nie mam czegos tam, w tym rzecz ze od wtedy nie potrafie nie rozkminiac, rozkminiam to co sie nie da rozkminic tak jakbym chcial byc najmadrzejszy i wiedziec cos czego czlowiek nie pojmie ale im bardziej probuje to rozkminic tym wieksze stlumienie mnie ogarnia, co zle nazywalem poczatkiem ataku paniki.
  2. EugenN

    Pomocy.

    Candy14, czyli co mam zrobić ...
  3. EugenN

    Pomocy.

    Witam. Mam 16 lat, piszę tutaj bo potrzebuję pomocy. Otóż Lutego 2010 roku, doznałem poraz pierwszy ataku, wyglądał on następująco: Jadąc autobusem do szkoły, rozmyślałem o życiu, czym jest życie, co jest po śmierci, czy koniec świata nastąpi w 2012 roku? I nagle omdliło mnie, wszystko było jak we mgle, koleżanka mówiła coś do mnie, a ja nie reagowałem na to, serce waliło mi mocno, dopiero po około 30 sekundach przeszło mi. Od tamtej pory męczę się z myślami, atakami derealizacji aż do dziś. Na początku było tylko uczucie nierealności, wszystko jak przez mgłe, panicznie się tego bałem, nie wiedziałem o co chodzi. Powiedziałem o tym rodzicom, powiedzieli, że nic mi nie jest, że jestem rozpieszczony. Mimo wszystko dalej ich męczyłem, mama w końcu uwierzyła, jak dostałem ataku, bałem się że to wszystko jest nierealne, że to sen, że moi rodzice nie istnieją, że moje rodzeństwo też nie istnieje, a przecież tak ich kocham, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Pamiętam to wszystko jak dziś. Później dochodziły różne inne rzeczy, ciągle zadawanie pytań czym jest życie? czemu woda to ciecz? RÓŻNE bezsensowne pytania pojawiały się w mojej głowie, i mimo że logicznie wiedziałem, że to chore, że poprostu tak to zostało stworzone, to jednak bałem się tych pytań. Czemu? Sam nie wiem. Do tego doszło uczucie, że ja to nie ja, a mianowicie było to na treningu boksu(chodziłem żeby wyładowac energie, myslalem ze pomoze), popatrzalem na sparingu koledze w oczy i przestraszyłem się, w mojej głowie zrodziło się pytanie "dlaczego nie mogę zobaczyc siebie?" a po chwili lęk że nigdy nie zobacze siebie swoimi oczami, pozniej doszly inne mysli, uczucia jakby nie swoistosci ciała, jak wstawałem nieraz w nocy do ubikacji, to mialem uczucie jakbym nie mial ciala. Na poczatku przez pierwszy rok było to dla mnie strasznie męczące, niezrozumiałe, dlaczego ja? dlaczego tylka ja tak mam? Może dlatego że tylko ja jestem prawdziwy? I mimo latania po forach, patrzenia na wypowiedzi innych, widziałem ze nie tylko ja tak mam, ale moja myśl była nastawiona oczywiscie ku jednemu 'pieprzony teatrzyk', że to fikcja, oni zmyslaja. Czasami patrząc na kolegów, koleżanki, rodzine, czułem się jakbym patrzał na kogoś obcego.. Często na lekcji fizyki, jak patrzałem na mapke z stopniami celsjusza w róznych miejscach wszechświata to oblatywał mnie strach i myśl, że jesteśmy nic nic nie znaczącym, małym istnieniem, że nie mamy wpływu na to co sie z nami stanie. Potem doszedł strach przed kosmosem, strach przed tym ze slonce nas pochlonie, przed wybuchem ziemi, ciągle wydawało mi się, że za chwile może się coś takiego stać,siedząc w domu, w szkole, w kosciele, idąc do sklepu ciągle się tego bałem, za każdym razem byłem caly spocony. Wszystkiego sobie tutaj nie przypomne, piszę to na szybko, gdyż własnie dopadła mnie derealizacja, wszystko jak przez mgłę, 2D. Mimo wszystko jakoś się przyzwyczaiłem do tego, tak jakbym był skazany juz na to. Ten rok jest i tak nadzwyczaj łagodny, może przechodzi? Znalazłem dziewczyne, i jakoś szło, mogłem spać po nocach, nie myślałem o tych BZDETACH, wiadomo że nie wszystko przeszło, uczucie nierealności, było wciąż ale w porównaniu do tego co było dawniej, był to dla mnie sukces! Było ok do póki nie wyszło z dziewczyną, po tygodniu, dwóch zaczeło wracać, juz nei tak jak kiedyś, ale wraca, dzisiejszy atak mówi za siebie. Dobrze, że mamy Czerwiec, bo aż boję się Grudnia, jak mi nie przejdzie to ja chyba na zawał umrę. Tyle się naczytałem o końcu świata, o jakichś organizacjach NWO, już od paru lat odczuwam strach przedtym a co dopiero za te pare miesięcy... I nikt nie umie mi przetlumaczyc ze to fikcja. Sam chcialbym w to wierzyc, a mimo to boję się. Byłem też u 2 psychiatrów, i psychologa, jeden mi powiedział po 3 minutach rozmowy, ze mam natretne myśle, dała leki i powiedziała że za pół roku powinno przejść. No nie przeszło. Drugi nie posatwił zadnej diagnozy, po rozmowie z rodzicami, którzy jak zwykle opowiadają jaki to ja rozpieszczony itd.. uznał że poprostu udaję:) no cóż, świetny psychiatra nie ma co. Później latałem po psychologach, ale nic to nie dawało, może by dało, ale jak ja byłem na wizycie z 3 razy? Więcej rodzice mi nie pozwalali, zacytuje "Nie przechodzi Ci to ile masz zamiar tam chodzić?" a jak odpowiadam, że leczenie może trwać nawet 2-3 lata, to odpowiadają "jak zwykle sobie coś wmawiasz". Ciągle te chore spojrzenie na swiat, inne niz kiedys, patrze na swiat jak na cos obcego dla mnie, dlaczego tu zyje? dlaczego tam jest niebo, dlaczego to wyglada tak a nie inaczej? i lęk że ja zyje na ziemi, lęk przed zyciem, ja nawet nie moge sie pomodlic bo czuje lęk nawet przed wszystkim co zwiazane z bogiem, nie moge patrzec na otwarta przestrzen, nie moge patrzec na niebo bo zaraz rozkmina dlaczego ja tu zyje? Dlatego piszę tutaj, bardzo proszę o pomoc, nie daję sobie rady, rodziców męczyć już nie będę, muszę czekać do osiemnastki. Powiedzcie, co to do cholery jest? Czy to tylko okres dojrzewania? Co mam robić, żeby mi przeszło, żeby chociaż złagodniało ile się da. Jak dać sobie radę w tym roku? Ja nie wytrzymam chyba tego grudnia. Dziękuję z góry za pomoc, i za to, że chciało się wam czytać mój niezbyt krótki tekst. Nawet nie wiem czy mam isc do psychologa, czy do psychiatry, nawet nie wiem czy to tylko nerwica, a moze schizofremia, boje sie ze lekarz mnei wysmieje, albo nie zrozumie, ze mi to nigdy nie przejdzie, moze nie przejdzie dlatego ze swiat nie istnieje? moze to tylko moj sen z ktorego sie wybudze wiec jak mam sie z tego wyleczyc? Kolega do mnie ostatnio 'co jest poza wszechswiatem?' wszyscy w okolo zaczeli rozmowe na ten temat, a ja odrazu napad paniki jak sobie to wyobrazilem.. Do tego na przyklad zwracanie uwagi na 'zbiegi okolicznosci' np jak czesto widze licze 666, albo 777, albo godzine 20:12, czy 20:20, 11:11 to odrazu nachodzi mnie strach ze to wszystko fikcja, ze normalnie by to nie bylo mozliwe ze tak czesto trafiam na takie godziny i cyfry. Ostatnio jak w całym miescie nie bylo pradu to moi znajomi mieli dobrą zabawe, a ja taki zestresowany byłem, tak odrealniony, co chwile taki szok i 'gdzie ja jestem?' nie wiem co sie ze mna dzieje, czasami trace nadzieje ze to choroba.. Pomozcie. PS. Często szukałem powodów, ale nie miałem pojęcia co mogłobyć przyczyną, nawet jak coś przychodziło mi na myśl, to odrzucałem to, bo nie miało to dla mnie znaczenia, ale teraz rozumiem, że może to co mnie nie poruszyło, jednak było powodem tej "nerwicy(nie wiem jak to nazwać)". Miesiąc przed zmarł mi pies, z którym wychowywałem się od urodzenia, była jak siostra. Pod koniec życia ledwo słaniała się na nogach, a ja okazałem brak szacunku, dopiero potem dotarło do mnie jak skandalicznie się zachowałe, dostarło że to był pies z którym przeszedłem całe 14 lat, obydwoje od malucha. W Listopadzie przeprowadzka, z domu w którym się wychowałem, też to przeżyłem ale na początku tylko. I nowa szkoła bez znajomych, z której chciałem się przepisać, ale wszystkie starania szły na marne. A jak już się przepisałem to i tak nie pomogło.. Pozdrawiam, proszę o szybką odpowiedź.. i pomoc.
  4. Witam. Mam 16 lat, piszę tutaj bo potrzebuję pomocy. Otóż Lutego 2010 roku, doznałem poraz pierwszy ataku, wyglądał on następująco: Jadąc autobusem do szkoły, rozmyślałem o życiu, czym jest życie, co jest po śmierci, czy koniec świata nastąpi w 2012 roku? I nagle omdliło mnie, wszystko było jak we mgle, koleżanka mówiła coś do mnie, a ja nie reagowałem na to, serce waliło mi mocno, dopiero po około 30 sekundach przeszło mi. Od tamtej pory męczę się z myślami, atakami derealizacji aż do dziś. Na początku było tylko uczucie nierealności, wszystko jak przez mgłe, panicznie się tego bałem, nie wiedziałem o co chodzi. Powiedziałem o tym rodzicom, powiedzieli, że nic mi nie jest, że jestem rozpieszczony. Mimo wszystko dalej ich męczyłem, mama w końcu uwierzyła, jak dostałem ataku, bałem się że to wszystko jest nierealne, że to sen, że moi rodzice nie istnieją, że moje rodzeństwo też nie istnieje, a przecież tak ich kocham, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Pamiętam to wszystko jak dziś. Później dochodziły różne inne rzeczy, ciągle zadawanie pytań czym jest życie? czemu woda to ciecz? RÓŻNE bezsensowne pytania pojawiały się w mojej głowie, i mimo że logicznie wiedziałem, że to chore, że poprostu tak to zostało stworzone, to jednak bałem się tych pytań. Czemu? Sam nie wiem. Do tego doszło uczucie, że ja to nie ja, a mianowicie było to na treningu boksu(chodziłem żeby wyładowac energie, myslalem ze pomoze), popatrzalem na sparingu koledze w oczy i przestraszyłem się, w mojej głowie zrodziło się pytanie "dlaczego nie mogę zobaczyc siebie?" a po chwili lęk że nigdy nie zobacze siebie swoimi oczami, pozniej doszly inne mysli, uczucia jakby nie swoistosci ciała, jak wstawałem nieraz w nocy do ubikacji, to mialem uczucie jakbym nie mial ciala. Na poczatku przez pierwszy rok było to dla mnie strasznie męczące, niezrozumiałe, dlaczego ja? dlaczego tylka ja tak mam? Może dlatego że tylko ja jestem prawdziwy? I mimo latania po forach, patrzenia na wypowiedzi innych, widziałem ze nie tylko ja tak mam, ale moja myśl była nastawiona oczywiscie ku jednemu 'pieprzony teatrzyk', że to fikcja, oni zmyslaja. Czasami patrząc na kolegów, koleżanki, rodzine, czułem się jakbym patrzał na kogoś obcego.. Często na lekcji fizyki, jak patrzałem na mapke z stopniami celsjusza w róznych miejscach wszechświata to oblatywał mnie strach i myśl, że jesteśmy nic nic nie znaczącym, małym istnieniem, że nie mamy wpływu na to co sie z nami stanie. Potem doszedł strach przed kosmosem, strach przed tym ze slonce nas pochlonie, przed wybuchem ziemi, ciągle wydawało mi się, że za chwile może się coś takiego stać,siedząc w domu, w szkole, w kosciele, idąc do sklepu ciągle się tego bałem, za każdym razem byłem caly spocony. Wszystkiego sobie tutaj nie przypomne, piszę to na szybko, gdyż własnie dopadła mnie derealizacja, wszystko jak przez mgłę, 2D. Mimo wszystko jakoś się przyzwyczaiłem do tego, tak jakbym był skazany juz na to. Ten rok jest i tak nadzwyczaj łagodny, może przechodzi? Znalazłem dziewczyne, i jakoś szło, mogłem spać po nocach, nie myślałem o tych BZDETACH, wiadomo że nie wszystko przeszło, uczucie nierealności, było wciąż ale w porównaniu do tego co było dawniej, był to dla mnie sukces! Było ok do póki nie wyszło z dziewczyną, po tygodniu, dwóch zaczeło wracać, juz nei tak jak kiedyś, ale wraca, dzisiejszy atak mówi za siebie. Dobrze, że mamy Czerwiec, bo aż boję się Grudnia, jak mi nie przejdzie to ja chyba na zawał umrę. Tyle się naczytałem o końcu świata, o jakichś organizacjach NWO, już od paru lat odczuwam strach przedtym a co dopiero za te pare miesięcy... I nikt nie umie mi przetlumaczyc ze to fikcja. Sam chcialbym w to wierzyc, a mimo to boję się. Byłem też u 2 psychiatrów, i psychologa, jeden mi powiedział po 3 minutach rozmowy, ze mam natretne myśle, dała leki i powiedziała że za pół roku powinno przejść. No nie przeszło. Drugi nie posatwił zadnej diagnozy, po rozmowie z rodzicami, którzy jak zwykle opowiadają jaki to ja rozpieszczony itd.. uznał że poprostu udaję:) no cóż, świetny psychiatra nie ma co. Później latałem po psychologach, ale nic to nie dawało, może by dało, ale jak ja byłem na wizycie z 3 razy? Więcej rodzice mi nie pozwalali, zacytuje "Nie przechodzi Ci to ile masz zamiar tam chodzić?" a jak odpowiadam, że leczenie może trwać nawet 2-3 lata, to odpowiadają "jak zwykle sobie coś wmawiasz". Ciągle te chore spojrzenie na swiat, inne niz kiedys, patrze na swiat jak na cos obcego dla mnie, dlaczego tu zyje? dlaczego tam jest niebo, dlaczego to wyglada tak a nie inaczej? i lęk że ja zyje na ziemi, lęk przed zyciem, ja nawet nie moge sie pomodlic bo czuje lęk nawet przed wszystkim co zwiazane z bogiem, nie moge patrzec na otwarta przestrzen, nie moge patrzec na niebo bo zaraz rozkmina dlaczego ja tu zyje? Dlatego piszę tutaj, bardzo proszę o pomoc, nie daję sobie rady, rodziców męczyć już nie będę, muszę czekać do osiemnastki. Powiedzcie, co to do cholery jest? Czy to tylko okres dojrzewania? Co mam robić, żeby mi przeszło, żeby chociaż złagodniało ile się da. Jak dać sobie radę w tym roku? Ja nie wytrzymam chyba tego grudnia. Dziękuję z góry za pomoc, i za to, że chciało się wam czytać mój niezbyt krótki tekst. Nawet nie wiem czy mam isc do psychologa, czy do psychiatry, nawet nie wiem czy to tylko nerwica, a moze schizofremia, boje sie ze lekarz mnei wysmieje, albo nie zrozumie, ze mi to nigdy nie przejdzie, moze nie przejdzie dlatego ze swiat nie istnieje? moze to tylko moj sen z ktorego sie wybudze wiec jak mam sie z tego wyleczyc? Kolega do mnie ostatnio 'co jest poza wszechswiatem?' wszyscy w okolo zaczeli rozmowe na ten temat, a ja odrazu napad paniki jak sobie to wyobrazilem.. PS. Często szukałem powodów, ale nie miałem pojęcia co mogłobyć przyczyną, nawet jak coś przychodziło mi na myśl, to odrzucałem to, bo nie miało to dla mnie znaczenia, ale teraz rozumiem, że może to co mnie nie poruszyło, jednak było powodem tej "nerwicy(nie wiem jak to nazwać)". Miesiąc przed zmarł mi pies, z którym wychowywałem się od urodzenia, była jak siostra. Pod koniec życia ledwo słaniała się na nogach, a ja okazałem brak szacunku, dopiero potem dotarło do mnie jak skandalicznie się zachowałe, dostarło że to był pies z którym przeszedłem całe 14 lat, obydwoje od malucha. W Listopadzie przeprowadzka, z domu w którym się wychowałem, też to przeżyłem ale na początku tylko. I nowa szkoła bez znajomych, z której chciałem się przepisać, ale wszystkie starania szły na marne. A jak już się przepisałem to i tak nie pomogło.. Pozdrawiam.
  5. Proszę o kontakt w PW, ktoś kto bedzie mógł i chciał ze mną porozmawiać, na temat nerwicy, teorii spiskowych, bardzo proszę. Bo przerasta mnie już to a na lekarzy w moim miescie nie ma co liczyć..
  6. Fakt też przeżyłem parę, ale ten to chyba największa propaganda XXI wieku..
  7. Wtrącę się, ale muszę tu o tym napisać, i nie wiem czy do dobry temat.Po prostu muszę bo jestem tak przestraszony.. Wstałem teraz i odrazu za forum.O tym, że mam nerwice lękową, d/d już pisałem gdzies tu na forum.Otóż miałem tak dziwne i straszne sny, i były tak realistyczne..Ostatnio często myślę o końcu świata tym w 2012, bardzo się go boję.I cały czas szukałem informacji na temat tego, żeby uspokoić się(choć to nie uspokajało).W koncu dotarlem do informacji o NWO(New world order), i przeraziłem się masakrycznie po przeczytaniu tego, ja jestem juz tak nastawiony, że ja nie mam planów juz na dalsze życie, codzien rano jest ta mysl ze w grudniu 2012, będzie po mnie.. Albo jeszcze czarniejsze scenariusze, że na jaw wyjdzie cala gra polityków, wszystko o wojnach, wtc, o smoleńsku, o II wojnie swiatowej, o strefie 51.. I dzisiaj polozylem się spać, i sen byl tak realny ze myslalem ze dzieje sie to na prawde, snilo mi sie ze mama mi powiedziala ze wlasnie pada deszcz krwi, ze to cos zwiastuje, juz podkreta ide na gore i wszystko sie dzialo w lozku na ktorym spałem, ogladalem nagle jakies zdj, wszystkie dotyczące konca swiata, byl tam jezus, fala taka co zalewa caly swiat. Wylaczylem zdjecia i polozylem się, nagle slysze ze ktos idzie, i w tym momencie sie wybudzilem. Juz przestraszony bylem, ale mysle ide dalej spać, polozylem się i znowu to samo miejsce ta sama realnosc snu, mialem tym razem tableta, i ogladalem wp, i tam wlasnie wszystko wyszlo na jaw, wszystkie plany informacje itp., pozniej nagle ogladalem cos, wydawalo mi sie ze death race 3, i sie cieszylem ze nowa wersja, ogladam a tu nagle robią sie z nich kosmici, przestraszylem sie i wylaczylem, patrz na okno a tam deszcze, podchodze wycieram a tu slady wody az do mojego lozka, klade sie i wpada tato ze czego nie spie zaczyna sie cos drzec bierze tableta a tam tapety pozmieniane, na jakies druty kolczaste i noz wbity o bok glowy takiego emo.. Tak sie tego przestarszylem ze nei zasne chyba kilka dni !!!! Prosze pomozcie, prosze o jakis kontakt bo jam usze z kims porozmawiac..
  8. Klarisa oby było tak jak mówisz, bo czasami mi się wydaje ze tylko ja w tym siedzę, że wy tego nie macie.. Dziwne te myśli, strasznie męczące i pomyśleć, że już ponad 2 lata bez terapii żadnej wytrzymałem, choć przyznam, że jest gorzej z dnia na dzień.. Czasami tylko przebłyski lepszego dnia.
  9. Witam pisałem tutaj jakiś miesiąc temu, piszę bo poczułem się troszkę gorzej przed zasnięciem, boje sie ze mam jakas schize, albo ze poprostu nie istnieje, ze kiedys sie obudze gdzies tam daltego nikt mi nie potrafi pomóc.. Nie nawidze tych chorych jazd, kiedy klade sie w dzien, po przebudzieniu patrze, i tak jakby taki szok gdzie ja jestem, dlaczego tam jest niebo? czym jest zycie? dlaczego zycie wyglada tak nie inaczej? kladac sie spac mysli o wszechswiecie ze jest on wielki itd. ze do konca nie wiemy nic o swoim istnieniu i za chwile dociera do mnie ze ja tu istnieje w tym swiecie gdzie nie wiemy kim jestesmy skad pochodzimy i przelatuje mnie strach przed zyciem. jak tylko slysze moich kolegow ktorzy normalnie moga sobie pogadac o gwiazdach, innych planetach, to tylko mnieo blatuje strach i wizja tego wszystkiego i takie uczucie jakbym nie byl z tego swiata i nie rozumial dlaczego tam jest wszechswiat, dlaczego gwiazdy? dlaczego inne planety. i to wszystko jest tak wielkie ze mogloby nas zniszczyc w kazdej chwili. Dlaczego moi koledze potrafią patrzec w niebo? ogladac gwiazdy? a ja nie? Bo zaraz mysli, zaraz strach, gdzie ja jestem, kim ja jestem, czy ja istenieje? Jak pomysle sobie ze kiedys bylo to dal mnie normalnoscia ze tu jest ziemia, tam wszechswiat i nie wzbudzalo to we mnie lęku, to na prawde nie wiem co sie ze mna stalo... i szukam powodu ciagle gdzie to sie moglo stac??!! na poczatku mojej nerwicy/derealizacji czy moze schizofremii bo ja sam juz nie wiem co to jest.. nie mialem az takich schiz przed tymwszechswiatem itd, tylko balem sie ze moje zycie jest fikcja, i widzialem obraz jakby przez szklo, a pozniej dochodzilo powoli cos i tak do tego momentu gdzie juz praktycznie boje sie zycia tylko pod wplywem alkoholu moge sie poczuc jak kiedys, popatrzec sobie w gwiazdy i moc je spokojnie ogladac i miec szczerze WYRĄBANE na to czy naprawde istnieje i dlaczego tam jest wszechswiat, i ciesze sie ze zyje tu, bo zycie jest piękne, i zastanawiam sie wtedy jak po trzezwemu moge sie zastanawiac nad takimi rzeczami i bac sie ich ... ale tylko wtedy sie tak czuje a na codzien smutna rzeczywistosc, ktorej nie rozumiem;/ Prosze powiedzcie czemu tak mam? powiedzcei ze to przez nerwice, deralizacje, bo ja juz nie wytrzumuje, boje sie ze to nie choroba, albo jesli choroba to schizofremia jakas..
  10. Chciałbym pogadać z kimś na ten temat D/D, czuje ze potrzebne mi to, proszę o kontakt w PW. Tukaszwili, nie oglądałem Truman Show ale postaram się obejrzeć
  11. Nieee, kojarze to coś z dziecinstwa. Dziwie sie tylko ze az tyle dni pod rząd ten sam "prostokąt"
  12. Witam, ostatnio przez 2-3 dni przy zamknietych oczach przed spaniem pojawia mi sie jakis symbol. Tak jakbym go kojarzył, ale nie moge sobie przypomniec skad go znam, a jednak musi byc w mojej podswiadomosci skoro juz 2-3 dzien mi sie pokazuje. To bialo, fioletowo, czarny symbol, prostokatny, troche sie nawet boje ze to moze cos znaczyc. Macie takie obrazy przed zasnieciem jak macie zamkniete oczy?
  13. Doradzilibyście jak sobie samemu można radzić jakiś czas? -- 19 cze 2012, 19:58 -- Do tego jestem bardzo wrażliwy na różne tj'zbiegi okoliczności' po takim czyms odrazu przechodzi mnie strach ze to tylko sen ze naprawde by to sie nie wydazylo. Np.Pisałem z koleżanką na gadu-gadu, patrze w archiwum a tam nie ma wycinka rozmowy, mozliwe ze jakis błąd, ale odrazu bałem się że to fikcja.
  14. Nie da się podobno po mnie poznać, że mam jakieś problemy... Kiedyś latałem po mieszkaniu, jak mialem atak, nie wiedzialem co ze soba zrobic, siadalem, wstawalem. A później to minęło choć uczucie, że coś nie tak jest ze mna wciąż było i jest. Potrafie normalnie rozmawiać z ludźmi, nie latam przy ataku, chyba że jakis bardzo mocny, to mam odrazu odruch do uciekania i zaczynam biec, do domu, a w domu po prostu oddycham spokojnie i czekam az przejdzie. Mimo że mam w głowie piekło nie mówie o tym juz nikomu od prawie dwóch lat, dlatego przepraszam jesli to dla was problem czytać te wypociny, ale to jedyny sposób w którym mogę się podzielić z kimś co się ze mną dzieje. Mam marzenia, chciałbym zostać człowiekiem wysoko postawionym w rankingach MMA, staram się je realizować chodząc na boks, ale za każdym razem kiedy dostaje motywacje, to gaśnie ona z myślą 'ale jeśli to jest fikcja, to sen z którego się obudze?' to po co mam dążyć do celu? po co mam zostać kimś kim bardzo bym chciał skoro to pryśnie? Z drugiej strony mój staram się podbudować myślą, że nawet jeśli to sen, a może nie? to warto spróbować? bo później do końca życia bede żalował ze przez tą CHOROBE zepsułem sobie przyszłość. Chwilowo podbudowujące, ale ta pierwsza myśl i tak zwycięża.
  15. Gdyby to było takie proste.. Wiem co będzie jak pokaże to forum mamie. 'Siedzisz przed tym komputerem, i czytasz jakies bzdury, a pozniej sobie wmawiasz' Nie da rady tak, juz probowałem rok temu pokazać te forum.
  16. Nerwica? Chore jazdy. Witam. Mam 16 lat, piszę tutaj bo potrzebuję pomocy. Otóż Lutego 2010 roku, doznałem poraz pierwszy ataku, wyglądał on następująco: Jadąc autobusem do szkoły, rozmyślałem o życiu, czym jest życie, co jest po śmierci, czy koniec świata nastąpi w 2012 roku? I nagle omdliło mnie, wszystko było jak we mgle, koleżanka mówiła coś do mnie, a ja nie reagowałem na to, serce waliło mi mocno, dopiero po około 30 sekundach przeszło mi. Od tamtej pory męczę się z myślami, atakami derealizacji aż do dziś. Na początku było tylko uczucie nierealności, wszystko jak przez mgłe, panicznie się tego bałem, nie wiedziałem o co chodzi. Powiedziałem o tym rodzicom, powiedzieli, że nic mi nie jest, że jestem rozpieszczony. Mimo wszystko dalej ich męczyłem, mama w końcu uwierzyła, jak dostałem ataku, bałem się że to wszystko jest nierealne, że to sen, że moi rodzice nie istnieją, że moje rodzeństwo też nie istnieje, a przecież tak ich kocham, nie wyobrażam sobie życia bez nich. Pamiętam to wszystko jak dziś. Później dochodziły różne inne rzeczy, ciągle zadawanie pytań czym jest życie? czemu woda to ciecz? RÓŻNE bezsensowne pytania pojawiały się w mojej głowie, i mimo że logicznie wiedziałem, że to chore, że poprostu tak to zostało stworzone, to jednak bałem się tych pytań. Czemu? Sam nie wiem. Do tego doszło uczucie, że ja to nie ja, a mianowicie było to na treningu boksu(chodziłem żeby wyładowac energie, myslalem ze pomoze), popatrzalem na sparingu koledze w oczy i przestraszyłem się, w mojej głowie zrodziło się pytanie "dlaczego nie mogę zobaczyc siebie?" a po chwili lęk że nigdy nie zobacze siebie swoimi oczami, pozniej doszly inne mysli, uczucia jakby nie swoistosci ciała, jak wstawałem nieraz w nocy do ubikacji, to mialem uczucie jakbym nie mial ciala. Na poczatku przez pierwszy rok było to dla mnie strasznie męczące, niezrozumiałe, dlaczego ja? dlaczego tylka ja tak mam? Może dlatego że tylko ja jestem prawdziwy? I mimo latania po forach, patrzenia na wypowiedzi innych, widziałem ze nie tylko ja tak mam, ale moja myśl była nastawiona oczywiscie ku jednemu 'pieprzony teatrzyk', że to fikcja, oni zmyslaja. Czasami patrząc na kolegów, koleżanki, rodzine, czułem się jakbym patrzał na kogoś obcego.. Często na lekcji fizyki, jak patrzałem na mapke z stopniami celsjusza w róznych miejscach wszechświata to oblatywał mnie strach i myśl, że jesteśmy nic nic nie znaczącym, małym istnieniem, że nie mamy wpływu na to co sie z nami stanie. Potem doszedł strach przed kosmosem, strach przed tym ze slonce nas pochlonie, przed wybuchem ziemi, ciągle wydawało mi się, że za chwile może się coś takiego stać,siedząc w domu, w szkole, w kosciele, idąc do sklepu ciągle się tego bałem, za każdym razem byłem caly spocony. Wszystkiego sobie tutaj nie przypomne, piszę to na szybko, gdyż własnie dopadła mnie derealizacja, wszystko jak przez mgłę, 2D. Mimo wszystko jakoś się przyzwyczaiłem do tego, tak jakbym był skazany juz na to. Ten rok jest i tak nadzwyczaj łagodny, może przechodzi? Znalazłem dziewczyne, i jakoś szło, mogłem spać po nocach, nie myślałem o tych BZDETACH, wiadomo że nie wszystko przeszło, uczucie nierealności, było wciąż ale w porównaniu do tego co było dawniej, był to dla mnie sukces! Było ok do póki nie wyszło z dziewczyną, po tygodniu, dwóch zaczeło wracać, juz nei tak jak kiedyś, ale wraca, dzisiejszy atak mówi za siebie. Dobrze, że mamy Czerwiec, bo aż boję się Grudnia, jak mi nie przejdzie to ja chyba na zawał umrę. Tyle się naczytałem o końcu świata, o jakichś organizacjach NWO, już od paru lat odczuwam strach przedtym a co dopiero za te pare miesięcy... I nikt nie umie mi przetlumaczyc ze to fikcja. Sam chcialbym w to wierzyc, a mimo to boję się. Byłem też u 2 psychiatrów, i psychologa, jeden mi powiedział po 3 minutach rozmowy, ze mam natretne myśle, dała leki i powiedziała że za pół roku powinno przejść. No nie przeszło. Drugi nie posatwił zadnej diagnozy, po rozmowie z rodzicami, którzy jak zwykle opowiadają jaki to ja rozpieszczony itd.. uznał że poprostu udaję:) no cóż, świetny psychiatra nie ma co. Później latałem po psychologach, ale nic to nie dawało, może by dało, ale jak ja byłem na wizycie z 3 razy? Więcej rodzice mi nie pozwalali, zacytuje "Nie przechodzi Ci to ile masz zamiar tam chodzić?" a jak odpowiadam, że leczenie może trwać nawet 2-3 lata, to odpowiadają "jak zwykle sobie coś wmawiasz". Dlatego piszę tutaj, bardzo proszę o pomoc, nie daję sobie rady, rodziców męczyć już nie będę, muszę czekać do osiemnastki. Powiedzcie, co to do cholery jest? Czy to tylko okres dojrzewania? Co mam robić, żeby mi przeszło, żeby chociaż złagodniało ile się da. Jak dać sobie radę w tym roku? Ja nie wytrzymam chyba tego grudnia. Dziękuję z góry za pomoc, i za to, że chciało się wam czytać mój niezbyt krótki tekst PS. Często szukałem powodów, ale nie miałem pojęcia co mogłobyć przyczyną, nawet jak coś przychodziło mi na myśl, to odrzucałem to, bo nie miało to dla mnie znaczenia, ale teraz rozumiem, że może to co mnie nie poruszyło, jednak było powodem tej "nerwicy(nie wiem jak to nazwać)". Miesiąc przed zmarł mi pies, z którym wychowywałem się od urodzenia, była jak siostra. Pod koniec życia ledwo słaniała się na nogach, a ja okazałem brak szacunku, dopiero potem dotarło do mnie jak skandalicznie się zachowałe, dostarło że to był pies z którym przeszedłem całe 14 lat, obydwoje od malucha. W Listopadzie przeprowadzka, z domu w którym się wychowałem, też to przeżyłem ale na początku tylko. I nowa szkoła bez znajomych, z której chciałem się przepisać, ale wszystkie starania szły na marne. A jak już się przepisałem to i tak nie pomogło.. Pozdrawiam.
×