Witam, jestem Paweł, mam 14 lat i mam pewien problem, którym chciałbym się z wami podzielić i zapytać co mi jest. (jeżeli nie chce ci się, to czytaj tylko odznaczające się fragmenty, ale błagam o pomoc)
Otóż cała "przygoda" z tym czymś zaczęła się 30.03.2012, gdy zerwałem się z łóżka po napój. Wtedy poczułem silny zawrót głowy, mroczki przed oczami (miewałem tak już wcześniej) i po raz pierwszy poczułem się jakbym odleciał.
Uczucie odrealnienia, dekoncentracji, nie ogarnianie co się w zasadzie dookoła dzieje. Tzn. niby wiedziałem co robię i tak dalej, ale wszystko było jakby ode mnie odległe, jakby we śnie.
Gdy obudziłem się następnego dnia czułem się dobrze przez jakieś 30 minut. Potem znowu atak tego czegoś, strach, panika, zapominanie szczegółów itp., potem się uciszyło (czułem, że coś jest nie tak, ale było do wytrzymania). Wytrzymałem tak dwa dni. Potem spanikowałem, zacząłem płakać, powiedziałem matce i zawiozła mnie do szpitala.
Spędziłem tam 4 dni, z regularnymi atakami. Gdy mówiłem o tym lekarzom i pielęgniarką, to dochodzili do wniosku, że to zawroty głowy i kazali mi odejść.
Po 4 dniach wyszedłem. Wyleczyli mnie.... z zapalenia oskrzeli.... Ale badał mnie neurolog- wszystko- okej, laryngolog- okej, okulista- okej, CT- okej, morfologia- okej. Czyli fizycznie jestem zdrowy, więc do domu.
Po wyjściu ze szpitala pierwsze co zrobiłem to usiadłem do komputera i zacząłem szukać, co mi właściwie jest...
Najbliższym do tego co czułem była DEREALIZACJA. No i wydawało się to być dosyć prawdopodobne, ponieważ wcześniej miałem depresję (wszystkie wymagania depresji z medycznego punktu widzenia spełniała- sprawdzałem na wiki), ale nie leczoną, mam również dosyć skomplikowaną sytuację rodzinna (nigdy mi to nie przeszkadzało, ale mogła wywołać nerwicę czy coś).
Doszedłem do wniosku, że ziółka na depresję/ nerwicę mogą okazać się pomocne, ale nic z tego. W sumie z perspektywy czasu myślę, że to w sumie szkodziło jeszcze bardziej.
Ale okej, żyło się dalej.
Potem derealizacja jakby się wycofała/ zmieniła formę (czułem ją cały czas), ale nie jestem pewny, i nastała pustka. Brak emocji, uczuć... nic. żyłem jak żywy trup.
i tak do jakiegoś 10.05.2012- jakby wszystko zaczęło się cofać. Derealizacja znowu się wycofała- nie czułem jej cały czas, tylko czasowe ataki, ale pustka pozostała..
Potem 13.05.2012- wizyta u psychiatry. Porozmawialiśmy (ojciec nie chciał wyjść z pokoju, więc siedział z nami i narzekał na matkę, która jest strasznie nerwowa i awanturuje się ze mną itp. )... Powiedziałem mu wszystko co mi dolegało, tak więc:
-pustka,
-myśli samobójcze,
-wrażenia bycia we śnie,
-płaczliwość,
-lęk,
-niesamowicie realne sny...
Stwierdził, że taki jestem, po prostu tak mam i przepisał Bioxetin 20mg- 1 tabletka dziennie.
Biorę go regularnie, wg. zaleceń lekarza i z jednej strony jest lepiej:
-myśli samobójcze,
-nieco lęk i płaczliwość
-realne sny zniknęły.
Ale odrealnienie i lęk pozostały. W prawdzie są jakby mniej obecne, ale jednak są.
Aż do wczoraj. Przypominałem sobie o moich rozterkach filozoficznych sprzed "choroby"- stworzyłem dwie teorie:
-"piękny umysł"- polegała na tym, że tak naprawdę żyjemy tylko w czyjeś wyobraźni lub widzimy to co chcemy widzieć- nasz umysł jest na tyle silny, że kreuje własną rzeczywistość,
-że w pewnym momencie zasnąłem i wszystko co teraz przeżywam to jedynie sen, że kiedyś w końcu się obudzę...
Wiem, że to głupie i w ogóle, ale odkąd zacząłem o tym rozmyślać to czuję się właśnie jak niby kreator własnego świata z "pięknego umysłu", lub, że żyję w tym śnie...
Już tracę siły, zastanawiam się, czy to czasem nie schizofrenia (odpycham od siebie tę myśl, aby samemu sobie nie mówić że to mam i naprawdę nie zachorować)i w sumie to już nie wiem co mi jest.
może jest ktoś z was wstanie mi powiedzieć co to jest? czy miałem rację z derealizacją?
Czasami już nie daję rady. 16.06 mam psychologa- udam się do niego i zobaczę co powie.
MOŻE KTOŚ MIAŁ PODOBNĄ SYTUACJĘ DO MNIE?
EW. JEŻELI WIE CO TO MOŻE BYĆ TO CZY DA SIĘ Z TEGO CAŁKOWICIE WYJŚĆ?
CZY BĘDĘ MUSIAŁ JUŻ ŻYĆ Z TYM DO KOŃCA ŻYCIA?
JAK WYGLĄDA ŻYCIE OSOBY Z "TYM"?
I CZY IGNOROWANIE TEGO TO DOBRY SPOSÓB?
a i jeszcze jedno- chciałbym w przyszłości zostać psychiatrą, jest to moje marzenie od kilku lat. Uważacie, że to dobry pomysł (w końcu będę wiedział jak choroby psychiczne bolą) czy nie dam sobie rady?
BŁAGAM O SZYBKĄ ODPOWIEDŹ.