Skocz do zawartości
Nerwica.com

HiobkaBis

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia HiobkaBis

  1. Kinga, czytając Twój podpis podpisałabym się pod wszystkim z wyjatkiem autoagresji (chyba, żeby liczyć moje miliony mysli samobójczych od 2,5 roku - bez zamiaru realizacji [boję się piekła])...podejrzeń raczej nie mam, raczej jestem naiwna, za to dopisałabym "wiem, co to pustka bez dna, w której te wszystkie uczucia zanikają jak w próżni". Ciesz się, że tego nie doświadczasz...a radość i pasja...mój Boże, jakże bym chciała kiedyś znów to czuć...po to chce się żyć
  2. Ja też czuje cierpienie. Taki ból psychiczny i pustkę i niczym sie nie mogę zająć. Poza tym tak w ciele czuję cierpienie.
  3. No własnie tak...ale poszlam kawalek dalej i spytalam ojca czy jego ojciec go bil. Odpowiedzial, ze czasem owszem..ale tak do 14. r.z. TO pytam się SKĄD Ci się to wzięło, że mnie biłeś ciągle i to do 23r.z.Ojcu jest z tego pwodu bardzo przykro, wiec nie ciagnelam tematu...nie wiem...moze sam byl zaniedbywany, on jest taki odsuniety od rodziny...biedny taki...ale jak ja sie probuje do niego zblizyc, to mi nie wierzy. Nie pozwala mi sie przytulac...W zasadzie w mojej rodzinie wszyscy są biedni.Tylko najbardziej dostalam ja. I nie wiem dlaczego przestalam odczuwac uczucia gdy sie wyprowadzilamz z domu.Czy to mialo zwiazek z nowymi lekami? nie wiem Czy mi brakowalo tego, z e "nic sie nie dzieje", a opaza tym ja juz wtedy mocno chora bylam...ledwo dyszalam...moze moja psychika sie wypalila
  4. BO ja jestem niemal pewna, że nigdy bym nie zachorowała, gdyby nie moja rodzina...moja rodzina ma wg mnie zaburzenia osobowości do trzeciego pokolenia wstecz( dalej nie mogłam zbadać) z obu stron i dla tych ludzi to jest nornalne...może nie poruszyłabym tego tematu gdyby nie zadzwoniła do mnie moja babcia (wiedząc, że jestem w stanie krytczynym, ale to moze kiedyś indziej) i mnie zjechała na czym swiat stoi jak ja moge mówic te wszystkie straszne rzeczy o mamie no bo osmieliłam się powiedzieć, że teraz nie trzeba by wydawac fortuny rodzinnej i żyć jak w psychiatryku od kilku lat gdybym nie była całe zycie bita itd. Co gorsza ośmieliłam się rozplakać, że jak tak leże w tej deprsji, to moja kochana mama ( która owszem załatwia wszystko za mnie i widac tu jej pojmowanie miłosci się konczy) mogłaby czasem przysiąć z herbatą i zwyczajnie pogadac. No to był szczyt bezczelnosci dla mojej babci. Podejrzewam, ze moja mamuśka jej się zwierzała jakich to cierpień ode mnie doznaje - no bo doznaje, moja choroba odbija się na wszystkich. I tak np. 2 dni temu wykrzyczałam, że jej nienawidzę (mojej mamy) nawet nie tyle za przeszłosc, gdy dziesiątki razy patrzyła z boku jak ojciec mnie leje za co popadnie - do 23r.z., nawet nie za to, ale za to, jak mnei traktuje teraz w tej chorobie. Zebrało mi się i wykrzyczałam to co co mnie dusiło - ze ją nienawidzę czasami, choć wcale tego nie chcę.Ale do tego trzeba dwojga. Moja mama na rozmowie ze mną, tak jak i na rozmowach z lekarzami konsekwentnie zaprzecxa, że ktokolwiek mnie bił.I do tego słyszę pouczenia o przebaczaniu, o miłosci...na czym to ma stać, gdy ten, co krzywdził mnie przez większosc mojego zycia kłamie( nawet przed lekarzami), ze tego nie było. Czyli urojenia mam? Na szczęscie mój ojciec ma widać więcej przyzwoitiości i się przyznał lekarce, że rzeczywiście mnie lał. Do tego kochana babciunia usiłowała mi wmówić, że tak jest wszędzie, że to normalne...mogę jej to wybaczyć tylko przez wzgląd że jest prostą niewykształconą kobietą.. Dobrze, że się zapisałam do psychoterapeuty, bo ja z tą rodziną przestaje czuć jakikolwiek związek...raczej politowanie...litość taką, że im się życie nie ułożyło, że wieczne, awantury, brak miłosci i na koniec im się córka rozchorowała psychicznie...szczerze żal mi mi zycia moich rodziców...i sądzę, że trzebe przerwać tę linię, pozostać singlem i nie rodzic kolejnych nieszczęśliwych dzieci...mogłabym napisać jeszcze dużo...a jak jest u wAs?
×