Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czarnulka577

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Czarnulka577

  1. I ETAP Moja historia z kolei kręci się od 1,5 roku z mężem. Na początku niby wszystko akceptowali. Matka nawet obiecała że jak pojadę do niej do Niemiec gdzie siedzi około 3 lata na stałe (w tym 10 lat w regionie), to pomoże wtedy jeszcze mojemu chłopakowi, przyjedzie na całe wakacje a po roku do mnie dołączy po studiach. Pod koniec powiedziała, że jednak nie możemy go zabrać na wakacje i tłumaczyła się różnymi wymówkami a to że babcia coś będzie gadała itd. Potem zaczęło się, że nawet co miesiąc nie będę mogla się z nim widywać bo to są koszty itd. Z rozpaczy że przez okrągły rok się nie zobaczymy spakowałam manatki i jadąc ślepo przed siebie okłamałam rodzinę i pojechałam się z nim spotkać (ok 3 h jazdy pociągiem). Gdy zobaczył te walizki załamał się i popłakał co teraz będzie. Siłą zawlekł do swojego domu i wspólnie z jego rodziną wszystko wyjaśniliśmy jak mam porozmawiać ze swoją rodziną. Gdy jednak do tego doszło i wróciłam do domu wcześniej to ustalając z nimi, nie spodobały się im moje słowa, gorzka prawda na temat rodziny i kazali mi się pakować. Od tamtego czasu mieszkam u chłopaka a niedługo męża II ETAP Ten rok był dla mnie piekłem i tylko obecność męża dodawała mi skrzydła. Z każdej strony atak w naszą stronę, jakiś koszmar... W pracy wszyscy powaleni, moja matka za każdym razem jak dzwoniła ciągle mi wytykała to i tamto, jego rodzina też jest nienajświętsza choć i tak bardzo dużo dla mnie zrobiła, a jego mama traktuje mnie tak, jakbym naprawdę była jej córką. A moja? Nawet sama nie wiem. Moja rodzina święcie wierzyła i może nawet nadal wierzy, że to wszystko była i jest moja wina. III ETAP Od jakiegoś miesiąca, czyli od wizyty mojej w sumie siostry(moja matka i ojczym nie mieli odwagi wejść do domu tylko wysłali moją siostrę i kłamała że podwiózł ją przyjaciel). Powiedzieliśmy że musi tutaj przyjść i porozmawiać z nami wszystkimi. Po dwóch tygodniach odważyła się zadzwonić. Przeprosiła za wszystko, że narozrabiała i potem pytała o ostatnią szansę mojego męża. Ponoć dość naciąganie i trochę nienaturalnie. Zapewniała, że do przeszłości nie będziemy wracali, że w każdej chwili mamy tam u niej mieszkanie umeblowane obok, że się zrewanżuje też za to co jego rodzina dla mnie zrobiła itd.,itd. Zaczęłam rozmawiać z nią normalnie, ale jak opowiadam trochę o mężu to ,słyszę coś w stylu "aha" albo po głosie, że od razu markotnieje. Za dwa tygodnie przyjeżdża, żeby pomóc mi zrobić zakupy z moją siostrą na ślub w czerwcu i ani razu nie wspomniała o mężu, żeby choć raz przyszedł ze mną porozmawiać do niej, tylko słyszałam my albo my z siostrą. Gdy się spytałam o to, powiedziała nagle, że tak oczywiście i nie inaczej, oprócz tego wypadu we trójkę bo to chciały rodzinnie pochodzić ze mną. Nagle zaproponowała nawet pójść na kawę sam na sam z jego mamą. Oprócz tego babcia męża zaczęła nas straszyć, że będzie się tam mściła za umowę o czesne, które mąż pomógł mi sporządzić, żebym bez strachu mogła opłacić studia. Nie wiemy co myśleć, boimy się. Lepszego startu nikt nam nie zapewni, tym bardziej że tam są dwa wolne mieszkania pod ich własność. Cały czas myślimy jak będzie ona go traktować, czy chociaż neutralnie będzie. Niby przyznała się, że ta walka zemściła się na rodzinie dwukrotnie i niby zrozumieli, że nie powinni byli tak robić. Boimy się, że będzie nas atakować i będzie próbowała znowu czegoś, co nam ma popsuć małżeństwo... Nie wiemy co myśleć. Tyle bólu i cierpienia, tylko dlatego, że się kochamy nad życie i nie możemy żyć bez siebie, i to był powód do wszystkiego co się do tej pory działo...
×