Witam,
Bardzo proszę o poradę w kwestii przyjmowanych przeze mnie leków, ogólnie wszelkie sugestie co do całej sytuacji są mile widziane bo w tej chwili mam wielki mętlik w głowie i nie wiem co robić. Ale może od początku...
Patrząc wstecz wydaje mi się, że zawsze miałem hipochondryczne myśli, choć nie wiem czy to po prostu nie jest normalne i wynika z mojej asekuranckiej natury. No ale cóż - 8 lat temu kiedy miała urodzić się moja córeczka zdarzyło się coś, co mnie złamało - obudziłem się rano z przytkanym prawym uchem. Lekarze mówili, że przejdzie za parę dni, i przeszło - tyle że pojawił się w głowie wysokotonowy pisk, który już nie przeszedł. Do tego jeszcze bardziej uciążliwy ucisk w skroniach i uszach, które mam do dziś.
Zaczęło się bieganie po lekarzach i robienie badań. Oczywiście nic nie wyszło, ale mój lekarz POZ stwierdził, że mam depresję i przepisał sertralinę + alprazolam na noc. Ciężko wchodziło a uboki sprawiały, że niemal chodziłem po ścianach, ale w końcu zadziałało. Brałem to chyba z 1,5 roku i nauczyłem się ignorować moje dolegliwości więc odstawiłem leki.
Później dwukrotnie życie zmusiło mnie jeszcze do wprowadzenia ich ponownie (stres w pracy), ale znów odstawiłem. I zaczęła się jazda.
Stopniowo zaczęły narastać problemy z bezsennością i żołądkiem do tego stopnia, że depresyjne myśli kompletnie zdominowały moją głowę. Chciałem walczyć suplementami (tryptofan, melatonina, 5-HTP, GABA itd), dietą i ruchem ale było coraz gorzej (możliwe, że robiłem coś nie tak). Zapewniony przez lekarza POZ o bezpieczeństwie alprazolamu zacząłem łykać go na sen naprzemian z zolpidemem. I tak przez 3 miesiące, ale nie przekraczałem 0,25mg alpra i 5mg. Wiedziałem, że to prowadzi donikąd więc zdecydowałem wprowadzić sertralinę ponownie. Zacząłem od 25mg a moje problemy żołądkowe przybrały na sile. Doszło jeszcze przeziębienie i czułem się tragicznie. Poszedłem do psychiatry, która zamieniła moje nasenne na trazodon. To było 14 grudnia 2018. Na początku było tylko gorzej, byłem pobudzony i zmulony jednocześnie. Było mi zimno i gorąco naprzemian i bałem się o zespół serotoninowy. Nie wiedziałem co robić. Świat zaczął odpływać a ja czułem coraz większe odrealnienie. Serce waliło jak młot, ciśnienie skakało a moje problemy z pamięcią i koncentracją wybierały na sile. Pamietam to wszystko jak przez mgłę. Do tej pory cała moja uwaga skupiała się wokół problemów ze snem i problemów z żołądkiem. Traciłem nadzieję, że to się poprawi, ale zacząłem nieco lepiej sypiać po trazodonie 50mg, który od Nowego Roku wskoczył na miejsce benzo i zolpidemu.
Poszedłem do kardiologa i dostałem betabloker. Odradził też sertralinę więc odstawiłem te 25mg, które brałem razem z 50mg trazodonu. Spałem, ale cały czas byłem przeziębiony i przewlekle kasłałem. Kilka razy w przeszłości, zwłaszcza podczas infekcji, miałem napad dziwnych mrowień w okolicach kręgosłupa i w głowie, ale teraz to mnie przybiło do ziemi. Myślałem, żeby tylko przeżyć do następnego dnia wierząc w poprawę. Poprawiło się, ale tylko na chwilę bo pojawił się symptom, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować - problem z oddychaniem.
Zaczęło się o braku tchu nad ranem. Raz, potem drugi... i było coraz gorzej. Dziwiło mnie, czemu akurat nad ranem, ale przejąłem się tym na tyle, że wylądowałem w szpitalu z podejrzeniem zatorowości płucnej. Miałem RTG, spirometrię, tomografię i test wysiłkowy. Nie wyszło nic poza, niewielkim zwyrodnieniem kręgosłupa, pojedynczymi skurczami dodatkowymi serca, powiększoną śledzioną i powiększoną, stłuszczoną wątrobą (brałem wtedy klarytromycynę), po czym wysłali mnie do domu przeświadczeni o nerwicy.
Zdecydowałem się więc odwiedzić psychiatrę po raz kolejny bo przyjmowałem tylko 50mg trazodonu, który rozwiązywał jedynie problem snu. Ale co ciekawe - uspokajał mnie na tyle, że duszności nie pojawiają się przy zasypianiu, a jedynie nad ranem i w towarzystwie narastającego lęku oraz bólu kręgosłupa piersiowego. Psychiatra dała mi kilka opcji po usłyszeniu mojej historii z ubokami sertraliny: na sen pozostać przy trazodonie lub zamienić na mitrazapinę lub kwetiapinę, a na lęki przepisała pregabalinę 75mg docelowo x3 lub jeśli coś będzie nie tak - wenflaksynę 37,5mg.
Mirtazapiny spróbowałem raz i dostałem bardzo nieprzyjemnego uczucia w lewej ręce i nodze, które czułem nawet przez mocny sen. Minęło kilka dni zanim poczułem się nieco lepiej.
16 lutego zacząłem zatem brać pregabalinę obserwując co się dzieje z moim ciałem. Brałem na noc 75mg pregi + 50mg trazodonu + 1mg melatoniny i zacząłem padać jak niemowlak, ale rano wstawałem jeszcze bardziej przybity, a praca stawała się coraz większym wyzwaniem z uwagi na brak koncentracji i uciążliwe symptomy. Podejrzewałem SM ale lekarze mnie wyśmiali, a rezonans po raz kolejny nie wykazał żadnych zmian.
Żeby było „zabawniej” parę dni temu do symptomów dołączył ucisk i rozpieranie w klatce oraz towarzyszące temu uczuciem ciśnienia w kierunku uszu i oszołomienie. Mam również uczucie zalegania czegoś w oskrzelach, co zmusza do bezowocnego kaszlu. Ciśnienie krwi w tym czasie jest w normie.
Dwa dni temu ze względu na problem z wątrobą zdecydowałem się na zwiększenie dawki pregabaliny do 150mg na noc i zmniejszenie dawki trazodonu z 50 na 25mg. Niestety, mimo że śpię względnie dobrze (idę spać o 22), budzę się o 6 z uczuciem lęku, które stopniowo narasta nie pozwalając już zasnąć. Później jest w miarę OK przez ok godzinę, po czym ból w klatce narasta i utrzymuje się do wieczora.
Po co to wszystko piszę? Bo chcę prosić o pomoc. Szczerze, kończą mi się już pomysły żeby wybrnąć z tej sytuacji a mam wspaniałą rodzinę, która mnie potrzebuje.
Po pierwsze: czy wg. Was moje obecne symptomy (duszności) mogą być wynikiem nerwicy, czy problemów somatycznych: serce, zwyrodnienie kręgosłupa (obecny ból) czy infekcja?
Po drugie: czy pregabalina może nasilać te problemy? Czytałem, że ona wysusza organizm, więc czy to może być efekt odwodnienia? Zauważyłem też coraz częstsze skurcze mimowolne mięśni, zwłaszcza powieki i prawego palca, jak również znacznie przytępiony smak, problemy ze wzrokiem i spowolnione ruchy. Czy to normalne o warte świeczki?
Po trzecie: w oparciu o informacje podane powyżej, czy ktoś byłby w stanie doradzić zestawienie leków, które pomogłyby mi wyjść z tego dołka? Czy warto próbować SSRI skoro sertralina przy wprowadzaniu tak mnie poniewierała? A może jednak SNRI? Czy fakt, że one blokują wychwyt zwrotny norepinefryny oznacza, że będę bardziej podenerwowany? Czego mam się złapać?
Proszę o pomoc i przepraszam za obszerność tego posta.