Avenus papa,
A więc tak: mam 17cie lat, PRAWDOPODOBNE problemy emocjonalne i jestem dzieckiem. Miło mi.;>
Wczoraj podcinałam sobie żyły, 7 próba samobójcza w mym życiu z tego trzy praktycznie spełnione. Pierwsza w wieku 10ciu lat kiedy to po raz setny widziałam jak matka przez ojca lądowała w szpitalu. Nie widzę sensu istnienia. Życie w monotonii którą obrazują wszyscy według z góry wytyczonego schematu mnie przeraża, męczy i nie chcę próbować nawet w tym uczestniczyć. Chociaż nie, przeraża mnie ogólnie życie, obcowanie ze wszystkimi tymi fałszywymi ludźmi, którzy ranią się nawzajem, grzesząc głupotą i egoizmem, bez wyobraźni. Nienawidzę ludzi. Boję się uczuć, a niestety to ma nieodzowna domena.. Za dużo czuję, za bardzo wszyscy mnie ranią, ew. ja sama siebie ranie uciekając jak tylko mogę, w momencie gdy zaczyna mnie to przytłaczać, gdyż nie potrafię nikomu zaufać (i słusznie) . Jestem cholernym melancholikiem, filozofem i pesymistą. Boję się żyć, chcę uciec. A, tak, nienawidzę i siebie. Czasem patrząc w lustro sam widok mojej twarzy sprawia iż chcę się zabić. Nie opowiadam o mych problemach i ludziach którzy je stwarzają, a o tym co mnie w środku gnębi. Dość mam, w sumie odkąd pamiętam.
Nie wiem co napisałam, nie wiem jak głupio to brzmi, ale w sumie nie interesuje mnie to. Właśnie: czy istnieje jakiś sposób na kontrolę całkowitą nad emocjami.?
Podziękował z góry, o ile komukolwiek chciało się to czytać.