Skocz do zawartości
Nerwica.com

nestp

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez nestp

  1. Dziękuję wszystkim za rady. Patrycha23, znajomi z pracy nie interesowali się tym co się ze mną dzieje przez ostatnie 1,5 miesiąca (przecież z powodu grypy nie idzie się na tak długie zwolnienie), teraz jak wyczuli jakąś sensację to zaczęli dzwonić i udawać życzliwych. Po prostu szukają tematu do plotek-standard. Już kilka razy byłam świadkiem tego typu rozmów pomiędzy pracownikami. Często szef prosił pracowników, żeby zadzwonić i popytać co się dzieje, bo chciał wcześniej wiedzieć, czy ma szukać nowego pracownika. A szef wydzwania, bo nie ma kto za niego pracować. Wszystkie swoje obowiązki przerzucał na mnie-tzn. delegował obowiązki i oczywiście odpowiedzialność za błędy też. Teraz wydzwania i pyta kiedy wrócę, czy już ma szukać kogoś na moje miejsce. Mam tego tak dość, że nawet o zwolnieniu lekarskim informuję go przez sms bo nie mam ochoty na kolejną rozmowę pełną wyrzutów. Nie mam zamiaru wracać do tej pracy. Mam serdecznie dość pracowania za wszystkich i zbierania minusików(jak to mówi mój szef) za czyjeś błędy. Nie po to tyle lat studiowałam na dwóch kierunkach jednocześnie żeby jakiś gówniarz bez szkoły się na mnie wyżywał. Lukrecja., mój facet też ma już mojej pracy po dziurki w nosie, bo za każdym razem jak po mnie przyjeżdżał albo umawialiśmy się gdzieś na mieście na kolację to ja standardowo miałam godzinny poślizg z powodu nadgodzin. Po długiej rozmowie z psychiatrą stwierdziłam (lekarz z resztą też), że nie ma sensu dobijać się powrotem do pracy. Od dziś szukam czegoś nowego, mniej stresującego. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za rady. Pozdrawiam
  2. Witam, Jestem tu nowa, to mój pierwszy post, więc wybaczcie błędy itp. To będzie długa historia, ale tylko w ten sposób będę mogła przedstawić Wam to co się ze mną dzieje. Na początku kwietnia tego roku zwolnił się mój szef, a na jego miejsce przyszedł nowy i zaczęła się jazda. Dostałam dużo nowych obowiązków, szef wszystko przerzucił na mnie (swoje obowiązki i obowiązki innych pracowników). Dodatkowo standardem stało się codzienne wypominanie co zrobiłam źle a czego w ogóle nie zrobiłam i jaka jestem beznadziejna i trzeba mnie zmusić do efektywnej pracy itp.. Wracałam z pracy zmęczona, zapłakana, totalnie poniżona. Praca była dla mnie zawsze bardzo ważna. Robiłam to co lubiłam, miałam bardzo dobre wyniki i możliwości awansu (jeden już z resztą dostałam, pracowałam na następny awans). Zawsze miałam opinię osoby uczciwej, pracowitej i rzetelnej. Niestety nowy szef zmienił miejsce pracy w piekło. W domu też nie było lepiej bo byłam tak zmęczona i zdołowana, że nie mogłam zmusić się do najprostszych czynności. Przed moim chłopakiem udawałam cały czas, że coś mnie boli, że źle się czuje dlatego cały czas leże w łóżku nic nie robię. Do tego przestałam spotykać się ze znajomymi. Nie wychodziłam w ogóle z domu (oprócz wyjścia do pracy). Zdecydowałam się na wizytę u psychiatry. Po godzinnym monologu przeplatanym płaczem podczas wizyty, psychiatra stwierdził, że mam depresję i mam się nastawić na leczenie farmakologiczne przez jakiś pół roku. Lekarz stwierdził, że powinnam zmienić pracę, bo to będzie najlepsze wyjście z sytuacji. Dostałam Lerivon i zwolnienie lekarskie. Tabletki pomogły na sen. Spałam jak dziecko, ale w ciągu dnia było ciężko, przez pół dnia byłam zazwyczaj otumaniona, zaspana, często bolała mnie głowa. Nie zauważyłam żadnej poprawy nastroju. Niestety mój szef nie dał mi odpocząć od siebie i średnio 3 razy w tygodniu miałam od niego telefon z pytaniem kiedy wracam, bo wszystkim jest ciężko i nikt nie będzie za mnie pracował itp. Próbowałam chodzić na jakieś rozmowy kwalifikacyjne, ale nic z tego nie wyszło. Cały czas myślałam, że do niczego się nie nadaję, nic nie potrafię. Po drugiej wizycie u psychiatry dostałam nowe leki Trittico cr i kolejne zwolnienie lekarskie-nie chciałam wracać do pracy. Tabletki niestety nie działają na mnie. Nie mogę po nich zasnąć. Wróciłam do Lerivonu. Pomimo tego że nie chodzę do pracy, mój szef nie daje mi spokoju. Rozpowiedział wszystkim w firmie, że mam zwolnienie od psychiatry (zwolnienia nigdy nie widział bo dostarczałam je bezpośrednio do kadrowej, więc ona musiała przekazać tą informację) i że od samego początku podejrzewał, że jestem psychiczna. Straszy mnie kontrolą zwolnienia z zusu. Powiedział ludziom w pracy że mam problemy psychiczne (oni nie wiedzieli co się ze mną dzieje, myśleli że nie ma mnie w pracy bo mam jakieś problemy ze zdrowiem). Oni zaczęli do mnie dzwonić i pytać co się dzieje, czy mogą mi pomóc itp. Mam tego dość. Przestałam odbierać telefony. Na sam jego dźwięk odczuwam strach i nie patrząc kto dzwoni rzucam telefon od poduszkę i udaję, ze go nie słyszę. Ostatnie dwa tygodnie przeleżałam w łóżku i płakałam. Nie mam siły szukać nowej pracy. Leki nie działają. Przede mną kolejna wizyta u psychiatry. Ja już nie wiem co mam powiedzieć lekarzowi. Leki nie działają, a ja przychodzę cały czas z nowymi problemami. Czasami mam wrażenie, że psychiatra myśli, że przychodzę na wizyty tylko po zwolnienie. A ja po prostu potrzebuję pomocy. Zastanawiam się nad zmianą lekarza. Pomóżcie mi. Jestem z tym wszystkim sama. Mój chłopak jest na półrocznym szkoleniu z pracy, rodziców mam na drugim końcu Polski. Boję się przyszłości, boję się, że nic mi nie pomoże, żadne tabletki i wizyty u lekarza, boję się że nie znajdę nowej pracy bo do niczego się nie nadaję. Czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji?? Jak sobie poradziliście?
×