Skocz do zawartości
Nerwica.com

pantherka

Użytkownik
  • Postów

    30
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pantherka

  1. no wiem lekarz tez tak mowil dzieki za otuche ale ile mozna 20 maja wzielam ostani mg zomirenu w czasie najwiekszego kryzysu odlupalam z tabletki odrobinke i poczulam taka ulge....ale nie poddam sie na pewno dosc mam zalatwiania recept i tego strachu ze nie mam tabletki szczescia.... jezuuuu jak placenie za bledy boli.... w sumie zaluje ze sie na szpital nie zgodzilam moze byloby mi tam latwiej? biore depakine 300 1-0-2 ketrel 0-0-2(1)) i paroksetyne 40 mg -- 09 cze 2012, 12:02 -- Err ja tez tak mowilam chwalilam te pigulki kazdemu, nazywalam najpierw rozowym(0.5 mg) potem niebieskim lub bialym (1 mg) szczesciem....ale gdy doszlam do dawki 6 mg na dobe a moze i wiecej bo moglam np zbudzic sie w nocy i nie pamietac ze wzielam tabletke i ta dawka juz mi nie starczala a waze malo bo 58 kg przy wzroscie 174 to sie przerazilam. Tez myslalam a co tam taka mala tableteczka jak mozna sie uzaleznic a ile szczescia daje:) to cudowne uczucie lekkosci /kuzwa nadal je zachwalam/ a teraz... zombie spod dworca m- c zwolnienia a ja nadal w proszku nie przedluzylam zwolnienienia choc moglam z mojej pracy akurat ciezko wyleciec do tego chorobowe plate 100% i teraz sie zastanawiam cy to nie byl blad jak ja sobie poradze w poniedzialek jak leze w tym cholernym wyrze psychiatra kazal duzo ruchu gimnastyka i biegania jak k...wa jak ja sie pytam????jak ja do sklepu nie moge wyjsc mama mi zakupy przynosi bo z dziecmi tynk bym zjadala ze scian wczorajsza wizyta u lekarza wymeczyla mnie jakbym 12 h w kamienilomach pracowala....myslicie ze jest cos gorszego od benzo?
  2. Słuchajcie jak dlugo czlowiek czuje skutki odstawienne bo ja juz swiruje.... bylo lepiej a teraz znow zle i fizycznie i psychicznie bylam wczoraj u lekarza zmienil dawkowanie lekow i niestety musze sie meczyc przeciez nie zezre znow tych cudownych pigulek choc kusi oj starsznie zwalic ten ciezar z piersi to wewnetrzne palenie naprawde mam juz dosc ......jak ja sie nienawidze za to ze wzielam pierwsza tabletke...
  3. Wiecie co ja juz ma gdzies to ze bede brac prochy /oprocz benzo/ moze i nawet do konca zycia ale zeby to zycie jakies bylo wiem ze musze cos z nim zrobic bo nikt inny nie jest w stanie mi poomoc le do cholery ja juz nie wiem jak. Teraz jest luzik jak zawsze pod wieczor ale rano znow ten cholerny strach nudnosci i napiecie nie musze Wam tlumaczyc zreszta kazd wie jak jest... moze sie denerwuje powrotem do pracy moze jeszcze nie doszlam calkiem do siebie po odstawieniu magicznych pigulek... to forum pomoglo mi gdy mialam pierwszy epizod choroby i teraz rowniez sie nie zawiodlam dziekuje za przyjecie:)
  4. No doslownie dom zarasta brudem codziennie mowie jutro jutro i tak wegetuje w tym lozku do psychologa chodzilam nic nie dalo wiem ze leki trzeba zmienic wejscie na nowe znow bedie koszmarem a ja musze do pracy wracac przyznaje ze gdy juz moge tylko wyc biore okruszek zomirenu i jest lepiej ale ja nie chce juz byc w nalogu jutro o 9 rano wzyta ja juz jestem zalamana nie mam pomyslu...
  5. Witam Was wszystkich forum podczytuje juz od 7 lat kiedy to zachorowalam na depresje poporodowa po drugim dziecku. Mial to byc jednorazowy epizod....Nietety to wraca a tym razem ja juz nie daje sobie rady.... zostalam sama z dwojka dzieci maz odszedl do kochanki zmarl moj tato caly czas bylam pod kontrola psychiatry moje leki sie nasilily i wpadlam w szpony cudownych pigulek zomirenu.... bralam do 6 mg dziennie/ wiem moja glupota/ ... mama zaprowadzila mnie sila do lekarza kiedy przestalam jesc spac i ciagle plakalam odwyk w domu bo na szpital sie nie zgodzilam /horror/ niby wyszlam z uzaleznienie ale wciaz czuje to cholerne napiecie w piersiach budze sie przerazona nowym dniem najchetniej bym spala ale nie moge 8 czerwca konczy mi sie zwolnienie ide do mojeo lekarza ale ja juz nie widze dla siebie nadzieji. Kompletnie nic mnie nie obchodzi nie interesuje jestem zobojetniala leki mam dobrze dobrane /zawsze ten zetaw stawial mnie na nogi/ a zyc sie nie chce...tkwie w tej chorobie sama wydaje mi sie ze moje zycie sie skonczylo z chwila gdy odkylam ze maz mnie zdadza /nigdy nie rozumial mojej choroby.../ choc nie bylismy szczesliwym malzenstwem ale mialam jakies tam poczucie bezpieczenstwa pozorne bo pozorne ale bylo.....wiem uzalam sie nad soba mam dzieci prace a nie umiem wziac sie w garsc jak wszyscy mowia...Probowalam pisac na innych forach ale porazka mam nadzieje ze tu znajdzie sie ktos kto w jakis sposob mi pomoze
×