Skocz do zawartości
Nerwica.com

J78

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez J78

  1. J78

    Samotność

    Dziękuje za szybką odpowiedz, Kalebx3. Widać, że podszedłeś to problemu bardzo emocjonalnie, za co szacuneczek, ale Twoje porady nie podziałają w tej sytuacji. Jeśli bym chciał ją stracić to tak odciął bym neta. Jest już wystarczająco sfrustrowana by jeszcze dodawać takiego bodźca. Zresztą może i by to podziałało ale nie na nią a już na pewno nie jest to długotrwała solucja. Ja szukam wsparcia jak URATOWAĆ związek obojga ludzi, którzy się kochają tylko otaczająca rzeczywistość ich przygniotła, mnie wyrwała ze snu o wiecznej namiętności i przygodzie. Po rozmowie z nią doszliśmy do wniosku, że ja zwyczajnie jestem od niej uzależniony i tak, chorobliwie zazdrosny, tym bardziej teraz. Sprawę pogarsza fakt, że ona wymaga ode mnie progresu gdy sama, nawet jeśli jej to już wyklarowałem i nawet za tamtą noc przeprosiła, nie widzi swojej winy. Lub ją odpycha lub jest za słaba na to. Nie wiem, qfa nie wiem. Ryczę po kątach, chce rzucać przedmiotami, ledwo się hamuję. Kwestie jej wyjazdu odrzucam od razu; nie dystans ani kasa ma tu znaczenie - ok 2000km, ale ja wciąż jej ufam, choć zaczynam tracić zaufanie do siebie. Może ona po prostu jest tak wykończona całą sytuacją, że po prostu potrzebuje czasu? By potem wrócić do mojego serca. Prosiłbym o odpowiedź bardziej profesjonalną, eksperta, i kobiety. Ja sam mam paranoja (klinicznie stwierdzoną ponad 20 lat temu, bio polarną, maniakalno-depresyjną) więc nie potrzebuję więcej wystrzelonych torped, gdy statek już tonie, choć o dziwo zamiast myśli samobójczych, mam silną wolę przetrwania, wciąż snuje plany w których zawsze jest mój Kwiatuszek. Pomocy! Z góry dziękuję.
  2. J78

    Samotność

    Witam, Wybaczcie jeśli nie odpowiednie miejsce na moje wypociny ale ledwo mam siłę się zabrać za pisanie a co jeszcze czytanie wszystkich postów. Jesteśmy z moim serduszkiem już 8 rok. Początki były ciężkie ale się dotarliśmy. Z namiętności nasz związek przerodził się w w prawdziwą miłość. Były różne niepokoje ale "co nas nie zniszczy to nas wzmocni". Teraz jednak wszystko się zdaje walić. Jej rodzice ciężko chorzy, moi nie lepiej. Przyjaciele, pfft, odwrócili się od nas kiedy stres zaczął się ujawniać gołym okiem. Pomyślałem, że kij tam, najważniejsze że mamy siebie, ostatni bastion. Tyle, że już jakiś czas widziałem że coś po między nami nie zgrzyta. Mniej rozmawiamy, zamykamy się w sobie. Nie chciałem zaostrzać więc siedziałem cicho; kisiłem w sobie bo przecież w tym kręgu naszych problemów (ja min szukam pracy a ona swojej nienawidzi) nic nowego nie wniesiemy, potrzeba czasu. Kilka tygodni temu powiedziałem, że poszukam innych możliwości na odreagowanie i poszukam nam nowych znajomych. Powiedział mi, że "mam za dużo czasu na myślenie". Ok, zostawiłem, nic na siłę. Teraz jednak kiedy nawiązała znajomość z kolesiem z życiem nie mniej skomplikowanym niż większość użytkowników tego forum, mówi, że tak dość ma realnych przyjaciół ale ma w końcu wentyl, ma z kim pogadać. Nie mam nic na przeciwko, nigdy nie budowałem złotych ani innych klatek. Ale, już nie dospana, siedzi do rana i klepie z nim. Mówi, że jestem zazdrosny. Tak, wiem. Dlatego, i wiem że jej poprzedni związek rozpadł się przez "jego zazdrość", jest mi łatwiej bo wiem czego unikać, trudniej bo nie umiem wyrażać się tak by nie ranić. W tym bardzo dla nas ciężkim momencie (gdy moje libido jest równe zeru a jak staram się coś rozpalić to wychodzi z tego bezuczuciowe rypanie, gdy ona po rozmowie z obcym typem jest rozpalona i ciągnie mnie do łóżka - niby fajnie, ale zaspokoiwszy zwierzęcą chuć czuje się jak dziwka). W tym właśnie momencie potrzebuje jej najbardziej (ona mnie też ale już nie wiem co mam robić by jej udowodnić że się staram i też mam uczucia - mówi że wie więc nie chce mnie obarczać ale jak pytam o czym tam dzisiaj romansowałaś - staram się o krztynę uśmiechu w tym, mówi że lepiej żebym nie wiedział).Powiedziała mi, m.in (bo jest cała gama tekstów których pewno będzie żałować ale ich nie przytoczę), że robię jej awanturę o błahostkę bo nagle cała uwaga ze mnie przeszła na kogoś innego. Patrze w jej oczy i widzę pustkę, niby się uśmiecha kiedy mówię, że wiem że wiem gdzie byłem zaborczy ale..ale nic poza tym). Czuje się sam, odepchnięty. Wciąż kocham i to się nie zmieni. Proszę o jakieś konstruktywne wsparcie. Będę wdzięczny. Pozdrawiam, J78
×