Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prozac

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Prozac

  1. Prozac

    Hejka

    Dzień dobry. Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale jest mi smutno i nikogo to nie obchodzi (chyba nie jestem osobą, którą warto ratować), więc przyszłam teraz tutaj wszystkich poinformować, iż jest mi smutno i desperacko. Pozderki.
  2. Zaczęłam od zamiaru opisania całej historii mojego szycia, ale szło mi troszkę słabo, więc ograniczę się może do ostatniego roku, a i to pewnie niepotrzebne, bo jedyne moje problemy to prawdopodobnie nieśmiałość i buzujące hormony. No więc od wielu wielu lat odliczałam miesiące, które musiałam przeżyć jeszcze do rozpoczęcia nauki w liceum, daleko od domu, w nowym świecie, w którym o nic nie będę musiała się niepokoić, bo nikt nie będzie mnie tam znał ani obserwował. Ostatni rok gimnazjum był bardzo fajny. Na początku spędziłam trochę czasu w szpitalu, gdzie kazali mi mniej jeść, więc mniej jadłam i schudłam 30 kilogramów. Postanowiłam, że coś zrobię i przez cały rok do tego dążyłam, a przy okazji działo się wiele ciekawych rzeczy, świetnie się bawiłam, byłam odważna i podejmowałam wyznania rzucane mi przez los. Zabawa była tak przednia, że pod koniec wakacji nikt ze znajomych się już do mnie nie odzywał. No ale ok, trafiłam do nowej szkoły. Niestety moje nadzieje zawiodły, ponieważ po roku (a może od roku…) prawie przestałam mówić i leżę w łóżku całymi dniami, i myślę o tym, że nic, absolutnie nic nie chcę. Nie wiem co mam robić ani teraz, ani jutro, ani za 5 lub 10 lat. Do niedawna sądziłam, że moje przygnębienie (to ostatnie, z tego roku, bo chora na depresję czuję się mniej więcej od 14 roku życia) spowodowane jest tym, że moi przyjaciele mnie opuścili, ale dwa tygodnie temu znienacka zostałam wywołana z domu i porwana w melanż, i mimo że było to właśnie tym, o czym chyba wcześniej marzyłam, to czułam się tylko przygnębiona i nadal zupełnie nieszczęśliwa. Nawet nieco bardziej niż zwykle, bo okazało się, że nie mogę zrzucić winy na przyjaciół. Dzisiaj pierwszy raz od kilku lat pomyślałam o sobie, używając mojego prawdziwego imienia. Wcześniej był to mój nick (uzależnienie od internetu), wydawało mi się, że jestem tamtą osobą, ale teraz czuję, że stworzyłam sobie alter ego i ono zupełnie nie ma realnego związku z moją prawdziwą osobowością. Potem włączyłam sobie film (wielka pasja kina eh eh) i stwierdziłam, że moje leżenie patrzenie na filmy jest moralnie wątpliwe i że to mnie nie do końca aż tak uszczęśliwia, i że pewnie powinnam odrobić lekcje czy coś tam, ale nic nie poradzę na to, że nie czuję, iż muszę się martwić o moją przyszłość, ponieważ wiem, że żadnej nie mam, bo i tak umrę zanim stanę się naprawdę dorosła. Niegdyś planowałam być psychoterapeutą (zamierzchła, ale urocza przeszłość). I to najlepszym, chciałam wysłuchiwać zwierzeń Paris Hilton gdzieś na Manhattanie, ale pewnego dnia (datuję to na 2010 rok) poczułam się przygnębiona i przygnębiona zostałam aż do teraz (no może pomijając moje zeszłoroczne dążenie do celu). Nie ma niczego, czym chciałabym się teraz zająć. Kilka miesięcy temu nagle uprzytomniłam sobie, że jedynym celem ludzkiego życia jest przedłużenie gatunku i że nie zostałam stworzona do niczego wzniosłego, a że nie zamierzam się prokreować, to równie dobrze mogłabym umrzeć już teraz. Ogólnie to odczuwam wielki żal do moich rodziców, że mnie spłodzili, ponieważ dużo łatwiej by mi było, gdybym nigdy nie zaistniała. Nie musiałabym się teraz męczyć. Na przestrzeni lat miałam wiele teorii na temat tego, co jest ze mną nie tak. Było już borderline, zespół aspergera, depresja, fobia społeczna i co tylko udało mi się jeszcze wyguglować, ale dzisiaj kończę, nie wiedząc kim jestem (bo chyba już nie tą osobą, którą sobie najwidoczniej tylko wymyśliłam) i myśląc, że moim jedynym problemem jest lenistwo i przesadne dramatyzowanie, i piszę to tutaj, bo nikt mnie już nie chce słuchać – ani w prawdziwym świecie, ani w internecie. +nikt nigdy nie podchodził poważnie do moich problemów, moje przygnębienie i nerwowość przez wszystkich tłumaczone były paskudnym, egoistycznym charakterem + raz byłam w poradni psychoterapeutycznej, ale nie w mojej sprawie i dowiedziałam się tam, że psychologowie to idioci, którzy wszystko próbują dopasować do jakichś bzdurnych schematów + teraz właśnie odczuwam żałość moje szycia, gdy tak o tym piszę, będąc żałosną i żałośnie brzmiąc
×