Witam,
7 lat temu poznałem koleżankę, śliczna, miła, zawsze uśmiechnięta i z fajnymi zainteresowaniami. Gdybym miał do niej dobrać synonim, nazwałbym ją "szczęście". Ale od tamtego momentu, w mojej głowie pojawiło się ciągłe myślenie o niej. Chciałem być zawsze blisko niej i przyczyniać się do jej wiecznej radości. Ale ona była wiecznie niedostępna, nigdy nie była w żadnym związku, a wielu za nią szalało... Po trzech latach ciągłego myślenia o niej, spotkałem inną dziewczynę z którą byłem w stosunkach chłopak-dziewczyna przez 2 lata.
Przez jakiś czas "szczęście" przestała męczyć moją głowę, ale nie na długo. Moja dziewczyna poznawała moje otoczenie i w końcu poznała "szczęście". Kiedy byliśmy sami, a ona coś wspominała o tej gnębicielce moich myśli, to gwarantowało mi deprechę na dobre kilka dni.
Dziewczyna którą kochałem, nigdy nie znaczyła dla mnie więcej niż "szczęście". Z dziewczyną zdążyłem się rozstać, minęły kolejne 3 lata, a o "szczęściu" nie mogę przestać myśleć... spotykam się ze znajomymi, uprawiam sport, uczę się, normalnie się odżywiam, więc myślę, że nie odstaje jakoś od reszty społeczeństwa. Pogodziłem się z myślą, że nigdy z nią nie będę, nawet się nie staram utrzymywać kontaktu, ale co mam zrobić żeby przestać myśleć? śnić? Pomocy, nie mam już na to siły...