Witam obecnych,
mam pytanie dot. dziwnych stanów lękowych mojej siostry. Martwię się o nią... zastanawiam się, czy nie powinna z tym problemami zgłosić do specjalisty. Mieszkamy w stolicy, siostra studiuje na uniwersytecie, najlepszy i najszybszy dojazd z naszej okolicy na jej uczulenię to skorzystanie z metra. Siostra nim nie jeździ, bo nie lubi, mówi, że woli autobusem lub tramwajem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jeździła metrem, ale wydaję mi się, że mogło to mieć miejsce 10 lat temu, jak chodziła do podstawówki. Jak są problemy z komunikacją miejską, są korki, przestoje, to woli wracać na piechotę!!! do domu, kilka km, za żadne skarby nie wejdzie do metra... poza tym, siostra mieszka na 5 piętrze, ma windę, z której nie korzysta, bo się boi jeździć windami, od czasu, kiedy w dzieciństwie parę razy (w czasie "zabaw dziecięcych") zatrzymałem jej windę, jak była ze mną w środku. Nie wsiądzie do windy, za żadne skarby, jej bliski przyjaciel, z którym się spotyka parę razy w tygodniu, mieszka na 12. piętrze - za każdym razem wchodzi do niego na piechotę. Nie wiem, jak to będzie, jeśli przyjdzie jej pracować na 20. piętrze w wieżowcu, gdzie będzie możliwość tylko jeżdzenia windą .... zapewne zrezygnuję z tej pracy.
Siostra również panicznie boi się latać, nigdy nie latała samolotem i nie zamierza, jej były chłopak chciał ją zabrać do USA na wakacje, wolała pojechać z nim nad polskie morze, bo nie wyobrażała sobie lotu... Siostra poza tym należy do osób nerwowych, nie jest spokojna, wiele rzeczy przeżywa, stresuję się ... Często przed egzaminami "latała do łazienki" z nerwów, jak miała "ważne" stresujące spotkania to zdarzało jej się wielkorotnie wymiotować. Ostatnio miała takie napodowe duszności, kołatanie serca, ucisk w okolicy klatki piersiowej.
Co z tym "fantem" zrobić?
poradźcie, może wyolbrzymiam te problemy :/ siostra udaje, że wszystko jest w porządku