Ja zawsze jakoś byłem sam. Właśnie to jest najgorsze, że nie miałem żadnych takich przeżyć związanych z miłością i nie mam powodu żeby komuś nie ufać. Boję się odrzucenia. Tego, że jak się zakocham to będę chciał dać z siebie wszystko, byleby druga osoba miała jak najlepiej. Tylko jak bym to stracił to boję się, że nigdy bym już nie spróbował. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jakaś chora zazdrość np. poznałem fajną dziewczynę, ona rozmawia z innymi chłopakami a ja wyobrażam sobie Bóg wie co. Chciałbym zmienić to moje chore myślenie ale po prostu nie potrafię, to mnie strasznie dobija. Nie chce o tym myśleć ale to jest silniejsze ode mnie. Myślę o tym non stop, nie daje mi to spokoju. Dziękuję, za odpowiedzi to dla mnie dużo znaczy. Nie chcę mówić o tym przyjaciołom bo strasznie się wstydzę takiego myślenia.