Witam wszystkich. Jest to mój pierwszy posta na tym forum. Długo nie mogłem się przełamać ale w końcu tu jestem. Mam 31 lat i od 3 zmagam się z depresją. (stany lękowe, panika, natręctwa, podejrzliwość). Obecnie nie biorę już leków, ale jutro może się to zmienić gdyż mam wizytę u specjalisty.
Nie będę w tym temacie pisał o genezie mojego schorzenia, a jedynie poruszę temat związany z moim związkiem. Otóż jesteśmy razem od 16 m-cy, dzieli nas 400 km i widujemy się średnio co 3 tygodnie. Już sama ta sytuacja sprawia że chce mi się wyć, ale niestety na razie nic nie wskazuje na to aby odległość się zmniejszyła.
E ma 27 lat i jest chyba jedyną dziewczyną, która potrafiła mnie "usidlić". Bardzo manifestuje chęć wolności jako kobieta i wszystkie pytania typu "jakie masz plany na wieczór", "czy co robiłaś" spotykają się z atakiem złości. Nie będę ukrywał, że od kilku miesięcy zrobiłem się bardzo podejrzliwy i to też może się na niej odbijać, z pewnością się odbija. Sprawa wygląda tak że E nie dąży do zacieśnienia naszego związku, dla niej akt ślubu jest zupełnie nie potrzebny. Rozumiem że ma to podłoże w obrazie rodziny jaki wyniosła z dzieciństwa i bycia wychowywaną przez ojca. Wiem, ze bardzo wcześnie musiała dorosnąć i wziąć wszystko na siebie. Teraz problemy też jej nie oszczędzają.
Ostatnio powiedziała mi, że musi przeanalizować swoje życie i zacząć wszystko od początku i oczekuje ode mnie spokoju. Jako , że borykam się z nawrotem stanów lękowych od 2 tygodni ta wiadomość nie podziałała na mnie dobrze, wręcz mnie złamała. Gdy jej o tym powiedziałam nie zrobiło to na niej większego wrażenia i słyszałem "Teraz myślę o sobie, jestem egoistką i zawsze o tym wiedziałeś, ale ja muszę najpierw zająć się sobą, bo to dla mnie jest najważniejsze". Te słowa zabolały jak nic dotąd. W mojej głowie kłębi się teraz jeszcze więcej pytań, "czy może ona kogoś ma", "czy chce to zakończyć", nic już nie rozumiem. Znaczy rozumiem to momentami, ale za chwilę znów przychodzą te myśli, kończące się paniką i próbą telefonów do niej. Później łkanie i wyrzuty. Przestałem wychodzić z domu, nie jem, cały czas się duszę i panikuję.
Mówi, że mnie kocha i potrzebuję czasu dla siebie, na pytanie czy chce abym na nią czekał odpowiedziała tak. Nie wiem jak dalej sobie z tym radzić, bardzo chciałbym jej dać ten czas, ale nie potrafię zapanować nad tym lękiem. Jutro wizyta, miejmy nadzieję, że lekarz coś zmieni. Tak bardzo się boje że moja niezdolność do zrozumienia tego "odpoczynku" zniszczy to co mamy.
Bardzo proszę o szczere opinie.