Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nightmare

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Nightmare

  1. Nie wiedziałem, do jakiej kategorii zaklasyfikować mój przypadek, dlatego wrzucił w "Pozostałe zaburzenia". Właściwie jest to zbiór moich zaburzeń, pielęgnowanych przez kilka ostatnich lat. Mój problem na pewno wyda się śmieszny, bo i jest drobny, ale bardzo przez niego cierpię. Niektórzy powiedzą, że w dupie mi się poprzewracało z tego dobrobytu. Może i tak. Na początek zaznaczę, że przebyłem kurację izotretynoiną, która może wywoływać zmiany w psychice, a nawet doprowadzić do samobójstwa, choć za "normalnego" nigdy się nie uważałem. xD Około półtora roku temu zachorowałem strasznie na trądzik, z którego się już na szczęście wyleczyłem izotretynoiną, jednak niestety mam pozostałości w postaci blizn i pojedynczych zmian. Przez ten czas wykształciłem w sobie masę dziwactw, urojeń. Każda, najmniejsza krostka na twarzy, wywołuje u mnie paniczny strach przed tym, że ten koszmar powróci. Izotretynoina może również wywoływać u kobiet hirsutyzm. Analogicznie, u mężczyzn też wzmacnia owłosienie (btw, dlaczego to nie jest chorobą?). Teraz mam silny, okropny zarost na twarzy. Ale najgorsze jest to, że pojawiły się u mnie włosy na klatce piersiowej. Mam dopiero 17 lat. Niby normalne, ale... Nie chcę tak wyglądać. Nie wszyscy muszą, więc dlaczego mnie to spotkało? Wiem, co sobie o mnie myślicie, ale usuwam je. Nie zamierzam wyglądać jak małpa. Nastolatek z dywanem na klacie, proszę... Tylko, że to jest tak trudne, czego zresztą nie będą opisywał, bo nie jest dla mnie ważne. Co gorsza, zauważyłem, że zaczynają się pojawiać na plecach. A przynajmniej na razie na karku. To byłaby już porażka. Myślę, że mam zaburzenia hormonalne, o czym powiedziałem już dla dwóch dermatologów i obaj odpowiedzieli, że to bardzo mało prawdopodobne, a w całej swojej karierze zleciły tylko kilka razy takie badania. Prywatnie nie zrobię, zbyt dużo to kosztuje. Rodzinny mi nie da takiego skierowania. Nie mój. Poza tym, wszyscy maja już dość mojego marudzenia. Unikam patrzenia w "złe" lustra, czyli w źle oświetlonych pomieszczeniach (np. jarzeniówki) , bo wtedy widać wszystkie moje niedoskonałości. Zmierzam do tego, iż chyba ta jedna rzecz znacznie skomplikowała moje obecne życie. Skomplikowała, że nie używać słowa zniszczyła, bo chętnie bym to zrobił, ale wiem, że ludzie mają znacznie gorsze problemy. Mój problem jest śmieszny, dziwny, jest karą za to, ze nie doceniałem tego, co kiedyś miałem? Jeszcze dwa lata temu narzekałem, jak to mi jest ciężko. Miałem problemy w szkole (z zachowaniem, uczę się dobrze). Niejednokrotnie groził mi kurator. W obliczu takiego zagrożenia nawet tygodniami chodziłem przygnębiony z jednego kata do drugiego i myślałem, jak to jest źle. Głupi byłem. W takim dobrobycie żyłem. Choć często mi grożono konsekwencjami prawnymi, nigdy nic mi się nie stało. Twarz miałem jak pupa niemowlaka, teraz po wojnie światowej. Czuję, że przechodzę od jednego zła do drugiego. Od jednej niedoskonałości w drugą. Dlaczego nie mogę mieć cieszyć się perfekcją? Co będzie kolejne? Zachoruję na raka? Wpadnę pod samochód? Często myślę nad tym, że ciąży na mnie klątwa. Kilka lat temu parałem się okultyzmem. Razem z dziewczyną rzuciliśmy klątwę na pewną osobę. Klątwa, nieumiejętnie rzucona, może wrócić do nadawcy. Cierpię to, co sam kiedyś chciałem komuś zrobić. Do bardziej wyszukanych anormalności w mim życiu należy opętanie. Od pewnego czasu zacząłem też nad tym się zastanawiać. Jestem osobą wierzącą, ale kiedyś, w momencie zwątpienia wypowiedziałem życzenie, że mógłbym zawrzeć porozumienie z diabłem w zamian za usuniecie wszystkich moich wad, co oczywiście później odwołałem. Zbyt dobrze wiem, czym jest opętanie, a by się w to "bawić". Jednakże coraz częściej miewam koszmary senne. Budzę się o trzeciej w nocy (godzina diabła, lol) zbudzony kolejnym koszmarem, zaciskam na siłę powieki i tylko sobie powtarzam "zaśnij, zaśnij, zaśnij". Do tego wydaje mi się, ze po domu ktoś chodzi, choć mam pewność, że wszyscy śpią, ktoś nade mną stoi, gdy zamykam oczy pochyla się nade mną, macha mi ręką przed oczami, ciąga za włosy. Boję się spać zwrócony twarzą do ściany. Zawsze kładę się tak, aby gdy otworzę oczy mieć wgląd na cały pokój i nikt nie mógł mnie zajść od tyłu. Sam też mogłem stać się obiektem czyiś złych intencji, nawet klątw, o ile ktoś jeszcze w to wierzy. Mogłem i nadal mogę wzbudzać zazdrość i zawiść. Przez cały czas pocieszam się, że będzie lepiej, że blizny się niedługo zagoją (nie są poważne, nie warto nawet iść na laser, bo same znikną za rok, dwa), że ktoś mi w końcu zaproponuje wyleczenie tych zaburzeń hormonalnych, albo przynajmniej sam pójdę na laser. Żeby mieć pieniądze na zabiegi mogę nawet głodować. Teraz wszystkim się wydawać będzie, że jestem rozpieszczony, nie wiem co to znaczy mieć prawdziwe problemy. Wiem, że inni cierpię o wiele straszniejsze męki ode mnie, ale ja też chcę żyć spokojnie, nie martwić się już o nic, a przynajmniej o własne zdrowie, także psychiczne. Może to wszystko sobie tylko wmawiam? Przecież poza tym jestem szczęśliwy, mam znajomych, dobrze się uczę, moje życie jest ciekawe. Jestem perfekcjonistą i na siłę próbuję się wyidealizować. Czy mogłem sobie wmówić chorobę psychiczną? Już kilka lat temu zacząłem podejrzewać schizofrenię, ale ignorowałem to. Jak można nazwać to zaburzenie/zaburzenia?
×