Tak!
Mam problem.
Mam ze sobą olbrzymi problem.
Ale nie jest to stan nieodwracalny do cholery!!!
Podświadomość płata mi figle.
Nie pozwala uwierzyć w siebie;swoją wartość i możliwości.
Ciągle w opozycji do tego co szepcze mi do ucha świadomość.
To jak walka dobra ze złem.
Jestem zarówno swoim oprawcą jak i ofiarą.
Ostatnie 9 lat mojego życia to porażka.
Marzenia stały się tak odległe,że aż nieosiągalne.
Zamiast wolnym krokiem stąpać do przodu po pewnym gruncie systematycznie się cofałam paląc za sobą wszystkie mosty.
Rodzina, narzeczony, przyjaciele byli przy mnie choć starałam się im o skutecznie uniemożliwić.
Ich miłość do mnie była jednak silniejsza od mojej destrukcyjnej złości.
Upadłam na samo dno.
Bolało i cholernie boli w dalszym ciągu.
Ale teraz już wiem,że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia....
Cześć:)
Jestem crazy-stranger
I znalazłam się tutaj, ponieważ postanowiłam walczyć o siebie i swoje życie.
I nie powiem "niech marzenia pozostaną tylko marzeniami".
Bo jestem wstanie być szczęśliwą.
Jeszcze tego nie potrafię,ale będę się tego uczyć.
Bo Bóg nie poskąpił mi ani urody,ani inteligencji,ani talentów.
Mam wokół siebie ludzi, którzy skoczyliby za mną w przysłowiowy ogień.
I nie chcę,nie będę już żyć przeszłością. Marzenia? Jak mogę być szczęśliwą jutro skoro nie potrafię nią być dziś?
Zagryzę więc zęby,wannę wypełnię łzami i będę krzyczeć w środku lasu tak bardzo bardzo głośno, aż wreszcie do mnie dotrze to,że nie jestem zerem.