Witam wszystkich, nie mam pojecia jak to zaczac, wiec po prostu postaram sie przedstawic to co mnie wykancza juz pare lat.. no wiec ja jestem dosyc zamnknietym w sobie chlopakiem, za czym idzie brak przyjaciol, nie mam sie komu wygadac ale i tak do tej pory uwazalem, ze ja sobie sam poradze z wszystkimi problemami. pare lat mi sie udawalo, ale juz mam dosyc.. dosyc wszystkiego. moje problemy zaczely sie duzo czasu wstecz, rodzina mnie doluje, nic mi sie nie udaj.. moj smutek przeszedl, gdy poznalem dziewczyne, ktora wydawala sie byc idealna po prostu.. rok juz bylismy razem i nagle niestety musiala sie przeprowadzic do innego kraju, ale trudno kontynuowalismy nasz zwiazek jeszcze dwa lata, tyle ze na odleglosc. nadal bylo wspaniale miedzy nami, az sie dowiedzialem, ze ona przez ten caly czas mna sie tylko bawi a tak na prawde to ma innego faceta. nie rozumiem tego, mowila ze mnie kocha, nawet juz mielismy zaplanowana przyszlosc.. po paru miesiacach zerwala z tym gosciem i chciala znow ze mna byc, a ze ja sie nie potrafilem i nadal zreszta nie potrafie w niej odkochac, to sie z wielka radoscia zgodzilem. no i jak juz 'na nowo' bylismy razem to bylo calkiem inaczej, o wszystko miala pretensje, potem mnie przepraszala, potem znowu klotnie urzadzala, mowila zaplakana nawet, ze tej zabawy mna nigdy sobie nie wybaczy, ciezko bylo nie uwierzyc. no ale przyszedl czas ze poznala nowego i ja znowu poszedlem w odstawke.. mi mowi, ze z nim jest, ale tak na prawde go nie kocha, ze mnie kocha, ze nie chce z nim byc (ale nadal z nim jest) ja nic z tego nie rozumiem. ale ja juz mam dosyc, jak wspominalem na poczatku.. nawet doszlo do tego, ze chcialem sobie odebrac zycie, poniewaz kompletnie nie mialem i nie mam nadal checi do zycia.. jak widac nie wyszlo mi, a szkoda. na prawde nie umiem sie odkochac w osobie, ktore mnie praktycznie codziennie rani. co ja mam robic? nic mi nie daje powodow do radosci.. bardziej na odwrot.. nie pamietam juz kiedz ja bylem szczesliwy, nie liczac oczywiscie tych lat w ktorych bylem w zwiazku, bo co prawda, szczescie przepelnialo mnie, ale wtedy nie wiedzialem, ze tak na prawde caly ten czas bylem oklamywany i zdradzany.. no i moze nawet osmieszany. co ja mam do cholery robic ehh.. ?