Dwa lata temu poznałam cudownego chłopaka... stworzyliśmy cudowną parę. Rozumieliśmy się idealnie, spędzaliśmy ze sobą całe dnie... Kiedy on rozpoczł studia, nasz związek się umocnił. Codzienne telefony, wspólne weekendy... Wzajemna troska i oczekiwanie na spotkanie z drugim. Rok temu wyjechał do Irlandii na wakacje. Oszukano go i musiał pozostać tam jeszcze dłużej... płacząc do słuchawki prosił, abym na niego poczekała. Nawet się nie zastanawiałam - czekałam... na święta zrobił mi niespodziankę i w dzień Wigilii pojawił się w moich drzwiach z pierścionkiem. Miesiąc później przyjechał specjalnie na moją studniówkę!
Było cudownie... Obiecał, że jeszcze dwa miesiące i wraca... że będziemy razem studiować i zabiera mnie na wspaniałe wakacje. A po miesiącu nagle coś w nim pękło... zrobił się jakiś "obcy"... Niecały miesiąc temu wrócił na kilka dni do Polski i wyjaśnił, że zaczął myśleć o dziewczynie, która było tam - na miejscu... ale to był błąd... Powiedział, że żałuje tego, i że lepiej abym zaczęła żyć własnym życiem, bo on musi zostać tam jeszcze do sierpnia, a mnie nie chce krzywdzić... że dalej wiele do mnie czuje, ale się pogubił i to uczucie jest osłabione i nie chce niczego naprawiać na odległość. Mówił, że chciałby mnie pocałować i zabrać na rodzinną imprezę jak dawniej, ale i tak lada dzień wyjeżdża, więc lepiej nie. Powiedział, że nie wie co będzie jak wróci na stałe do Polski... że nas nie skreśla, ale mam nie uciekać przed innymi chłopakami. A ja? Ja go wciąż kocham, pamiętam o nim... w sercu mam nadzieję, że gdy wróci, to wrócimy do siebie - ja mu wybaczyłam... i on to wie i podziwia. Ostatnio mi powiedział, że myśli o mnie i chce, aby tylko on mnie dotykał, a teraz znowu milczy. Wiem, że ma problemy... chciałąbym być przy nim, ale nie mogę. Czuję się teraz mało wartościowa, bo straciłam kogoś cudownego. Nie wiem czy mam czekać... nie wiem co robić... miałam mieć cudowne wakacje, a teraz zostałam SAMA:( Jedyne co mnie trzyma to BÓG. To dzięki niemu się poznaliśmy. Ja i mnój były byliśmy bardzo blisko Boga i modliliśmy się razem o nasz związek. Obydwoje się udzielaliśmy w kościele... Co ja mam robić?