BO ja jestem niemal pewna, że nigdy bym nie zachorowała, gdyby nie moja rodzina...moja rodzina ma wg mnie zaburzenia osobowości do trzeciego pokolenia wstecz( dalej nie mogłam zbadać) z obu stron i dla tych ludzi to jest nornalne...może nie poruszyłabym tego tematu gdyby nie zadzwoniła do mnie moja babcia (wiedząc, że jestem w stanie krytczynym, ale to moze kiedyś indziej) i mnie zjechała na czym swiat stoi jak ja moge mówic te wszystkie straszne rzeczy o mamie no bo osmieliłam się powiedzieć, że teraz nie trzeba by wydawac fortuny rodzinnej i żyć jak w psychiatryku od kilku lat gdybym nie była całe zycie bita itd. Co gorsza ośmieliłam się rozplakać, że jak tak leże w tej deprsji, to moja kochana mama ( która owszem załatwia wszystko za mnie i widac tu jej pojmowanie miłosci się konczy) mogłaby czasem przysiąć z herbatą i zwyczajnie pogadac. No to był szczyt bezczelnosci dla mojej babci. Podejrzewam, ze moja mamuśka jej się zwierzała jakich to cierpień ode mnie doznaje - no bo doznaje, moja choroba odbija się na wszystkich. I tak np. 2 dni temu wykrzyczałam, że jej nienawidzę (mojej mamy) nawet nie tyle za przeszłosc, gdy dziesiątki razy patrzyła z boku jak ojciec mnie leje za co popadnie - do 23r.z., nawet nie za to, ale za to, jak mnei traktuje teraz w tej chorobie. Zebrało mi się i wykrzyczałam to co co mnie dusiło - ze ją nienawidzę czasami, choć wcale tego nie chcę.Ale do tego trzeba dwojga. Moja mama na rozmowie ze mną, tak jak i na rozmowach z lekarzami konsekwentnie zaprzecxa, że ktokolwiek mnie bił.I do tego słyszę pouczenia o przebaczaniu, o miłosci...na czym to ma stać, gdy ten, co krzywdził mnie przez większosc mojego zycia kłamie( nawet przed lekarzami), ze tego nie było. Czyli urojenia mam? Na szczęscie mój ojciec ma widać więcej przyzwoitiości i się przyznał lekarce, że rzeczywiście mnie lał. Do tego kochana babciunia usiłowała mi wmówić, że tak jest wszędzie, że to normalne...mogę jej to wybaczyć tylko przez wzgląd że jest prostą niewykształconą kobietą..
Dobrze, że się zapisałam do psychoterapeuty, bo ja z tą rodziną przestaje czuć jakikolwiek związek...raczej politowanie...litość taką, że im się życie nie ułożyło, że wieczne, awantury, brak miłosci i na koniec im się córka rozchorowała psychicznie...szczerze żal mi mi zycia moich rodziców...i sądzę, że trzebe przerwać tę linię, pozostać singlem i nie rodzic kolejnych nieszczęśliwych dzieci...mogłabym napisać jeszcze dużo...a jak jest u wAs?