Skocz do zawartości
Nerwica.com

zetisdead

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez zetisdead

  1. @zetisdead

     

    Ja natomiast jednocześnie pomyślałem o ich alter - ego --> Tribes of Neurot bodajże, o ile nie pokręciłem czegoś.

     

    Nic nie pokręciłeś, w Tribes of Neurot grają ludzie z Neurosis.

     

    Się muzycznie zrobiło 8)

  2. Ja nie rozumiem ludzi którzy tak bronią się przed lekami.

     

    Jeśli Twój stan tego wymaga - idz do lekarza i wróć do nich.

     

    I teraz walnę oczywistością, ale pamiętaj tylko, że same leki raczej nic nie załatwią, głownie chodzi o poradzenie sobie z powodem problemu, a nie objawami.

  3. No właśnie, jestem młodą dziewczyną, mam 17 lat- powinnam cieszyć się życiem.

    Tymczasem ciągle wszystko wydaje mi się bezbarwne, nudne... a kiedy już się coś dzieje , kiedy spędzam miłe chwile, nie potrafię ich docenić, tylko boję się że już więcej się nie powtórzą, że je stracę.

    Przeraża mnie też odrzucenie ze strony ludzi. Ciągle tylko analizuję jak ktoś na mnie spojrzał, co powiedział, i jak wypadłam w jego oczach. Po spotkaniu z kimkolwiek zamartwiam się , ze zrobiłam coś głupiego, że ktoś już nie będzie chciał się ze mną widywać.

    Całkiem bezpodstawnie oczekuję nadmiernego zainteresowania ze strony ludzi, wiem że to tak nie działa, ale i tak zazwyczaj czekam aż ktoś pierwszy zaproponuje spotkanie, odezwie się, będzie o mnie zabiegał.

    Na dodatek, zaleznie od tego co ktoś mi powie albo jak się w stosunku do mnie zachowa - mój nastrój zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, to także męczące, z wielkiej euforii wciągu sekundy mogę stać się zniechęcona , a nawet zrozpaczona. Ciągle towarzyszą mi huśtawki, na które mają wpływ błahostki. Cały czas też wydaję się sobie niedostatecznie ładna, niedostatecznie fajna, niedostatecznie inteligenta, niedostatecznie zabawna albo towarzyska. Zawsze jest we mnie czegoś za mało.

    Nie mam pojęcia czemu tak jest, ale strasznie mnie to męczy i nie mogę sobie z tym poradzić.

     

     

    U mnie w taki sposob objawia się osobowość unikająca.

     

    W towarzystwie czuję niesamowita potrzebe bycia akceptowanym, cały czas analizuję to co robię, i chociaż inni odbierają mnie jako totalną dusze towarzystwa - ja w środku zadręczam się najmniejszymi pierdołami i potknięciami, które powoduja u mnie błyskawiczną blokadę w danej sytuacji i na najbliższa przyszłość. No i też jak tylko dzieje sie coś co mogłoby mnie ucieszyć - zaczynam kminić nad tym co i jak się posypie.

     

    Nie wiem jak jest u Ciebie, ale mnie niezmiernie męczy udawanie przed innymi, ze zachowywanie się "na luzaku" przychodzi mi bez najmniejszego wysiłku - więc od jakiegoś miesiąca postanowiłam ograniczyć kontakty i wyjścia tylko do tych kilku osob przy których czuję się zupełnie swobodnie.

     

    Trochę to ogranicza zycie towarzyskie, ale poprawia jakość tego jak się psychicznie czujesz kiedy już dochodzi do kontaktów z innymi.

  4. Wiem jak to jest, bo ja z kolei mam lęki które mają swoje apogeum jak jestem sama, więc podczas niektórych wizyt u psychiatry miałam wrażenie, że nie widac po mnie tego co na codzien przechodzę, przez co jedna z lekarek tak jak u Ciebie zaczęła szukać chyba nie tam gdzie trzeba.

     

    Może warto byłoby pojść do innej osoby, może będzie w stanie lepiej Ci pomóc i zrozumieć, oraz ocenić Twoj stan? Tylko musiałbyś się też pewnie nastawić na regularne wizyty, a nie kilka jak przyjdzie kryzys.

  5. Nie każde leki mają skutki uboczne, więc może jednak warto byłoby się nad nimi zastanowić?

     

    Myślę, że na podstawie jednego posta na forum ciężko będzie ocenić czy masz CHAD, zadałeś to pytanie swojej psycholog?

  6. Mogłabym metodą ctrl+v przekleić to co napisałeś i się pod tym podpisać :)

     

    Wydaję bez sensu zarobione pieniądze np na nowy telefon , którego w ogóle nie potrzebuję. Jak już coś kupię to później żałuję.

     

    Tak jest, jeśli nic Cię nie cieszy, to mimowolnie zaczynasz szukać przyjemniejszych momentow chociażby rozwalając pieniądze na lewo i na prawo.

     

    Brzmisz na inteligentnego faceta, który jest poprostu mocno samotny (mówię o bliższych znajomościach, bo kolegów, którzy tak naprawde nie wiedzą co dzieje się w Twojej głowie można mieć masę) i stara się to zagłuszyć na różne sposoby.

     

    Mam nadzieję, że zarejestrowanie się tutaj i wyrzucenie z siebie paru rzeczy chociaż trochę Ci pomoże, bo anonimowo zawsze jest łatwiej wszystko z siebie wyrzucić :)

  7. Samotność to najbardziej dobijająca mnie rzecz w moim stanie.

     

    Niby mam wokół siebie mase ludzi, niby jestem duszą towarzystwa, bo zawsze podczas spotkań urżnę się jak dzik podczas święta lasu, dzięki czemu moje lęki czasami zostają zagłuszone - ale praktycznie nie mam nikogo, kto mógłby zrozumieć co dzieje sie w mojej glowie.

     

    Łącznie uzbierałyby się może 2 takie osoby, które po pierwszych kilku miesiącach mają już widocznie dosyć tego tematu, bo ile można patrzeć jak ktoś się tylko trzęsie i powtarza ciągle to samo?

     

    A ja nie potrafię wygrzebać się z tego bagna, czuje, jakbym stała przed całym światem z rozprutą klatką piersiową z której wylewa się ten cały brud który siedzi we mnie.

     

    Mam dosyć znajomości, gdzie cały czas muszę udawać, uśmiechać się, żartować, bo tego sie odemnie oczekuje.

     

    W związki wchodzę bez emocji i uczuć, byleby nie być samą. Jedyna osoba, ktorej zaufałam i przed którą otworzyłam się w ciągu ostatnich kilku lat złamała wszystkie dane mi słowa i zostawiła mnie z dnia na dzien, utwierdzając mnie w przekonaniu, że chyba nigdy nie będę mogła spokojnie wieczorem położyć się w łóżku z kimś, do kogo coś czuję i poprostu pooglądać w poczuciu bezpieczenstwa film lub najzwyczajniej pomilczec.

     

    Brzmi to dosyć żałośnie, ale mam 26 lat i samotnie obserwuje z dna, jak inni mają swoje życia, w ktorych sobie radzą, a ja nie mam siły zrobić już nic.

  8. tez szukam sobie marnych powodów aby dac radę przeżyć kolejny dzień.

     

    A jeśli się nie udaje - staram się wszystkie najczarniejsze myśli stępić używkami.

     

    I mogę tylko powiedziec, że tego sposobu nie polecam, ale zdaję sobie sprawę z tego, że w cierpieniu nie ma nic godnego, dlatego w pewnym momencie szukamy rozwiązań przynoszących ulgę chociaż na chwilę.

  9. bralam lerivon, fluoksetyne, miansec, sulpiryd i jeszcze kilka lekow tego typu, plus doraznie takie jak lorafen czy nasen, bo mam najwieksze stany lekowe wieczorem i w nocy.

     

    na terapie mnie nie skierowano (pierwsza pani psychiatra zasugerowała tylko 3 miesieczną dzienną, ale odrzucila ją na wstepie, bo mam umowe o zlecenie więc nie moge sobie pozwolic na taka nieobecnosc w pracy)

     

    Przez ten czas zaczelam miec juz chyba powazny problem alkoholowy, bo od kilku miesiecy nie przypominam sobie dnia, ktory spedzilabym w trzezwosci. ale przeraza mnie zarowno kazde wyjscie do ludzi jak i zostanie w domu samej.

     

    W lepsze dni czuję się tak, jak przed tym calym załamaniem, co i tak nie znaczy, że jest dobrze, poprostu dalej moge udawac normalne zycie.

     

    Dzisiaj powinnam isc umowic sie na kolejna wizyte do lekarza, ale przeraza mnie, wrecz rozwala na kawalki jej perspektywa, bo po ostatniej, tej 7 minutowej czulam sie tylko gorzej.

     

    Panicznie boję się dzisiejszego dnia, boję się, że nie dam rady już wytrzymać ani chwili dłużej

     

     

    Nie wiem co mi jest i nie wiem nawet w ktorych dzialach na forum moglabym o tym poczytac.

  10. Witam, wszystkich.

     

    Zarejestrowałam się tutaj, bo właściwie kończą mi się wszystkie opcje jakich mogłam sprobówać.

     

    Mija tydzień od kiedy nie pojawiłam się w pracy, nie jestem nawet w stanie o tym pomyśleć.

     

    Od kiedy pamiętam czułam w środku jakąś bliżej nieopisaną gorycz, ale nigdy w życiu nie spodziewałam się, że można odczuwać ból na aż takim poziomie, jakiego doświadczam już chyba rok.

     

    Kolejne wizyty u psychiatry, dalej zero konkretów, ale to mnie akurat nie dziwi, bo ostatnia, pierwsza u nowego specjalisty trwała około 7 minut łącznie z wypisaniem recepty, chociaz nie bylam nawet w stanie mowić tylko się trzęsłam.

     

    Czuję, jakby spadły na mnie wszystkie lęki które kumulowały się we mnie od dziecka, a które odpychałam unikając wszystkich ryzykownych moim zdaniem zachowan.

     

    Konczy mi się kolejny lek który mi przepisano, a ktory w ogole nie pomogł, i nie wiem nawet czy jest sens isc dzisiaj do zapisac się do lekarza, bo nie mam nawet siły już więcej walczyć o to, żeby coś się zmienilo.

     

    Nie bardzo wiem co robić, dzisiaj kolejny raz złapalam się na tym, że zaczęłam myśleć jak poukładać swoje rzeczy, aby rodzina mogla się w nich łatwo zorientować kiedy odbiorę sobie zycie.

     

    I wiem, że to tylko forum internetowe, ale właściwie dla mnie to ostatnia deska ratunku, może tutaj znajdę coś, co pomoże mi zacząć w koncu normalnie funkcjonować, a nie tylko udawać, że jest ok, kiedy przez moją głowę przebija sie w danym momencie milion najczarniejszych myśli.

×