Ja byłem kilka lat w związku z pewną kobietą, która myślała, że mój stan to zwykłe lenistwo i obojętność na to, co się dzieje wokoło. Także po części Cię rozumiem. Ty masz syna, który mobilizuje Cię - ja nie mam nikogo. Kiedyś żyłem bo tak nakazywała moja wiara, dziś nie wiem dlaczego żyję. Po prostu jest we mnie coś, co powoduje, że na przekór mojej chorobie trwam. Nie wiem jak długo to jeszcze potrwa, bo nic nie wskazuje na to, żebym miał wyzdrowieć. W każdym bądź razie myślę, że trafiłaś na odpowiednie miejsce i mam nadzieję, że znajdziesz tu wsparcie, a z czasem wszystko się wyprostuje - czego serdecznie Ci życzę.