AW34 to nie jest tak, ze sie nie balam. Balam sie jak diabli tam isc i to dokladnie z tego samego powodu co ty ale nie dajmy sie zwariowac. Zaburzenia osobowosci to nie jest choroba psychiczna, ktora powoduje, ze stajemy sie katami dla innych. Nie jest to latwe zaburzenie ale u mnie np nie ma i nigdy nie bylo agresji fizycznej wobec ludzi. Raczej jak bylam w bardzo ciezkim stanie kierowalam ja do siebie. Nie wyzywalam ( jak juz z reszta pisalam) tez nigdy nikogo, nie szmacilam i nie ponizalam. U mnie to wszystko objawia sie postawa roszczeniowa. Pewnie, ze mialam napady zlosci, zmiany nastroju, stany niezrozumienia siebie i swiata, obrazlam sie, klucilam bo tak to z nami juz jest. Teraz jest lepiej pod wzgledem panowania nad soba. Dostalam niedawno rewelacyjne leki przeciwdepresyjne, ktore (takie bylo zalozenie lekarza) wyregulowaly mi wahania nastroju. Nie zmienilo sie zanizone poczucie wartosci i poczucie krzywdy glownie wyimaginowane dlatego miedzy innymi prosilam o pomoc.
W moim przypadku dziecko wrecz uratowalo mi zycie. Nie przesadzam bo wczesniej z checia do zycia bywalo roznie. Czasami czuje sie, ze moje zycie jest jak rollecoaster a synek zaciaga mi na nim hamulec. Jak bylam w ciazy przerazenie spedzalo mi sen z powiek. Balam sie, ze zabraknie mi cierpliwosci, ze bede sie zloscic jak bedzie plakal, plul jedzeniem etc. Ale ku mojemu zdziwieniu jest calkiem dobrze. Nawet matki z najsilniejsza psychika sa czasem po prostu zmeczone, wyprowadzone z rownowagi wiec mysle, ze radzimy sobie super Grunt to sie nie nakrecac, skupic na tym co w danej chwili jest wazne. Uwazam, ze jestem i tak na wygranej pozycji bo mam swiadomosc. Gorzej bylo jak nie wiedzialam co mi jest. Wydawalo mi sie, ze jestem po prostu wredna. Odkad wiem z czym mam do czynienia jest latwiej nad soba pracowac. Nie zmienia to faktu, ze psychoterapia jest mi potrzebna ale co mam zrobic. Jakis czas temu trafilam na trzy miesiace na terapie grupowa dla osob z zaburzeniami osobowosci i to byla rewelacja. Duzo mi to dalo.
A jesli chodzi o pytanie na kim "wyzywamy" sie najczesciej to u mnie jest tak, ze glownie w pracy mialam problemy. Jesli mam przelozonego, ktory ma szacunek do ludzi i normalnie rozmawia to jest ok a jak trafialam na gnoja co ponizal innych to sie buntowalam. W domu facet glownie obrywal. Rozwalilam tak dwa wieloletnie zwiazki. Stawiam sobie wysoko poprzeczke i wiele od siebie wymagama niestety od innych w zwiazku z tym tez. Jesli nie bywa tak jak chce to sie wkurzam. Ale jest coraz lepiej. Ostatnio zaczelam odpuszczac bo doszlam do wniosku, ze nie ma co walczyc z wiatrakami. Suma sumarum raz widzialam w autobusie mloda dziewczyne zachowujaca sie tak jak ja niejednokrotnie i pewnie nie jedna z was. Bede szczera ale to byla zenada. To tez mi dalo do myslenia.